Prolog

9 1 0
                                    

—Gi! —krzyknęła rodzicielka wybudzając mnie z głębokiego snu. Przetarłam zaspane oczy i skierowałam wzrok ku jej osobie. —Wstawaj, zaraz zaczynasz szkołę, pojedziesz z Eliotem. —oznajmiła, po czym odwróciła się i szybkim krokiem wyszła z mojego pokoju.

Postanowiłam wstać z łóżka i rozpocząć swoją poranną rutynę. Wakacje dobiegły końca, tym samym właśnie wylądowałam w trzeciej klasie liceum. Działo się naprawdę wiele. Wczorajszej nocy zjechało się dużo policji. Bardzo jakoś mnie to nie dziwi, w końcu jednak mieszkam w Detroit. Słyszałam jedynie głośne rozmowy sąsiadów z okna, że ktoś został zamordowany z premedytacja. Ciekawiło mnie to, niepokojąco bardzo. Nie usłyszałam z jakiej broni zostało dokonane morderstwo. Jedynie udało mi się usłyszeć, że było to w sposób bardzo nieludzki. Podejrzewam, że ktoś musiał użyć innego sprzętu niż pistolet, więc obstawiałam nóż bądź scyzoryk. Mimo tych całych akcji i zamieszek w mojej okolicy nigdy nie bałam się wyjść sama z domu wieczorem, może dlatego, że nigdy nie miałam styczności z żadnym bandytą? Nawet i lepiej, bo sama nie wiem jakbym się zachowała w takiej sytuacji. Przeraża mnie to co dzieje się w moim mieście, w szczególności dzielnicy, a zarazem intryguje. Zawsze ciekawiło mnie co ten człowiek ma w głowie robiąc cokolwiek nielegalnego.

—Długo jeszcze? —z amoku wybudził mnie brat, który z niecierpliwością czekał na koniec moich czynności.

—Już. —burknęłam przewracając przy tym oczami. Sięgnęłam po czarną koszulkę i spodnie w tym samym kolorze. —Daj mi pięć minut. —oznajmiłam.

—Dobra, jak coś czekam w aucie. —powiedział na co kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, po czym opuścił moje lokum.

Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze. Skrzywiłam się wiedząc, że będę musiała siedzieć w tej durnowatej szkole. Przeczesałam ostatni raz swoje długie blond włosy, które dzisiaj postanowiłam pokręcić lokówką. Sięgnęłam po torebkę i okulary z czarną cienką oprawką. Kiedyś strasznie nie lubiłam ich nosić, ale po usłyszeniu komplementu chłopaka, który wpadł mi w oko zmieniłam nastawienie. Może to głupie. W sumie nawet bardzo, ale uznałam, że skoro ktoś taki mówi mi coś takiego, musi coś w tym być. Szybkim krokiem wsiadłam do czarnej bmki. Zlustrowałam swojego głupkowatego brata. Był ubrany tak jak ja. Jego czarne włosy były w idealnym nieładzie, a na nosie miał przeciwsłoneczne okulary.

—Wiem, że jestem przystojny, ale jesteśmy w końcu rodzeństwem Georgia. —dogryzł mi posyłając przy tym cwaniacki uśmieszek.

—Jeb się Eli. —wrzasnęłam posyłając mu groźny uśmieszek. —Jak mi się tam nie chce dziś iść, naprawdę. —jęknęłam niezadowolona.

—Ja tam nie narzekam. —zaśmiał się odpalając przy tym auto.

—Bo będą znowu uganiać się jak codzień za tobą te puste laski od nas? —zapytałam sarkastycznie, na co on podniósł wysoko jedną brew i wybuchnął śmiechem. —Mnie to nie bawi, a obrzydza. —wzdrygnęłam zdegustowana, a on dalej się śmiał.

—Przesadzasz. —oznajmił pół śmiechem. —Za tobą też się oglądają. —popatrzył na mnie znacząco.

—Bardzo śmieszne, naprawdę. —powiedziałam sarkastycznie, bo totalnie nie było to prawdą.

—Proszę cię, koledzy z drużyny dalej mi pierdolą jaka ty jesteś ładna i inna od wszystkich. —jęknął niezadowolony robiąc przy tym grymas. —Ale każdy myśli, że jesteś z Natem, więc nie próbują. —stwierdził na co uśmiechnęłam się szczerze i odpuściłam temat.

Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Przeklęte miejsce. Jak to w każdej szkole, były grupki. Od sportowców po kujonów. Ja raczej byłam tą osobą pomiędzy, jeśli chodzi o skale popularności. Byłam przeciętna, nikt nie zwracał zbytnio na mnie uwagi. Jedyne z czego mnie znali to z tego, że jestem siostrą Eliota, który jest piłkarzykiem. Wysiadłam z auta i wraz z bratem skierowaliśmy się w stronę paczki jego przyjaciół, w której stał mój najbliższy kumpel Nate. Zdziwiłam się trochę widząc ich samych, bez grona lasek, które łażą za nimi jak smród po gaciach.

—Kogo ja widzę! —krzyknął uradowany Dylan wskazując na mnie palcem. Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się w jego stronę.

—Ciebie też miło widzieć. —zaśmiałam się przytulając go.

Isaac był jedyną osobą z ich grona, z którą się nie dogadywałam. Był zagadkowy i odpychał ludzi od siebie. Nigdy nie mogłam zrozumieć jego zachowań i tego jaki był. Wizualnie był zabójczo przystojny. Wysoki brunet z tatuażami, ale za to jego wnętrze było mocno odpychające. Był opryskliwy, zgryźliwy i najchętniej zniszczył by każdemu psychikę. Dziś miał na sobie niebieską bluzkę i czarne spodnie z dziurami. Wyglądał naprawdę pociągająco.

—Co ty taka w obłokach? —zapytał mój najlepszy przyjaciel Nate przytulając mnie do swojego torsu.

—Słyszeliście o tej sytuacji z dzisiejszej nocy? —zapytałam zaciekawiona, a oni posłali sobie dziwne spojrzenia i zaniemówili. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana patrząc po kolei na każdego z nich.

—Taa.. —westchnął Nathaniel. —Podobno było niezbyt ciekawie. —oznajmił i posłał mi dziwne spojrzenie.

—Slyszałam, że ktoś kto to zrobił, posunął się do pojebanych rzeczy, nieludzkich. —mówiłam dalej będąc w szoku.

—Nie wnikaj w to, Gi. —zaczął Eliot. —Najlepiej niech cię to nie obchodzi i omijaj takich sytuacji szerokim łukiem. —oznajmił troskliwym tonem.

Prychnęłam i odeszłam stamtąd. Zawsze jak zaczynam tego typu temat muszę zostać skarcona. Dlaczego? Przecież to mnie tylko ciekawi. Nie mam w planach się w nic mieszać, a jedynie dowiedzieć czegoś więcej. Zawsze mnie to intrygowało, jednak ciężko czegoś takiego nie usłyszeć. Mieszkając w jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w USA.

Zapowiada się ciekawy dzień, Georgia...

Jak zwykle polowe lekcji przespałam. Nie miałam dzisiaj weny na jakiekolwiek wpajanie mi wiedzy do głowy. Spojrzałam ostatni raz w stronę nauczyciela historii zaczynając pakować swoje rzeczy do plecaka. Dobrze, że dzisiaj piątek, a w tym weekend i jakaś imprezka. W końcu na jakiś relax.

—Obśliniłaś mnie jak spałaś. —jęknął niezadowolony Nate wycierając swoje ramie.

—Przepraszam. —powiedziałam wybuchając po tym głośnym śmiechem.

—Musisz mi to jakoś wynagrodzić.. —zaczął, ale szybko przerwał mu nauczyciel historii.

—Możecie się pospieszyć? —skarcił nas nauczyciel na co my szybkim krokiem wyszliśmy z sali lekcyjnej.

Korytarz był już pusty. Pewnie każdy się zwinął z lekcji albo dobiegły końca. Odetchnęłam z ulga, że już pora wracać do domu. Skierowaliśmy się wraz z przyjacielem w stronę wyjścia, gdzie czekała na nas już Caroline. Uśmiechnęłam się na widok brunetki. Była to moja najlepsza przyjaciółka. Dzisiaj nie byłam zbyt rozmowna w szkole, ale za to nadrobimy to dziś wieczorkiem.

—To co, lecimy się dzisiaj nachlać! —krzyknęła przepełniona entuzjazmem patrząc znacząco na nasza dwójkę.

No i zaczyna się..

Beginning of the game//Początek gryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz