Jest Rok 2025, akcja toczy się w jednym z Polskich miast, dwie ekipy ZT do której należy główny bohater i Castle - załoga przeciwna.
Główny bohater ma zaledwie 19 lat, a już od trzech lat działa w półświatku przestępczym, drogi dres, akcesoria, bu...
Julian podjechał przed szpital gdzie leży Cegła. Wszedł na główny hol i zagadał pielęgniarkę. -Cześć, gdzie leży Jakub? - spojrzał na pielęgniarkę. -Witaj chłopcze. -zmierzyła lekko wzrokiem chłopaczka. -Rodzina? -Prawie. Jestem nie z tej samej krwi starszym bratem. -poprawił kurtkę. Kobieta pokiwał głową, rozejrzała się, a następnie spojrzała w komputer i dodała; -Sala numer trzydzieści sześć. -uśmiechnęła się i pokazała schody. -Trzecie piętro. -Dzięki. -ruszył w stronę schodów. Wbiegł po schodach i zaczął szukać pokoju, po chwili zauważył tabliczkę z cyfrą trzydzieści sześć. Podszedł, zapukał i wszedł do środka. -Jak leci? -stanął w drzwiach i zerknął na leżącego w łóżku Cegłe. Chłopak powoli obrócił głowę w stronę Switchera. Spojrzał na niego z smutnym wyrazem twarzy i łzami w oczach. Twarz Juliana gwałtownie spoważniała i dodał; -Co jest brachu? -poszedł bliżej i usiadł na stołku. Cegła przełknął ślinę i spojrzał w sufit. -Dostałem kose w plecy....Kosa poważnie... -zacisnęło mu się gardło nie był w stanie mówić nic dalej. -Na spokojnie, nie naciskaj na siebie. -wyciągnął z kieszeni kurtki ulubioną przekąskę Kuby, otworzył i wyciągnął rękę w jego stronę. -Dzięki... Ale to koniec, End of Watch, czaisz? -spojrzał na Juliana. Twarz Juliana zamarła, patrzył Cegle prosto w oczy, nic nie mówił. -Lekarz powiedział, że nóż uszkodził mi nerwy, nie będę już nigdy w stanie chodzić. -ponownie spojrzał w sufit i zalał się łzami. Julian patrzył na Cegłe tępo. -B-brachu. -zająkł się i wyciągnął telefon, pokazał mu wiadomości. -Zrobiliśmy to, zapłacił życiem. -trzęsła mu się ręka w której trzymał telefon. Cegła zerknął w telefon i się uśmiechnął przez łzy, dodał; -Dzięki brachu, poprawiło mi to humor, nie wiedziałem, że jesteś aż tak szybki. -zaśmiał się pod nosem. -No widzisz. -spojrzał na godzinę w telefonie. -Muszę już spadać, wiesz, coś wymyślę, postawię cię jeszcze na nogi. Cegła przytaknął tylko głową i się uśmiechnął. W tym momencie Julian wyszedł z pokoju i udał się do auta. Wsiadł do wozu, oparł głowę o kierownicę i uderzył w nią pare razy ręką krzycząc. Odpalił silnik i pojechał w stronę osiedla.
-Biggi. -spojrzał na wielkiego chłopaka siedzącego na murku. -Co jest Switcher? -zeskoczył z niego i spojrzał na Juliana. -Gdzie reszta? -rozejrzał się i spojrzał na jeszcze trzech załogantów -Pchają, tak jak kazałeś. Julian pokiwał głową po czym dodał; -Wszystkie pieniądze się nam przydadzą, byłem dziś w szpitalu. -U Cegły? Co u niego? -Nie będzie mógł chodzić, kosa uszkodziła mu nerwy, gadałem z lekarzem, powiedział, że da się to naprawić, tylko operacja jest mega droga. -Switcher, kasa to nie problem, mów ile. -Milion. -spojrzał po chlopakach. -Słuchaj, narybku jest coraz więcej, damy rade, ale jest jeden problem. -Jaki znowu? -odparł podirytowany Julian. -Są pchacze, ale nie ma czego pchać. -Dopiero teraz mi to mówisz? -wyciągnął telefon i zadzwonił pod jeden z dziwnie zapisanych numerów. -Kiedy dasz rade? -zapytał poważnym tonem osobę po drugiej stronie słuchawki. -Dziś dwudziesta pierwsza, tam gdzie zawsze powiedz tylko ile chcesz. -odparł głos z telefonu. -Dwadzieścia kilo, wszystkiego co masz po trochu, czarne, białe, mokre, zielsko, wporzo? -odparł Swicher. -Tak... -odparł krótko dostawca i odłożył słuchawkę.
-Biggi pojedziesz ze mną, nie ma Cegły to teraz ty ze mną jeździsz, zarobimy poważną kase. -uśmiechnął się cwaniacko. -Dobrze to słyszeć, przyda się spora gotówka na operację Cegły, żeby jak najszybciej do nas wrócił. -Masz rację cuzz, narazie trzeba to odebrać, dopiero potem sprzedać, wtedy możemy zacząć dopiero świętować. -pokiwał głową i zaczął chodzić w tą i spowrotem po melinie.
*Godzina 20:50* -Dobra jesteśmy. -odparł Julian parkując na jednym z miejsc na parkingu przy stoczni. Biggi rozejrzał się po okolicy zaciągając się powietrzem. -Kiedy ma być ten dostawca? -spojrzał na Switchera. -Za pięć minut fam, cierpliwości, zaraz będzie. -W porządku, jak tak mówisz. Równo o dwudziestej pierwszej podjechał samochód, w którym ku zdziwieniu Biggi'ego siedziała kobieta. Julian podszedł i otworzył jej drzwi, po czym podał jej dłoń na przywitanie, następnie przedstawił wielkoluda kobiecie. Julian podał jej pieniądze i poszedł z nią w stronę bagażnika, po otworzeniu ujrzał dwie torby, kiwnął do Biggi'ego by je zgarnął, Wielkolud tak też zrobił. Julian wymienił pare zdań z dostawczynią. -To w kontakcie? -rzucił w jej strone Switcher. -Tak -powiedziała. Julian wsiadł do wozi ruszyli razem w stronę osiedla. -Sprzedaj wszytko. -Ogarne młodych i będę działał. -odparł spokojnie i rozsiadł się wygodniie
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.