Julka
W końcu tu jestem. Tak bardzo o tym marzyłam. Coś, co było jeszcze kilka lat temu nierealne dzisiaj dzieje się na moich oczach. Marzenia się spełniają.
Właśnie stoję przed drzwiami do swojego własnego domu. Wystarczy wsadzić klucz do zamka i go przekręcić, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Przeszłość? To, co wszystko przeżyłam zamknę za sobą i otworzę się na przyszłość i teraźniejszość? Jestem tu i teraz, powinnam się cieszyć, a nie mogę. Mimo wszystko wkładam klucz do zamka, przekręcam dwa razy i wchodzę do środka. Wchodzę do przedpokoju, ściągam buty i idę w głąb domu. Przechodzę obok kuchni, patrzę przez okno na ogródek. Rzucam okiem na salon. Zamykam drzwi od łazienki i idę na piętro. Na wprost znajdują się drzwi do garderoby, Po prawej sypialnia, która jest dość duża. Po lewej są drzwi do drugiej łazienki, a obok do małego pokoju. W końcu przyjechała firma przeprowadzkowa z moimi rzeczami. Wnieśli moje rzeczy na sam środek salonu. Nie miałam ochoty rozpakowywać wszystkiego teraz, więc wzięłam torebkę, przebrałam się i ruszyłam na miasto. Jest piątek wieczór i dużo ludzi krąży po mieście, ale udaje mi się znaleźć restaurację, która nie jest zbytnio zatłoczona. Usiadłam do wolnego stolika, zamówiłam kawę i makaron. W międzyczasie wyciągnęłam z torebki notatnik i zaznaczałam co udało mi się zrobić. Kelnerka przyniosła moje jedzenie, uśmiechnęła się i życzyła smacznego. Zabrałam się za jedzenie i zastanawiałam się jak rozpakować wszystkie moje rzeczy, które leżą w salonie. Do realnego świata przywrócił mnie dzwoniący telefon. Odrzuciłam, zapłaciłam rachunek i wyszłam.
Jest to bardzo przyjemny lipcowy wieczór. Mimo, że zaczyna się weekend to chcę wrócić do domu i odpocząć. W drodze powrotnej weszłam do sklepu na małe zakupy. W domu wyciągnęłam truskawki z siatki, umyłam je i wyszłam z nimi na taras. Poprzedni właściciel zostawił leżak, więc na nim też się położyłam. Może jednak nie jest aż tak źle jak myślałam, że będzie. Może przyszłość będzie lepsza. Jest lepsza. Jestem sama, ale w miejscu, w którym zawsze chciałam być. Słońce już prawie zaszło ale ja rozkoszowałam się każdym promykiem do końca. Zrobiło się trochę zimno, weszłam do domu i wzięłam telefon do ręki. Odpowiedziałam na wiadomości, sprawdziłam Instagrama, upewniłam się czy zamknęłam drzwi na klucz i poszłam z kartonem z ciuchami do góry. Wypakowałam go, wyciągnęłam piżamę, przebrałam się i położyłam się w sypialni.Obudziłam się wczesnym rankiem. Pierwsze promienie słońca wpadały już do mojej sypialni. Wzięłam telefon do ręki. 7 rano. Wstałam, zasłoniłam stare rolety i położyłam się z powrotem. Przewracałam się z jednego boku na drugi ale w końcu usnęłam. Nie chciałam wstawać tak wcześnie w sobotę. Drugą pobudkę zaliczyłam po 10. Wstałam, wzięłam ręcznik i poszłam pod prysznic. Zawinęłam włosy w ręcznik, ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Wyciągnęłam z lodówki jajka, zrobiłam jajecznicę i zaparzyłam herbatę. W międzyczasie ubrałam się w czerwoną hiszpankę do połowy uda. Rozczesałam włosy, wzięłam moje śniadanie i wyszłam na taras. Od rana było ciepło więc śniadanie na dworze było bardzo dobrym pomysłem. Zadzwoniłam na kamerce do przyjaciółki i zdałam jej relację z całego wczorajszego dnia, który i tak nie był zbyt ciekawy. Chciałabym, żeby ten dzień był odskocznią od tego co i tak mnie jeszcze czeka. Całe rozpakowanie rzeczy i mały remont są konieczne. Mimo wszystko dzisiaj chcę wyjść na miasto. Po rozmowie odniosłam talerz do kuchni i poszłam do jednego z kartonu po szczoteczkę i pastę do zębów. Pastę znalazłam ale po szczoteczce ani śladu. Przez to nałożyłam pastę na palca i nim umyłam zęby. Zapisałam sobie przypomnienie, żeby kupić nową.
Po 13 wyszłam na zakupy. Po drodze napotkałam nową sąsiadkę i zamieniłam z nią parę słów. Dowiedziałam się, że mieszka w tej okolicy od 12 lat i ma dwójkę dzieci. Jedno ma 7 lat, drugie wiozła w wózku, czyli mogłoby mieć z roczek. Bardzo miła kobieta, ale widać, że też zmęczona ciągłą opieką nad niemowlakiem. Kiedy skręciła w uliczkę prowadzącą do parku, ja poszłam prosto. W sklepie zakupiłam najważniejsze dla mnie rzeczy i powoli wracałam do domu. Była około 15:30. Stwierdziłam, że zrobię obiad i zrobię coś pożytecznego. Widziałam przez okno, że sąsiadka robi coś w ogródku. Wyszłam do niej.
-Gdyby chciała Pani chwilę kiedyś odpocząć, mogłabym zająć się dziećmi. To nie jest dla mnie problem.
-Jesteś strasznie kochana. Może kiedyś skorzystam z twojej propozycji, ale nie wiem czy chciałabyś zająć się takimi diabłami.
-Wszystko dałoby się ogarnąć.
-Jestem Elizabeth.
-Julka, bardzo mi miło.
-Mi również, może wpadniesz do nas dzisiaj na obiad? -Dzisiaj już jestem po obiedzie, może następnym razem. -Jutro możesz wpaść.
-Z miłą chęcią – rzuciłam jej szczery uśmiech – Nie będę już Pani przeszkadzać, a sama mam jeszcze rzeczy do rozpakowania.
-Mów mi Elizabeth, leć słońce.
Jeszcze raz się do niej uśmiechnęłam i wróciłam do domu. Wyrzuciłam dwa kartony ubrań na podłogę i zaczęłam segregować. W nich znalazłam czarną obcisłą sukienkę.
„A może bym poszła dzisiaj do klubu?"
Zwykle takich rzeczy nie robiłam, ale teraz nie ma przeszłości, jest teraźniejszość i przyszłość. Nie jestem tą samą osobą. Jest tu jeden bardzo znany klub, jak już mam do jakiegoś iść to właśnie do niego. Na pewno nic mi się nie stanie.
Wieczorem po przesortowaniu jeszcze 2 kartonów i ułożeniu ubrań wzięłam się za siebie. Znalazłam falownicę i pofalowałam włosy. Z kolejnego kartonu wyciągnęłam kosmetyki, pomalowałam się i ubrałam sukienkę. Zostały jeszcze buty. W adidasach do klubu bym nie poszła. Po 20 minutach znalazłam moje czarne, sznurowane szpilki. Założyłam je, obejrzałam się w lustrze i popsikałam perfumami. Muszę przyznać, że sama się sobie podobałam. Spakowałam portfel w kopertówkę i zadzwoniłam po taksówkę. Samochód podjechał, wsiadłam. Kierowca był cicho przez całą drogę. 15 minut później byliśmy na miejscu. Zapłaciłam za przejazd i wysiadłam. Weszłam do klubu.
Jest chwilę po 20, mimo, że jest weekend, a w tym wakacje to w klubie nie jest aż tak tłoczno. Może jeszcze jest za wcześnie? Nie wiem. Mimo to siadam na krześle przy barze i przeglądam menu z drinkami. Zamówiłam drinka „Caipirinha". W międzyczasie klub zaczął się zapełniać, muzyka zaczęła głośniej grać, a mnie zaczęła ogarniać panika. Chciałam wracać do domu, ale jestem tu i teraz. Nie jestem tą samą osobą. Muszę być odważna i nauczyć się żyć nowym życiem. Tak więc zostaję. Zamawiam tego samego drinka i szuram palcem po blacie. Wyciągam telefon z torebki, 22. Jest już tłoczno, dopijam drinka i wychodzę na parkiet. Większość ludzi jest już pijana. Czuję przepocone powietrze i oddechy innych ludzi. Niektórzy się przepychają, niektórzy tańczą. Większość się śmieje, w tym samym czasie kelner prawie potyka się o własne nogi i wywraca, ale jakoś utrzymuje równowagę i idzie roznieść drinki i koktajle do dalszych stolików. Muzyka przybiera na tempie, a ja zaczynam tańczyć. Sama. Daję się ponieść. W pewnym momencie podchodzi do mnie chłopak i wyciąga rękę gdy muzyka jest już wolniejsza.
-Mogę prosić do tańca?
-Jasne – podaję mu rękę.
Zaczynamy się wolno poruszać w jednym tempie. Przyciąga mnie bliżej siebie. Czuję po jego oddechu, że jest kompletnie pijany.
-Może masz na coś ochotę?
-To znaczy? – pytam zmieszana.
-No wiesz, nie musimy wcale tu być – kładzie swoją rękę coraz niżej moich pleców, a ja udaję, że mnie to nie rusza - Jestem James.
-Wiesz, może daj sobie spokój – nie brzmi to jak zdanie lecz bardziej jak pytanie, a mój towarzysz wcale nie zamierza mnie zostawiać. – Mówię serio, zostaw mnie.
-Szybki numerek nie wchodzi w grę? – zaczyna całować mnie po szyi. -Nie. Zostaw mnie.
Zaczynam się wyrywać, ale on wcale nie chce mnie puścić. Obrzydliwy człowiek, a ja myślałam, że będę bezpieczna. W końcu udaje mi się wyzwolić z jego ramion. Uciekam na drugi koniec klubu. Czuję zmęczenie, wściekłość i bezradność. Co mnie w ogóle tutaj przyciągnęło? Opieram się o ścianę, ciężko oddycham i ledwo powstrzymuję płacz. Co ja w ogóle jeszcze tu robię. Już dawno bym stąd wyszła. Zamykam oczy i wyrównać oddech.
-Hej, wszystko w porządku? – patrzy na mnie brunet, chociaż jest tu tak ciemno, że ledwo cokolwiek widzę. Podnoszę głowę i próbuję wyczytać coś z jego twarzy w tej ciemności. Wydaje się być zatroskany.
-Powiedzmy – odpowiadam po chwili namysłu. -Ale nie, nic nie jest w porządku. – Dopowiadam jeszcze chwilę później. Chcę stąd wyjść i nigdy więcej nie wracać. Zaszyć się w domu pod kołdrą z Netfliksem.
-Mogę Ci jakoś pomóc? – opiera rękę o ścianę tak, że po swojej prawej stronie już nikogo nie widzę.
Mogłabym odpowiedzieć, żeby mnie stąd zabrał, zostawił w spokoju, albo nawet pogrzebał żywcem byle bym tu nie była. Ale mówię:
-Zatańcz ze mną – on oddycha z ulgą, a ja próbuję zrozumieć co właśnie powiedziałam. Zanim to zrobię on podaje mi swoją rękę i ciągnie na parkiet. Przez chwilę zapominam, że jeszcze niedawno chciałam stąd wybiec, bo pijany chłopak mnie obmacywał i proponował „szybki numerek". Muzyka jest nie za szybka nie za wolna. Tańczymy w jednym tempie i z każdą chwilą suniemy w głąb parkietu. Na samym środku widać najwięcej, bo wszystkie światła są tu skierowane. Brunet zakłada mi kilka kosmyków za ucho i się uśmiecha. Jego uśmiech udzielił się też mi i poczułam jak dostaję rumieńców. Muzyka zwalnia, a ja kładę swoją głowę na jego ramieniu. Zwalniamy tempo razem z muzyką i zamykam oczy.
-Napijesz się czegoś? – pyta po chwili.
-Właściwie to tak – chłopak nie czeka ani chwili i ciągnie mnie do baru. Zamawia dla mnie drinka jakiego wybrałam.
-Ty nie pijesz? – pytam po chwili.
-Jestem samochodem – rzuca na mnie spojrzeniem i się uśmiecha, a ja zauważam, że ma brązowe oczy, i kogoś mi przypomina. Dostaję swojego drinka i siadamy przy barze.
-Jesteś z Anglii? – rzuca nagle.
-Nie, aż tak słychać akcent? – zaczynam się śmiać.
-A raczej jego brak – oboje zaczynamy się śmiać.
-Leci moja ulubiona piosenka! – szybko dopijam drinka, łapię go za rękę i ciągnę na parkiet.
-Słuchasz atb?
-Zdarza się – znowu się rumienie. On kładzie ręce na mojej talii, nie tak jak poprzedni chłopak i znowu jesteśmy jednością z muzyką. Piosenka się zmienia, staje się szybsza ale my tańczymy dalej. Robię któryś piruet z kolei i tracę równowagę,
-Gdzie lecisz? – chłopak łapie mnie w porę i znowu się uśmiecha, a ja bym chciała zobaczyć ten uśmiech w normalnym świetle.
-Tego nikt nie wie. O nie! – poczułam jak coś strzela w mojej szpilce. Cały obcas się odłamał. Moje ulubione szpilki pójdą do śmieci.
-Odwiozę Cię do domu. Potańczymy następnym razem.
Nie zastanawiam się od razu kiwam potakująco głową, chłopak bierze moją torebkę w jedną rękę, drugą pomaga mi dojść do jego auta. Otwiera mi drzwi, wsiadam. Powiedziałam mu gdzie ma jechać i ruszyliśmy w trasę. Na ekranie wyświetlała się 2:30. Nie spodziewałam się sama, że spędzę w klubie tyle czasu. Poczułam jak uderza we mnie zmęczenie. Podczas drogi leciała jakaś muzyka. Spoglądałam na bruneta co jakiś czas, za wiele nie widziałam, bo ciągle jest ciemno. Tylko lampy z drogi oświetlają nasze twarze i muszę przyznać, że jest przystojny z profilu, bo tyle najwięcej widziałam w miarę jasnym świetle. Do końca walczyłam ze sobą, żeby nie zasnąć.
„Potańczymy następnym razem". Co on miał na myśli? Będzie jakiekolwiek następnym razem?
-Jesteśmy na miejscu – wybudza mnie z zamysłu z ciepłym uśmiechem. Wysiada, otwiera moje drzwi i podaje rękę. Odprowadza mnie pod same drzwi.
-Dziękuję, bardzo dziękuję – mówię od razu.
-Nie ma za co, jestem Mason.
-Julka – ściskam jego dłoń.
-Mogę Cię jutro gdzieś zabrać? Około 13? – jego uśmiech się jeszcze bardziej rozszerza.
-Jasne, dostanę moją torebkę? – wskazuję na nią palcem.
-Oczywiście. Słodkich snów, Julka – odgarnia moje kosmyki za ucho.
-Śpij dobrze, Mason. Bezpiecznej drogi.
Odprowadzam go wzrokiem aż wsiądzie do samochodu. W torebce znajduję klucze, przekręcam zamek, ściągam buty i idę od razu do łazienki. Związuję włosy w kitkę, zmywam makijaż i przebieram się w piżamę. Idę do sypialni. Ustawiam budzik na 10, zasłaniam rolety i uchylam okno. Kładę się, przykrywam kołdrą i próbuję przeanalizować co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru. Co to za Mason, gdzie chce mnie jutro wziąć i czemu ja się na to zgodziłam. Chwilę później zasypiam ze wszystkimi pytaniami, na które nie znam odpowiedzi.
CZYTASZ
co nas zmieniło?
Romancedziewczyna spotyka piłkarza o którym mogła tylko śnić, powoli zaczyna to zmieniać ich relacje. Nasuwa się jedno pytanie, czy ta relacja przetrwa?