chapter twenty-one

330 28 17
                                        

-Okey, San twoja kolej - Zawołał Seonghwa, klepiąc przyjaciela w umięśnione ramię.

Różowowłosy mężczyzna pochylił się do przodu, osadzając duże dłonie na karykaturalnie szklanej butelce, kręcąc szkłem, aż to nie za trzymało się na wprost na mnie. Osłabłem na niesprawiedliwość losu. Seonghwa i Yeosang byliby bardziej wstrzemięźliwi w zadawanych pytaniach, bądź wyzwaniach, gdy umysł Sana dążył jedynie do tego, by pozbawić mnie ubrań.

-Prawda - Sapnąłem, wybierając względnie bezpieczniejszą drogę, która zbawi mnie od utraty spodni.

-Gdyby nie ostatnie wydarzenia - Starszy wyraźnie unikał wypowiedzenia tych słów, zbyt świadom bólu swej zdrady - Kiedy zgodziłbyś się, żebym cię pieprzył? - Zachłysnąłem się aktualnie sączonym drinkiem, czując, jak paląca czerwień ekspansywnie pokrywa obszary moich zarumienionych policzków.

-Nie jestem pewien, czy chcę to słyszeć - Mlasnął Yeosang, kierując wzrok na miskę pełną przypadkowo porwanych przez Choia chipsów. 

Zamyśliłem się przez sekundę, ważąc swoje słowa. Nigdy naprawdę nie planowałem z nim pierwszego razu, zapewne podświadomie wiedząc, iż nie dotrwam do końca, puszczając się jak pierwszorzędna dziwka. 

-Zabrałbym cię na trzecią randkę, gdzieś blisko mieszkania. Nie licz na więcej romantyzmu - Odpowiedziałem z cwanym uśmiechem, gdy wsłuchiwał się z pełnią uwagi. Prychnął słabo, pozwalając, bym teraz najstarszy z naszego grona zakręcił butelką, która... znów wskazała na mnie. Ktoś kurwa steruje tym, czy co?

-Prawda? - Sapnąłem z już znacznie mniejszym przekonaniem, nie ufając mężczyźnie, który niemal wychował mojego chłopaka.

-Czemu trzecia randka? - Spytał poważnie zainteresowany, gdy moje spojrzenie uciekło do Yeosanga poszukując pomocy.

-Co ukrywacie? - Domagał się San, zapewne zauważając nasz zaskoczony wyraz. Moje serce zabiło mocniej, nie wiedząc, jak przyjmie wiadomości o zakładzie. 

-To... można powiedzieć, że tak trochę... założyłem się z Yeosangiem... - Doskonale wyłapałem chwilę, gdy do starszego dotarły moje słowa, a jego migdałowe, kocie oczy otworzyły się szeroko, porównywalnie, jakby przyłapał mnie na zdradzie. Cisza była bolesna, sprawiając, iż prawie wiłem się w przerażeniu, gdy on milczał, pozostając nieruchomo - Sannie? - Spytałem w końcu, obserwując, jak wzdryga się na dźwięk swojego imienia. Jego spojrzenie przestało być nieobecne, lądując na mojej sylwetce. Pragnąłem paść na kolana, zaskoczony widokiem bólu w jego gorzko czarnych tęczówkach.

-Czyli całe to "nie chcę się z tobą pieprzyć od razu, bo planuję dłuższy związek" to gówniane kłamstwo? - Warknął parafrazę moich własnych słów. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak źle musiało wyglądać to z jego perspektywy.

Nim zdołałem zaprzeczyć, gwałtownie poderwał się z miejsca, odwracając się przodem do drzwi wyjściowych z jasnym zamiarem. Napotkałem się na to już wielokrotnie wcześniej, obserwując jego ucieczkę przed natychmiastową konfrontacją. Gdy odczuwał wewnętrzny ból, znikał na kilka godzin, robiąc coś bezmyślnie głupiego, zanim był gotów rzeczywiście użyć spójnych słów i rozjaśnić duszną sytuację.

Przerażony po ostatnich wspomnieniach, pobiegłem za nim, nie pozwalając mu przekroczyć progu. Chwyciłem jego ramię, zaciskając palce w wyrywającej się skórze, by zmusić go do pozostania, a następnie pchnąłem jego zdezorientowane nagłym przypływem siły ciało w kierunku ściany niewielkiego przedsionka, odgradzając mu możliwość ucieczki. Poczułem drobne ukłucie Deja vu, na myśl, iż tym razem role pozmieniały się lekko.

-Nie prawda. Chcę stworzyć z tobą coś więcej, niż przelotny romans. Wiesz o tym dobrze. Tak samo, jak seks wcale nie definiuje naszego związku. Nie musimy tego robić. Nie zmieni to nic w fakcie, jak mocno cię kocham i chcę, byś był ze mną. Jasne nazwij mnie głupim, bo tak lubię się pieprzyć, ale i ty nie jesteś świętym w tej dziedzinie - Ułożyłem drżący palec na jego unoszącej się piersi, jawnie zwąc go hipokrytą.

Light Up The Dark // WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz