Życie jest nudne

822 44 11
                                    

- Czy ty możesz w końcu wyjść z tego pokoju i zająć się swoimi włosami?!- John krzyczał nad znudzonym Sherlockiem, powoli tracąc cierpliwość.
- O co ci chodzi, John? Jak dla mnie są spoko-pogładził swoje kołtuny długich, czarnych, lekko poskręcanych włosów.
- Nikt do nas nie przychodzi. Od dwóch tygodni, żadnej wizyty, telefonu. Nic. Dosłownie nic. Nawet Gregson nie odzywa się od paru miesięcy.-usiadł ciężko na kanapie naprzeciwko przyjaciela-nie mam materiału na kolejne części książki.
- Naprawdę rozpaczasz nad jakąś książką?-spytał zaspany Sherlock.
- Tak. W porównaniu do ciebie, staram się dokładać do naszego budżetu. Żeby szybciej spłacić czynsz.
- Przecież ja też coś robię-oburzył się brunet.
- No jesteś prywatnym konsultantem policji. Tylko jest jeden problem-nie płacą ci za twoją pomoc. Ani grosza.
- Bo ich o to nie proszę.
- Dobrze, tylko później się nie dziw, że lada dzień zamieszkamy pod mostem, bo pani Hudgson wyrzuci nas z domu!
- Oj, tam. Ona nigdy by nas nie wywaliła.
- Skąd ty taki pewny?
- Przecież to oczywiste, John. Znam ją od dawna. Obserwuje ją każdego dnia. Dzięki temu można łatwo dojść do wniosku, że pani Hudgson bardzo się do nas przywiązała i nawet jeśli nie spłacimy naszego czynszu sięgającego Tower Bridge-to nie da nam umrzeć pod rynsztokiem.
John spoglądał z podziwem na swojego partnera. Sherlock miał świetną dedukcje. Kiedy się poznali, John był szczerze zachwycony tym niezmąconym umysłem młodszego od siebie kolegi. Potem dowiedział się, że pracuje dla Scotland Yardu-angielskiej policji. Właściwie to Sherlock nie jest pełnoprawnym detektywem. Kiedy policja ma problemy dotyczące śledztwa, proszą go o pomoc. Tylko jak Sherlock rozwiąże sprawę, zasługi spadają nie na niego, tylko na angielski wydział, który nie robi nic tylko wysługuje się ludźmi. Takie zdanie miał John.
Jednakże od kilku miesięcy-nikt nie przychodził do Baker Street 221B. Było to bardzo nienaturalne, ponieważ w każde normalne dni, tłumy ustawiały się kolejkami, tylko żeby wysłuchać rad detektywa. Nie tylko policja prosiła o pomoc Sherlocka. Normalni ludzie, również mieli swoje problemy. Takie jak np. kradzież drogiego zegarka, bójka sąsiedzka i tak dalej. Były to drobne, niewymagające zadania zabijające czas. Dzięki tym zleceniom, obaj domownicy mieli z tego jakąś korzyść.
John dzięki ludziom przychodzącym do jego mieszkania, mógł zbierać materiały na dalsze części jego książki. Powieści te, opowiadały o przygodach Sherlocka Holmesa. Napisał ich już 3 plus 12 krótkich opowiadań. Bardzo dobrze się sprzedawały, jednak jego wydawca od kilku dni czekał na kolejne części do druku. John był załamany, bo nie miał pomysłów na kolejne tomy, nie wspominając już o opowiadaniach. Klienci nie przychodzili, a nawet jeśli przyszli, to ich problemy albo nie były zbyt interesujące albo najzwyczajniej w świecie Sherlock machał głową na wszystkie strony i mówił obcesowo.
- Nudy, następny.
Sherlock natomiast z wizyt swoich klientów nie czerpał aż tak wielkich korzyści jak jego współlokator. Na początku zaspokajały nudę, dawały jego złożonemu umysłowi chwile rozrywki.Lecz potem sprawy stawały się tak oczywiste, że aż nudne.
Nie były warte jego uwagi.
- John-wyświadcz mi przysługę i nie wpuszczaj więcej tych ludzi. Głowa mi pęka od tych ich aury głupoty-położył się na kanapie zapalając papierosa. John dostawał białej gorączki, gdy widział Sherlocka Holmesa- głównego bohatera ze swoich opowiadań, w których był słynnym detektywem- palącego i użalającego się nad sobą.
- Jezu, mam tego dość. Chce dostać prawdziwą sprawę. Wreszcie złapać tamtego typa odpowiedzialnego za 2 ostanie sprawy.-ukrył twarz w dłoniach.
4 miesiące temu, dostali od Yardu całkiem ciekawą sprawę. Niby zwykłe morderstwo, ale najlepsze było w tym to, że ofiara została zamordowana 3 dni temu. Jakby ktoś to zaplanował, coś w stylu zbrodni doskonałej.
Druga sprawa dotyczyła pewnego bogatego mężczyzny, który skoczył z dachu. Wszyscy myśleli, że było to samobójstwo. Jednak zdaniem Sherlocka, nic nie wskazywało na to żeby ofiara zabiła się sama. Oprócz tego że był on uwielbiany przez społeczność, również skoczył 3 dni temu! W podobnym czasie co jego poprzednik. Oznaczało to tylko jedno, osoba, która to zrobiła zabiła te dwie osoby. Ponadto nie sama. Prawdopodobnie to była cała organizacja, za którą stał prawdziwy geniusz- Geniusz Zbrodni.
Wtem drzwi otworzyły się i do pokoju weszła lekko zdyszana pani Hudgson.
- Chłopcy, gość do was.-zakomunikowała z anielskim spokojem.
- No nareszcie! Ile można było czekać, Gregson!
Za panią Hudgson stał mężczyzna, brunet w średnim wieku. Był inspektorem naczelnym Scotland Yardu i to on jako jedyny darzył Sherlocka szczerym zaufaniem, jeśli chodziło o śledztwa.
- Nie było nic co by cię ominęło, Holmes-odparł i usiadł na kanapie. Obok niego usiadł John, a naprzeciwko na fotelu Sherlock z nowym papierosem w ręku.
- Dobra, gadaj. Co się dzieje?-Sherlock lubił być bezpośredni. Nie w jego stylu było przedłużanie rozmowy czy wesoła gadka szmatka. Wszystko musiało być szybko, już teraz, od razu. Liczył się czas.
- Okej,. Pamiętasz może tamte dwie bliźniacze sprawy sprzed parunastu miesięcy?
- Tak, pamiętamy-odpowiedział John za Sherlocka, który najwyraźniej nie dosłyszał pytania albo nie chciał go słyszeć. Tak czasami ma. Niestety.
- To wczoraj o około 12 wieczorem, została zamordowana kobieta.
- Coś więcej o niej wiesz? Czy tylko jej płeć- zaśmiał się Sherlock zaciągając się, przy tym buchając dymem prosto w twarz Johna.
- Elizabeth Cortes. Lat 26, zmarła na skutek uderzenia ciężkim przedmiotem w głowę. Nie znaleziono żadnych śladów, oprócz krwi pod jej paznokciami. Nie jej krwi rzecz jasna.
- A mogę wiedzieć, co to ma niby wspólnego z poprzednimi morderstwami?-zadał pytanie Sherlock.
- Otóż świadek incydentu zeznał, że widział przez krótką chwile napastnika. Pasuje on do naszego profilu...
- Wasz profil jest jak zwykle trafny-przerwał  mu z ironią.
- Sherlock!-Watson zbeształ bruneta.
- Oprócz tego, okazuje się, że zamordowana była popularną wokalistką. Ponadto była znana ze swojego sklepu...
- Coins Rose-znowu przerwał Sherlock-na drugim końcu miasta.
- Pewnie była też niezłe dziana.- uśmiechnął się- nasz Geniusz wybiera bardzo wpływowych ludzi. Bardzo ciekawe.
- Miała rodzinę?- wtrącił się do rozmowy John
- Brata. Ale wyjechał do Bułgarii. Narazie nie mamy z nim kontaktu.
- Genialnie!.-uradował się Sherlock, jakby wygrał w totka- nie miała rodziny, więc nie miała nic do stracenia. Ta logika jest całkiem niezła.
- Co ty wygadujesz, Holmes?
- Wytłumacz nam o co ci chodzi, Sherlocku-poprosił partnera Watson.
- No dobra, jak muszę-wstał z fotela- ale powiem to tylko raz-ostrzegł.
- A więc, kobieta, bogata, posiadająca ziemie, ponadto bardzo dobrze znana. Nie przypomina wam to czegoś?
- Chodzi ci o dwie poprzednie ofiary?-spytał Gregson wpatrując się z uwagą w Sherlocka.
- Mhm-przytaknął- jak myślisz, panie inspektorze-co łączyło ze sobą te trzy sprawy?
Gregson próbował wytężać swój tępy umysł.
- Napewno miejsce. Zostały zamordowane w tej samej dzielnicy w podobny sposób. Ponadto zgadza się profil psychologiczny sprawcy. Dlatego...
- Jezu, czy wy naprawdę jesteście tak nieinteligentni i niekompetentni?!- Sherlock oburzony podszedł do wystraszonego Gregsona.
- Już ci mówiłem, wasz profil sprawcy jest do dupy. Ale dobra powiem ci, bo nie jesteś jeszcze taki jak inni z twojego wydziału.
- Te sprawy łączą trzy rzeczy: czas, sposób, miejsce. Czas bo tamte osoby zostały zabite o około 24 w nocy. To prawda, że ofiary łączy sposób ich egzekucji-prawdopodobne samobójstwa albo uderzenia ciężkim przedmiotem w tył głowy. Miejsce jest całkiem podobne, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Tak naprawdę wszystkie te trzy punkty można wrzucić do kosza, bo nie są najważniejsze.
