Co dalej?

4 1 0
                                    

Julian podjechał przed szpital gdzie leży Cegła. Wszedł na główny hol i zagadał pielęgniarkę.
-Cześć, gdzie leży Jakub? - spojrzał na pielęgniarkę.
-Witaj chłopcze. -zmierzyła lekko wzrokiem chłopaczka. -Rodzina?
-Prawie. Jestem nie z tej samej krwi starszym bratem. -poprawił kurtkę.
Kobieta pokiwał głową, rozejrzała się, a następnie spojrzała w komputer i dodała;
-Sala numer trzydzieści sześć. -uśmiechnęła się i pokazała schody. -Trzecie piętro.
-Dzięki. -ruszył w stronę schodów.
Wbiegł po schodach i zaczął szukać pokoju, po chwili zauważył tabliczkę z cyfrą trzydzieści sześć. Podszedł, zapukał i wszedł do środka.
-Jak leci? -stanął w drzwiach i zerknął na leżącego w łóżku Cegłe.
Chłopak powoli obrócił głowę w stronę Switchera. Spojrzał na niego z smutnym wyrazem twarzy i łzami w oczach. Twarz Juliana gwałtownie spoważniała i dodał;
-Co jest brachu? -poszedł bliżej i usiadł na stołku.
Cegła przełknął ślinę i spojrzał w sufit.
-Dostałem kose w plecy....Kosa poważnie... -zacisnęło mu się gardło nie był w stanie mówić nic dalej.
-Na spokojnie, nie naciskaj na siebie. -wyciągnął z kieszeni kurtki ulubioną przekąskę Kuby, otworzył i wyciągnął rękę w jego stronę.
-Dzięki... Ale to koniec, End of Watch, czaisz? -spojrzał na Juliana.
Twarz Juliana zamarła, patrzył Cegle prosto w oczy, nic nie mówił.
-Lekarz powiedział, że nóż uszkodził mi nerwy, nie będę już nigdy w stanie chodzić. -ponownie spojrzał w sufit i zalał się łzami. Julian patrzył na Cegłe tępo.
-B-brachu. -zająkł się i wyciągnął telefon, pokazał mu wiadomości. -Zrobiliśmy to, zapłacił życiem. -trzęsła mu się ręka w której trzymał telefon.
Cegła zerknął w telefon i się uśmiechnął przez łzy, dodał;
-Dzięki brachu, poprawiło mi to humor, nie wiedziałem, że jesteś aż tak szybki. -zaśmiał się pod nosem.
-No widzisz. -spojrzał na godzinę w telefonie. -Muszę już spadać, wiesz, coś wymyślę, postawię cię jeszcze na nogi.
Cegła przytaknął tylko głową i się uśmiechnął. W tym momencie Julian wyszedł z pokoju i udał się do auta. Wsiadł do wozu, oparł głowę o kierownicę i uderzył w nią pare razy ręką krzycząc. Odpalił silnik i pojechał w stronę osiedla.

-Biggi. -spojrzał na wielkiego chłopaka siedzącego na murku.
-Co jest Switcher? -zeskoczył z niego i spojrzał na Juliana.
-Gdzie reszta? -rozejrzał się i spojrzał na jeszcze trzech załogantów
-Pchają, tak jak kazałeś.
Julian pokiwał głową po czym dodał;
-Wszystkie pieniądze się nam przydadzą, byłem dziś w szpitalu.
-U Cegły? Co u niego?
-Nie będzie mógł chodzić, kosa uszkodziła mu nerwy, gadałem z lekarzem, powiedział, że da się to naprawić, tylko operacja jest mega droga.
-Switcher, kasa to nie problem, mów ile.
-Milion. -spojrzał po chlopakach.
-Słuchaj, narybku jest coraz więcej, damy rade, ale jest jeden problem.
-Jaki znowu? -odparł podirytowany Julian.
-Są pchacze, ale nie ma czego pchać.
-Dopiero teraz mi to mówisz? -wyciągnął telefon i zadzwonił pod jeden z dziwnie zapisanych numerów.
-Kiedy dasz rade? -zapytał poważnym tonem osobę po drugiej stronie słuchawki.
-Dziś dwudziesta pierwsza, tam gdzie zawsze powiedz tylko ile chcesz. -odparł głos z telefonu.
-Dwadzieścia kilo, wszystkiego co masz po trochu, czarne, białe, mokre, zielsko, wporzo? -odparł Swicher.
-Tak... -odparł krótko dostawca i odłożył słuchawkę.

-Biggi pojedziesz ze mną, nie ma Cegły to teraz ty ze mną jeździsz, zarobimy poważną kase. -uśmiechnął się cwaniacko.
-Dobrze to słyszeć, przyda się spora gotówka na operację Cegły, żeby jak najszybciej do nas wrócił.
-Masz rację cuzz, narazie trzeba to odebrać, dopiero potem sprzedać, wtedy możemy zacząć dopiero świętować. -pokiwał głową i zaczął chodzić w tą i spowrotem po melinie.

*Godzina 20:50*
-Dobra jesteśmy. -odparł Julian parkując na jednym z miejsc na parkingu przy stoczni.
Biggi rozejrzał się po okolicy zaciągając się powietrzem.
-Kiedy ma być ten dostawca? -spojrzał na Switchera.
-Za pięć minut fam, cierpliwości, zaraz będzie.
-W porządku, jak tak mówisz.
Równo o dwudziestej pierwszej podjechał samochód, w którym ku zdziwieniu Biggi'ego siedziała kobieta.
Julian podszedł i otworzył jej drzwi, po czym podał jej dłoń na przywitanie, następnie przedstawił wielkoluda kobiecie. Julian podał jej pieniądze i poszedł z nią w stronę bagażnika, po otworzeniu ujrzał dwie torby, kiwnął do Biggi'ego by je zgarnął, Wielkolud tak też zrobił. Julian wymienił pare zdań z dostawczynią.
-To w kontakcie? -rzucił w jej strone Switcher.
-Tak -powiedziała.
Julian wsiadł do wozi ruszyli razem w stronę osiedla.
-Sprzedaj wszytko.
-Ogarne młodych i będę działał. -odparł spokojnie i rozsiadł się wygodniie

 -odparł spokojnie i rozsiadł się wygodniie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
On Da BloccOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz