Czy gra jest warta świeczki?

13 1 0
                                    

-Myślisz, że jestem aż tak leniwy? - odpalił papierosa i się nim zaciągnął.
-Nie mam pojęcia fam, na takiego wyglądasz. - zaśmiał się pod nosem i otworzył okno w samochodzie.
-Ile można na nich czekać, huh? - odparł Julian i poprawił młotek za pasem spodni.
-Cierpliwości dupku, zaraz tu będą. - gdy wypowiedział te słowa na tył wozu wsiadło kolejnych dwóch chłopaków ubranych na czarno w rękawiczkach i z zakrytą twarzą.
-No w końcu! - dopalił papierosa i wyrzucił kiepa przez okno, zaciągnął maskę na twarz i dodał; - Jazda!
Po tych słowach Cegła odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.
-Pamiętacie co robić? - zapytał Switcher chłopaków z tyłu, nie uzyskał odpowiedzi, zaraz to dopowiedział.
-Dla pewności,  wpadamy złożyć wizytę tym piczom z Castle, czaicie? - odwrócił się i zobaczył kiwających głową dwóch zamaskowanych.
Julian złapał za komórkę i wykonał pare telefonów.
-Dobra Cegła pośpiesz się chłopaki już czekają. - pociągnął nosem.
Po pięciu minutach załoga z ZT była z resztą, łącznie 10 bandytów w dresach. Julian zaczął od przypomnienia planu działania.
-Wbiegamy na ich osiedle, nie dotykacie nikogo kto jest spoza ich ekipy, kumacie? - po tych słowach wyciągnął młotek za paska dresu i ruszył na dziedziniec gdzie przesiadywała paczka z Castle.
W pierwszym momencie wejścia na plac zaczęły się wyzwiska, po chwili chłopaki z ZT biegli już w stronę drugiej ekipy, zaczęła się ostra i zawzięta bójka.
-Cegła dostał kose! - rozległ się krzyk między chłopakami, a załoga z Castle zaczęła uciekać.
-Fuck! - krzyknął Julian i zaraz to podbiegł do Cegły. - Trzymaj się fam, zaraz będziesz w dobrych rękach. - kiwnął do dwóch chłopaków żeby zaprowadzili Cegłę do auta, a sam wsiadł za kierownice i ruszył do szpitala.
Zostawił Cegłę na wejściu gdzie zajęli się nim lekarze, sam jednak wrócił do auta i pojechał w stronę osiedla gdzie był już umówiony z resztą.

-Czy ktoś z was widział kto to zrobił? - odpalił papierosa i rozejrzał się po załodze.
-Ja przy tym byłem cuzz, był to Marcus.
-Ten ciapaty? - rzucił od razu w jego stronę.
Chłopak przytaknął mu głową.
-Potrzebuje trzech z was, chętni mają być pod telefonem, nadążacie? - dodał zdenerwowany Switcher.
-Tak! - odparło zgodnie chórem trzech młodych chłopaczków.
-Urządzimy tej ciapatej piczy  Afganistan. - dopalił papierosa i rzucił kiepa przed siebie. - Biggi - kiwnął do największego z załogi - rusz młodych na ulice, chce wiedzieć na niej ruch, kasa później do mnie, ja was rozliczę, jak się żarło skończy to więcej jest w bando. - rzucił mu klucze.

On Da BloccOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz