Wsparcie od przyjaciół

49 3 0
                                    

Zaczęłam się rozglądać dookoła ludzi, którzy stali przerażeni i patrzyli prosto na mnie. Jakby widzieli ducha. No tak, nie widzieli mnie równe parę miesięcy, więc się nie dziwię, że są tak zmieszani. Powoli wstałam trzymając się za bolące kolana i odwróciłam wzrok w stronę Kevina, który się patrzył na mnie z nienawistnym uśmieszkiem.

 - Kevin, posłuchaj mnie. Wiem, że przez ciebie przechodzi nienawiść i chęć zabicia mnie, ale zrozum, że tym nic nie wskórasz.  Straszysz za to niewinnych ludzi - mówiłam powoli i spokojnie, by go bardziej nie zdenerwować.

 - Ci ludzie niszczą naszą ziemie i naszą piękną moc! - krzyknął wściekły, przez co rozszedł się czerwony prąd wokół niego.

 - Doskonale to rozumiem. Mamy prawo być wściekli. Ale MY nie jesteśmy lepsi. My też jesteśmy ludźmi. Zmutowanymi, ale jednak wciąż ludźmi. Mamy uczucia, mamy swoje prawa, których musimy przestrzegać. Musimy bronić ludzi, a nie ich zabijać. Jestem wściekła na T.A.R.C.Z.Ę. za to, co mi robili, ale robili to dla dobra ludzi. By zobaczyć, co ta moc może zrobić w przyszłości. Jakich szkód narobić. Mogli to robić delikatniej, ale to nie ważne w tej chwili.... - zrobiłam mały krok w jego stronę, na co warknął ostrzegawczo - Kevin, posłuchaj mnie. Wiem, że w głębi duszy jesteś dobrym człowiekiem, który był w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Ta moc niszczy ciebie od środka, sprawia, że chcesz niszczyć. Proszę, skończ z tym. Chcę ci pomóc. 

Patrzył na mnie swymi pustymi oczami przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Patrzyłam na niego poważnym wzrokiem, bo coś czułam, że się może nie zgodzić. Nawet prąd przepływający po moi ciele dawał znaki, żebym szykowała się na wielkie uderzenie. I wtedy się zaczęło....

Chwycił mnie mocno za ramiona i odrzucił z gigantyczną mocą na ogromny hotel, który był blisko wieży taty. Upadłam wręcz pod nim i poczuła krew na języku, a w prawym ramieniu poczułam szarpiący ból. W uszach usłyszałam głośne piski. Podniosłam załzawione oczy i zobaczyłam niewyraźnie jak do mnie podlatuje. 

 - Skoro tak pragniesz ratować tych durnych ludzi, to proszę bardzo! - krzyknął mi prosto w twarz. 

Po tym wyciągnął mocą kable z ziemi i rzucił je w stronę uciekających ludzi. Zrobiłam wielkie oczy i chciałam do nich podbiec, ale zamiast tego poczułam, że się unoszę. Spojrzałam na ręce, które wykreowały duże strumienie w palcach i pomogły mi lecieć. Świetnie, kolejna moc do kolekcji. Szybko podleciałam do tej rodziny i wykreowałam za pomocą mocy niebieską tarczę, która zniszczyła niedobry prąd. Zerknęłam na rodzinę i dałam im znak głową, że pora uciekać. Podziękowali mi szybko i uciekli w jakieś bezpieczne miejsce. Szybko odwróciłam głowę w stronę Kevina, który zaczął mnie uderzać kulami energii. Omijałam je jak tylko mogłam robiąc uniki i  starając się przechwytywać te, które leciały w stronę ludzi. Zauważyłam szybko, że jak złapałam jedną kulę, to z czerwonej stawała się niebieska. Czyli potrafię go wyleczyć, warto wiedzieć. Ale zanim zdążyłam to przetrawić, powali mnie na ziemię mocno bijąc po twarzy. Chwyciłam go za ręce i odrzuciłam wiązką energii na sąsiedni budynek. Wstałam zła i trzepałam się minimalnie ze strachu ścierając krew z nosa. 

 - Poddaj się lepiej, Sandra. Nigdy nie wygrasz ze mną w pojedynkę. - rzekł złowieszczy wylatując z budynku - Nie masz aż tyle energii w sobie, by mnie pokonać. 

 Zaczęłam gorączkowo myśleć, by coś zrobić, ale zauważyłam koło siebie nadlatującą maszynę i poczułam w sobie minimalnie większą energię niż zawsze. I to bardzo znajomą. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie, by nie zauważył i spojrzałam na niego.

 - Może masz rację. Jestem jeszcze słaba, a energia we mnie powoli wygasa. Czuję to z każdym ruchem mięśnia. Ale przypomnę ci coś. Pamiętasz jak w biurze byłeś zawsze zdzwiony, kiedy wyrabiałam się ze wszystkim. Odpowiadałam wtedy....

Córka bohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz