Rozdział 23

556 40 21
                                    

— Daj spokój, Perce, to wcale nie takie niesamowite. — roześmiał Oliver, gdy siedział z Percym w bibliotece, on i Penelopa wciąż mieli ciche dni.

— Nie takie niesamowite? Idziesz na randkę z Jane. — powiedział Percy — I to taką oficjalną. Jako para.

— Nie jesteśmy razem. — powiedział Oliver

— Ale będziecie pojutrze. Ja już to wiem. — powiedział Percy.

— A może byś nie pomyślał o pogodzeniu się z Penelopą?  — zapytał Oliver

— Próbowałem z nią rozmawiać i to nie raz. — wyznał — To nie moja wina, że ona nie chce mnie słuchać.

— Problemy w raju braciszku? — zapytał Fred opierając się o regał z książkami.

— Co ty tu robisz? Od kiedy wiesz gdzie jest biblioteka szkolna? — zapytał Percy patrząc podejrzliwie na brata.

— Od kiedy potrzebujemy informacji. — powiedział George.

— Co kombinujecie?

— Nic. — powiedzieli.

— Słyszeliśmy, że pokłóciłeś się z Penelopą. — powiedział Fred.

— Nie twoja sprawa. — powiedział Percy.

— No weź. To prawda czy nie? — zapytał George.

— To prawda.

— Co zrobiłeś?

— A skąd założenie, że to ja coś zrobiłem? — zapytał Percy.

— Bo... bez urazy, ale nie wiesz nic na temat dziewczyn. — powiedział George.

— Wypraszam sobie, przecież mamy młodszą siostrę... nie macie czegoś innego do roboty? Macie SUMy za parę miesięcy, musicie się przyłożyć. — powiedział Percy.

— Daj spokój, to nie będzie aż tak straszne. Nauczyciele przesadzają. — powiedział Fred.

— Może i tak, ale to naprawdę jest ważne, poza tym, niektórzy źle to znoszą...

— Ta, parę uczniów w naszej klasie już zemdlało ze strachu. I ja nie miałem nic z tym wspólnego. — powiedział Fred.

— Wszystko będzie dobrze. — stwierdził George — Nam aż tak nie zależy.

— A powinno. — odparł Percy.

— Wiesz, już jednego pana idealnego mamy w rodzinie, nie potrzebujemy kolejnych. — powiedział Fred.

— Nie każdy chce być tobą, Perce. — powiedział George.

— Wiem to, ale...

— Mama i tak nie doceni nas tak jak ciebie, więc po co to wszystko? — zapytał Fred — I tak zajmie się Panem Idealnym, który skończył szkołę i teraz będzie pracował i będzie odnosił sukcesy.

— Właśnie. To jasne, że w jej oczach my i Ron jesteśmy skazani na porażkę. — dodał George — Idziemy szukać dalej?

— Pewnie. — odparł Fred gwałtownie się odwracając, a przez to zderzył się z jakąś dziewczyną, której wszystkie książki wypadły z rąk.

— Fred, uważaj. — powiedział Percy.

— Przepraszam. — powiedział do dziewczyny podnosząc książki z podłogi i jej podając.

— Nic nie szkodzi. — wydukała i od razu uciekła z biblioteki.

— Jakby to cię ciekawiło, Perce, to jedna z tych, które wariują na temat SUM. — powiedział George.

— Shey Nelson, z waszego roku, wiem, musiałem ją raz zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego. A na waszym miejscu, zamiast się z nich śmiać to bym zrobił coś żeby im pomóc. — powiedział Percy gdy odchodzili — Dostanę przez nich migreny.

— Oni się są tacy źli jak ci się wydaje. — powiedział Oliver.

— Wiem, po prostu to nie sprawiedliwe, że utknąłem w zamku z rodzeństwem, które mnie nienawidzi. — powiedział Percy.

— Oni cię nie nienawidzą, musisz tylko przestać im wypominać, że jesteś od nich lepszy. — powiedział Oliver.

Jane nie mogła się na niczym skupić, ciągle myślała tylko o tym, że ma randkę z Oliverem i, że chciałaby aby w końcu było z tego coś więcej. Nie miała problemu ze zrobieniem pierwszego kroku, ale bała się, że wszystko jej się przewidziało i Oliver nic do niej nie czuje.

— Wszystko będzie dobrze, Jane.. — powiedział Wyatt gładząc ją po plecach — Jestem przekonany.

— Ale co jak nam nie wyjdzie? Ja go tak bardzo lubię! — powiedziała.

— Wiem, wiem, Jane, ale on ciebie też lubi i to bardzo więc po prostu bądźcie ze sobą szczerzy. — powiedział Wyatt — Słuchaj, długo próbowałem sobie wmówić, że nic nie czuje do Isabelli, ale w końcu przestałem to ukrywać i sama widzisz jak się między nami ułożyło. — dodał.

— Ty masz doświadczenie, Wyatt, miałeś mnóstwo dziewczyn. — powiedziała.

— Nie do końca. Nie wszystkie były na poważnie. — stwierdził — Przyznam to... niektórymi się po prostu bawiłem, byłem świnią, staram się już tak nie robić. — dodał.

W dzień randki z Oliverem Jane zmieniała swój strój z pięć razy. Wciąż jej coś nie pasowało. Miała wrażenie, że wszystkim nie wygląda dość ładnie. Była lekko podenerwowana, ale się cieszyła i ekscytowała. W końcu gdy skończyła się przygotować wyszła z Pokoju Wspólnego i wpadła już na Olivera.

— Cześć! — powiedział uśmiechając się do niej.

— Cześć. — powiedziała zakładając falowany kosmyk włosów za ucho.

— Możemy iść? Jesteś gotowa? Większość jest już w drodze do Hogsmeade. — powiedział łapiąc ją za rękę.

— Pewnie, że możemy iść. — powiedziała Jane.

Całą drogę do Hogsmeade przegadali o wszystkim co ślina im na język przyniosła. Czuli się ze sobą na tyle swobodnie, że nie było ani jednej niezręcznej chwili. Zajęli stolik w Trzech Miotłach i atmosfera się nie zmieniła. W tłumie ludzi dostrzegli nawet Percy'ego z Penelopą.

— Już się pogodzili, ale Percy nie wie co ma zrobić. — wyznał Oliver — Jutro ci opowiem, to zagmatwane. — dodał machając ręką.

— Ty po szkole pewnie wystartujesz do reprezentacji Anglii, co? — zapytała.

— Będę próbował. — powiedział Oliver — A ty chcesz byś projektantką mody? — zapytał.

— Taki mam plan, ale sama nie wiem... to jest coś co chce robić, ale nie mogę przestać myśleć o tym co będzie jeśli się nie uda, gdy nikomu nie będą się podobały moje ubrania. — powiedziała — Przyszłość strasznie mnie stresuje.

— Nie będę cię stresował na naszej randce, ale jeśli będziesz chciała o tym porozmawiać to śmiało możesz do mnie przyjść. — powiedział.

W Trzech Miotłach siedzieli tak długo, że nie zdążyli iść do innych sklepów, więc wrócili do zamku bez zakupów. Oliver odprowadził Jane pod jej Pokój Wspólny i nieśmiało ją pocałował.

Fashion For Victory | Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz