Rozdział 13

661 41 18
                                    

Jane znała Wyatta od dzieciaka i wiedziała o nim, można powiedzieć, wszystko, ale ostatnio sądziła wręcz przeciwnie. Wyatt dziwnie się zachowywał, unikał niektórych tematów, często wracał do Pokoju Wspólnego bardzo późno, nie odzywał się, za to był daleko w swoich myślach i uśmiechał się dziwnie pod nosem. Halley próbowała wszystko z niego wyciągnąć, ale było to trudne. Po kilku tygodniach Jane zaczęła się obawiać, że ich drogi się rozchodzą i Wyatt w końcu zniknie z jej życia, a to sprawiało, że czuła się fatalnie. Chciała dla swojego przyjaciela jak najlepiej i chciała mu pomóc ale sęk w tym, że nie wiedziała jak.

— Zachowujesz się jak egoista! — wybuchnęła już raz Halley patrząc złowrogo na Wyatta, który pisał wypracowanie z eliksirów.

— Pod jakim względem? — zapytał, był już przyzwyczajony do takich oskarżeń, szczególnie od Halley.

— Nie widzisz, że ranisz Jane? — zapytała dziewczyna przyciszając głos, kiwnęła głową na brunetkę, która skupiona rysowała w swoim notatniku.

— Czy coś jej się stało? Potrzebuje pomocy?

— Nie... Wyatt ona się boi, że cię straci ale nie powie ci tego, bo nie chce abyś myślał, że sobie bez ciebie nie poradzi. — wyjaśniła mu.

— Och... — mruknął Wyatt, a potem wstał z fotela i usiadł na kanapie obok Jane i postukał ją palcem w ramię, brunetkę spojrzała na niego a on się do niej uśmiechnęła — Wszystko w porządku? — zapytał.

— Tak. — powiedziała.

— Nie musisz się bać, że nie mnie stracisz. — powiedział — Nawet nie ma opcji, że się ciebie wyprę albo, że stracimy kontakt. Nic mi nie jest, naprawdę. Po prostu nie jestem gotowy aby wam powiedzieć co jest grane, jak poczuję się gotowy to wam powiem.

— Jakbyś potrzebował pomocy to zawsze jestem w pobliżu by Ci pomóc. — powiedziała.

— Wiem. — odparł uśmiechając się do niej.

Jane po południu była umówiona z Oliverem, który lekko nerwowy czekał nią nią przy bibliotece. Uśmiechnął się do niej i ku jej zaskoczeniu podszedł do niej i szybko ją przytulił. Gdy się odsunął Jane mogła dostrzec rumieńce na jego policzkach.

— Tak myślałem — zaczął — że może byśmy dziś nie poszli do biblioteki. Możemy iść się przejść. — powiedział — Jeśli chcesz.

— O tak! Bardzo chętnie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że to zaproponowałeś, nie mam ochoty by się dziś uczyć! — powiedziała, chwytając go pod ramię.

— W takim razie się cieszę. — powiedział idąc do wyjścia ze szkoły.

Nie był to całkowicie pomysł Olivera, bo tak długo interesował go tylko Quiditch, że nie wiedział co ma robić gdy ma spotkać się z kimś kto mu się podoba, dlatego poprosił o radę Percy'ego. Zaczynało go już trochę bawić, że to jego prosi o wszystkie rady dotyczące randkowania, ale Percy zaproponował aby nie szli do biblioteki, bo wtedy nie mogą ze sobą porozmawiać. Oliver najpierw chciał zabrać ją na miotły, ale stwierdził, że nie będzie jej zmuszał do latania i w końcu sam wymyślił spacer po błoniach. Miał okazję aby porozmawiać z Jane i świetnie się z nią bawić, bo ona go fascynowała. Tego dnia jednak wydawało mu się lekko dziwna.

— Jane, wszystko w porządku? — zapytał.

— Pewnie. — powiedziała — Dlaczego nie?

— Bo wydajesz się być smutna. — powiedział Oliver — Jeśli coś cię dręczy to możesz mi powiedzieć. Chętnie ci pomogę, albo chociaż się postaram.

— To bardzo miłe, Ollie, ale nic mi nie jest, mam po prostu dużo nauki i już mnie wszystko doprowadza do szaleństwa. — wyznała.

— Taa... czasami szkoła potrafi być stresująca. Ostatnio dziewczyna z roku Freda i George'a zemdlała na lekcji transmutacji ze zmęczenia... jeśli jesteś zmęczona możemy...

— Nic mi nie jest, Ollie. Nie mam problemów ze snem, to naprawdę nic takiego, tylko nie nadążam z lekcjami.

— To ja Ci chętnie pomogę! — zawołał ochoczo a ona się zaśmiała.

— Poważnie, nie musisz. — odparła przybliżając się do niego — Jeśli coś będzie nie tak dam ci znać, ale na razie wszystko w porządku. — dodała — Nie musisz mi pomagać, skup się na swoich, jestem pewna, że też masz ich dużo.

— Zrozumiałem. — powiedział — Chcesz iść do Pokoju Wspólnego Gryfonów, Percy tak pewnie jest z Penelopą...

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że Percy ma dziewczynę. — powiedziała Jane.

— Ja czasem też, ale już się przyzwyczaiłem. — wyznał.

Pokój Wspólny Gryfonów był pełen uczniów, w tym Percy'ego i Penelopy, którzy siedzieli razem na kanapie i rozmawiali przyciszonymi głosami. Jane i Oliver dosiedli się do nich, rudzielec od razu spojrzał na Olivera jakby chciał mu w jakiś sposób coś przekazać. Gdy zrobiło się późno Jane poszło do swojego dormitorium, a Percy spojrzał na przyjaciela.

— Przyprowadziłeś ją! — zawołał.

— No... tak.

— Niemożliwe! Nie sądziłem, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie...

— Percy, wszyscy tak mówili gdy dowiedzieli się, że masz dziewczynę. — powiedział Oliver, a rudzielec wywrócił oczami.

— Co wy? Percy to najsłodszy chłopak na świecie. — powiedziała Penelopa, obejmując swojego chłopaka i całując go w policzek, Percy się zarumienił, Oliver skrzywił i znikąd pojawili się  bracia bliźniacy rudzielca podstawiając Penelopie miskę pod nos.

— W razie gdybyś miała z wymiotować. — powiedział George, Oliver się zaśmiał.

— Nie macie czegoś lepszego do roboty? Zrobiliście zadanie? — zapytał Percy.

— Nie mamy zadania. Shey Nelson zemdlała na transmutacji i McGonagall nie zadała nam zadania. — powiedział Fred.

— Nie dziwię się! W tym roku sumy, trzeba się odpowiednio przygotować, uczyć się, cały czas, nie wolno się obijać go się pogubi...

— I właśnie dlatego Shey Nelson zemdlała. Przez takich jak ty, którzy wmawiają, że to jest tak okropnie straszne. — powiedział George patrząc z wyrzutem na Percy'ego.

— Tylko mówię, że trzeba się przyłożyć. Wy też powinniście się uczyć...

— Będziemy, Percy. — powiedział Fred — Wyluzuj! — dodał odchodząc.

Penelopa pogładziła swojego chłopaka pod ramieniu, ale Oliver już nie słuchał tego co mówi do niego bo myślał o tym co może się stać z Jane, gdy będzie się tak zamęczała. Nie chciał aby stała się jej krzywda, więc zdecydowała robić co w jego mocy aby poprawić jej humor.

Fashion For Victory | Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz