Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego miejsca. Specyficzny zapach, który można opisać tylko jako mieszankę kuchennych specyfików i perfum każdego kelnera próbującego w ten sposób przypodobać się gościom jest wyryty u mnie w głowie. Witam się z każdym na zmianie i idę się przebrać w uniform. W szatni biorę parę głębokich wdechów, spoglądam ostatni raz w lusterko i wychodzę na salę. Mój ulubiony współpracownik jest akurat w pracy, więc nie będzie tak źle.
Pierwsze godziny zazwyczaj są dosyć łagodne i dopiero wieczorem zaczyna się tabaka. Spoglądam na listę rezerwacji i zastanawiam się ile kobiet będzie miało problem albo ilu facetów powie coś nieodpowiedniego w moim kierunku. Grzesiu podchodzi do mnie i zapewnia, że jakbym potrzebowała pomocy to mogę na niego liczyć. Nie wiem co bym bez niego tutaj zrobiła.
Dzień mijał swoim normalnym trybem. W godzinach późnego popołudnia podeszłam do kolejnego stolika z menu.
-Dzień dobry, za chwilę podejdę przyjąć zamówienie.
Sztuczny głos, sztuczny uśmiech- nic w tej wersji mnie nie było prawdziwe. Dokładniej przyjrzałam się gościom i zastygłam. Niebieskie oczy były utkwione we mnie, a na jego twarzy rysował się szczery uśmiech. Mimowolnie go odwzajemniłam. Zostawiłam karty na stole i odeszłam.
-Co to miało być?- Grzesiu nachylił się nade mną gdy wbijałam inne zamówienie.
-Które?- na początku nie zorientowałam się o co mu chodzi.
-Bierz się za niego, widać, że też jest zainteresowany- a na ucho dodał- ten cały Jan rapowanie.
Przewróciłam tylko oczami, ale mój wzrok powędrował na wyjątkowego gościa. Szybko otrzepałam fartuszek i ruszyłam w stronę rapera.
-Już są panowie gotowi?
-Tak, my się chyba skądś znamy, nieprawdaż?- był pewny siebie.
-Yy raczej nie- spojrzałam na niego, skrzywił się- widziałam cię ostatnio w newonce.
-Prawda, pamietam. Poprosimy dwie butelki wody z cytryna.
Mieszał mi w głowie, a ja nie miałam pojęcia czemu byłam taka bezwładna. Nikt wcześniej nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Oczywiście znałam go, nie żyje przecież pod kamieniem, ale na żywo jego energia była nie do porównania. Biła od niego dobroć i jednocześnie wyjątkowo seksowna tajemniczość. Odeszłam od stolika pracować dalej, jednak ciagle czułam na sobie czyjś wzrok. Dobrze wiedziałam czyj, ale nie mogłam postąpić pochopnie. Nie jestem dziewczyną, która będzie się błaźnić przed idolem.
Ręką dali mi znak, że proszą o rachunek. Podeszłam do nich i gdy kładłam go na stole, ktoś mnie złapał za dłoń. Janek podał mi kawałek papieru i przez parę chwil nie cofał ręki. Jego ciepło rozchodziło się po moim ciele, a ja spragniona dotyku od razu poczułam podniecenie. Nie wymyśliłam sobie tego. W tym geście było coś intymnego, coś prywatnego i wspaniałego.
Nie spojrzeli nawet na rachunek. Położyli pare banknotów i wstali. Zostawił mnie na środku restauracji czującą niedosyt. Chciałam wybiec i rzucić mu się na szyję, ale nie mogłam. Byłam żałosna, co ja sobie myślałam?
W pośpiechu poszłam do szatni. Musiałam sprawdzić co zostawił w moim posiadaniu. Rozwinęłam świstek papieru i zobaczyłam numer oraz wiadomośćSpotkajmy się w bardziej prywatnym miejscu, zaintrygowałaś mnie :)
CZYTASZ
Daj szanse miłości //Jan rapowanie
FanfictionPorządanie, strach przed bliskością, walka z samym sobą. Co przyniesie znajomość z przystojnym raperem?