- To o co tak naprawdę chodzi?-zapytał już rozdrażniony i czerwony ze wstydu Gregson.
- Osoba, Gregson! OSOBA!- nasz Geniusz Zbrodni, którego dalej nie możecie wytropić.
- To nie nasza wina. Zbyt dobrze się ukrywa. A po za tym, powiedziałeś przed chwilą, że profil zabójcy jest niekompletny...
- WASZ PROFIL, Gregson. Mój się zgadza.
- Przygotowałeś portret pamięciowy zabójcy i nic mi o tym nie powiedziałeś?
- Zrobiłem go w głowie-odparł oczywistym tonem, biorąc już 8 w tym dniu szluga.
- Pomyśl. Facet morduje tych wszystkich ludzi wybierając sobie podobne dzielnice, czas i sposób. Dlaczego?- odpowiedź to... poprostu to wszystko zaplanował. Jego plan to przede wszystkim usunięcie bogatych ludzi naszego społeczeństwa i bezczeszczenie ich dobrego imienia. Taki właśnie jest jego cel.
I nie tylko jego rzecz jasna.
- Czyli sugerujesz, że jest więcej takich jak on?-działających i współpracujących z nim?
- Obstawiam, że to tylko pionki, których rozstawia sobie po jego własnej planszy. Oczywiście nie tylko on zabija. Naszą pierwszą ofiarę, zabił on we własnej osobie, żeby dać przykład. Drugą zabił jego pomagier, najbardziej zaufany. Ostatnią-nie jestem do końca przekonany, ale mogła to być zwyczajna pomyłka albo test. Najzwyczajniej mówiąc-nasz Geniusz Zbrodni, sprawdzał czy nie ma w swoich szeregach zdrajcy. Kazał któremuś zabić tamtą kobietę i przekonać się, czy faktycznie jest mu lojalny.
- Ale to tylko twoja teoria, jak mam rozumieć?
- Oparta na moich przypuszczeniach, wysnuta przed chwilą, sprawdzona w 89,9 procentach-na twarzy Sherlocka wykwitł przerażający uśmiech, który nieco zmartwił Johna.
- Panie Gregson.-wtrącił lekarz-może moglibyśmy, jeśli nie byłby to problem-sprawdzić ciało denatki. Napewno wtedy teoria Sherlocka wzrośnie do 100%.
- To samo chciałem powiedzieć, John-poklepał partnera- to jak, jedziemy?
- Zabraliśmy ciało zmarłej do kostnicy. Jest już niestety podawane rekombinacji.
- Cholera, Gregson!- dlaczego nie zatrzymałeś dla nas tego przeklętego ciała?!
- A skąd miałem wiedzieć, że chcecie je zobaczyć?
- Przecież to oczywiste.-Sherlock przymrużył oczy. Jego głowa zaczynała powoli pękać.
- Ale bardzo chętnie porozmawiamy ze świadkiem zdarzenia-znowu wtrącił pewnie John.
- Świadkiem?-Sherlock podrapał się po głowie.
- Obawiam się, że nie będzie chciała z wami rozmawiać. Gdy ją przesłuchiwaliśmy, w pewnej chwili wydarła się na nas i zarzekła, że nikomu nic nie powie na ten temat. Policja zgarnęła ją, najprawdopodobniej do szpitala psychiatrycznego. No cóż, po czymś takim każdemu może lekko siąść psychika.
- A nie miała żadnych bliskich krewnych? Przyjaciół?- dopytywał w napięciu John.
- Nic mi... albo chwila- wyjął coś ze swojej grubej teczki- kiedy spytaliśmy świadka o imię jakiejś zaufanej osoby ofiary, powiedziała tylko nazwisko.
Sherlock i John pochylili się nad aktami, by móc je odczytać.
- Moriarty.- odczytał Sherlock po dłuższej chwili. Cały czas trzymał w ręce niedopalonego jeszcze papierosa.
- Ta, tylko tyle zdołaliśmy się dowiedzieć.
- Oki, chodź John-zawołał już z przedpokoju Sherlock narzucając na siebie kapotę i  buty.
- Chwila, Sherlock!- gdzie ty idziesz?!- krzyknął za nim zdezorientowany John.
- No jak to gdzie?- jedziemy do tego Moriartiego.
- Ale tak nagle?
- No. Im szybciej tym lepiej. Nara, Gregson- odmachał tylko na pożegnanie i wyszedł z mieszkania.
————————————————————————
- To tutaj- dojechali po parunastu minutach przed posiadłość Moriartych. Znaleźli adres w budce telefonicznej. Nie spodziewali się jednak aż takiej chałupy.
Oto posiadłość Moriarty☺️😁

„If only we could be reborn into a different world"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz