.........................................................................
Pov. Xie Lian
- Witaj, Xian Le. Nie musisz się przede mną kłaniać. Podejdź do mnie. Chciałbym z tobą porozmawiać na jeden bardzo ważny temat.
Jestem ciekawy o czym. Mam nadzieję, że nie widział, tego co się stało przed chwilą, w co wątpię. Nie jest to żaden środek lasu, więc żadne drzewa nas nie zasłoniły. A może wreszcie coś się zmieniło i zrozumiał, że zachowanie Qi Ronga jest złe. Bardzo złe. Tak czy inaczej jestem u niego na przegranej pozycji. Nie obchodzi mnie czy zostanę zwolniony, ale martwię się o San Langa. Czy Qi Rong mu nic nie zrobi. Bo przecież nikt mu nie pomoże. Z rozmyślań wyrwał mnie głos dyrektora.
- Pomińmy to co się tu wydarzyło. Porozmawiamy o tym jutro w moim gabinecie. Teraz chciałbym się czegoś od ciebie dowiedzieć.
- Tak panie dyrektorze?
- Chodzi o Qi Ronga
A więc się nie pomyliłem.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego na
niego krzyczysz? Jakby tego było mało to jeszcze go popchnąłeś. Przyszli do mnie dzisiaj jego rodzice. Mówili, że gdy wrócił ze szkoły był zapłakany i miał świeże zadrapania jak po upadku. Qi Rong im wszystko powiedział. Koniecznie chcieli żebyś poniósł odpowiedzialność za to co zrobiłeś. Ja wiem, że on ma dość specyficzny charakter ale to nie znaczy, że możesz robić takie rzeczy.- Ale przecież to wszystko to stek bzdur!
Przecież nigdy nie nakrzyczałbym na niego. Co prawda Qi Rong bywa nieznośny ale nic bym mu nie zrobił. Poza tym to jeszcze dziecko. Dziecka bym z pewnością bym nie uderzył. Poza tym nie mam powodu dla którego mógłbym to zrobić. Co prawda dokucza innym dzieciom. Najbardziej San Langowi ale nie wchodzę w tą sprawę aż tak bardzo osobiście..........................................................................
Pov. San Lang
- To prawda gege by czegoś takiego nie zrobił. Jest dla wszystkich bardzo miły nawet dla tego bezużytecznego śmiecia. - ups... wymknęło mi się.
- No proszę, proszę. Jak go nazwałeś? Gege? Z tego co mi wiadomo nie jest twoim bratem więc to trochę nieładnie z twojej strony go tak nazywać - powiedział z ironią.
Gdybym tylko mógł to już dawno bym go wrzucił do lochu. Ale nie mogę się ujawnić. Jeszcze nie teraz. Musisz gege na mnie poczekać. Pewnego dnia wszystko będzie tak jak dawniej. A ty o wszystkim zapomnisz. Znowu będziemy szczęśliwi. Tylko ty i ja. Nikt więcej.
- Dlaczego? Nie może?
- Nie mów mi, że to ty powiedziałeś mu żeby cię tak nazywał. Jakież to słabe.
- Tak, to ja kazałem mu tak mnie nazywać.
- Gege?
- Jeśli masz jakieś zastrzeżenia co do tego to już nie moja sprawa.
- Hahaha... dobrze już dobrze, jaki wygadany się zrobiłeś. - normalnie nie wytrzymam. Trzymajcie mnie bo wyjdę z siebie, stanę obok i mu wgniotę ten krzywy ryj w ziemię.
.........................................................................
Pov. Xie Lian
- To może skoro tak ci dobrze ci idzie to odpowiesz mi na moje pytanie?
- Niestety nie mogę. Bo to nie byłem ja. Kiedy to było? Wczoraj?
- Tak. Skąd wiedziałeś? Może jednak masz z tym coś wspólnego?
- Mówię przecież, że nie. Poza tym, wczoraj pojechałem od razu po zajęciach do szpitala, odwiedzić siostrę. Mam na to świadków. Tak trudno zrozumieć, że mówię prawdę? Monitoringu tu nie ma żeby to sprawdzić? Jak trzeba, mogę poprosić także personel szpitala o udostępnienie nagrań z kamer.
- Nie trzeba. To nic nie zmieni.
Czemu tak trudno do niego dotrzeć? Przecież na pewno jakaś z kamer nagrywa to miejsce, w którym "niby" byłem z Qi Rongiem, chociaż sam nie wiem gdzie to było. Że też to dziecko może przysporzyć tyle kłopotów. Dorosły człowiek nie powinien chyba dać się nabrać. Przecież jest na wysokim stanowisku. To nie jest żadna szkoła wiejska tylko jedna z najlepszych w naszym kraju. Więc nie spodziewałem się takich spraw.
Co prawda sam dostałem się tutaj przez mojego najlepszego przyjaciela, który tutaj pracuje. Niestety musiał zająć się swoim synkiem Lan Shizuim, ponieważ bardzo zachorował. Pojechał z nim do drugiego miasta do szpitala, ponieważ wczoraj gorzej się poczuł. Akurat, teraz gdy przydałaby mi się jego pomoc. Może on by coś wskórał, bo ja mam dość.
Nie będę kłócił się z kimś, kto nawet nie jest w stanie nawet sprawdzić mojego alibi. Nie tego się spodziewałem po dyrektorze. I jeszcze podobno jest zarządcą jakiejś dużej firmy, której mniejsze jednostki funkcjonują w całym państwie. Jak on tym zarządza to nie wiem. Chyba, żę ma jakiegoś specjalnego doradcę, który robi wszystko za niego.
.........................................................................
Pov. He Xuan
Wiem o czym myślisz. Wiem też o Qi Rongu. Wiem, że nie jesteś winny. Nie mogę jednak ryzykować życia mojej córki z twojego powodu. Nie mogę również, pozwolić by moja tajemnica ujrzała światło dzienne. Poza tym nie ma wątpliwości, że każda moja rozmowa z kimkolwiek jest nagrywania. Niestety nie mogę ci w żaden sposób pomóc. To byłoby sprzeczne z zadaniem, które mam wykonać. Nie mogę się nad nikim użalać. Muszę po prostu zrobić wszystko co będzie chciał i w końcu stąd wyjadę.
- Przyjdź jutro do mojego gabinetu. Chciałbym z tobą porozmawiać na spokojnie. Bez obecności dzieci - tak, specjalnie zaakcentowałem ostatnie zdanie, upewniając się, że to usłyszał. Po czym odszedłem zostawiając ich samych. Ten dzieciak serio stoi mi na przeszkodzie. Muszę się upewnić że mi niczego nie zepsuje. Ale tym już zajmie się ktoś inny.
.........................................................................
~ 851 słów
Uff... już myślałam że nie wstawię dzisiaj tego rozdziału.
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. 🥰🥰🥰🥰Kto chce takiego Lan Zhana?
A Xie Xie będzie szukał aż znajdzie.Od razu mówię, że nie jestem autorką tych artów. Nie chcę paść ofiarą niechcianych żartów wattpada.
CZYTASZ
Będę cię chronić [Tgcf & Mdzs] Zawieszone
SpiritualMoja pierwsza książka, a raczej fanfik. Jak sam tytuł wskazuje będzie to połączenie Tian guan ci fu i Mo dao zu shi. Przewiduję do 10 rozdziałów, chyba że wpadnę na pomysł jak rozwinąć tą książkę. Zapraszam do czytania. Główny ship: Hualian Pobocz...