Początek

36 1 0
                                    

Po niecałych dwóch miesiącach nauki w pierwszej klasie liceum nasz wychowawca wpadł na pomysł, aby odpocząć od nauki i nawdychać się trochę świeżego powietrza. Tak, więc w poniedziałek rano, cała, zwarta i gotowa klasa stała i oczekiwała na autokar, który miał nas zawieść na niezapomnianą przygodę.

Czas mijał, a ja z przyjaciółmi zdążyliśmy zjeść paczkę chipsów i wypić po puszce Coli oraz zanudzić się na śmierć. W końcu, z trzydziestominutowym opóźnieniem, kierowca dotarł na miejsce, wytoczył się z pojazdu i zaczął wkładać nasze torby i walizki do bagażnika. Pod nosem mruknął, że możemy wsiadać.

Razem z chłopakami siedliśmy na tylnie siedzenia. Było ich pięć, a nas trzech, więc położyliśmy nasze plecaki i torby tak, aby zająć pozostałe miejsca. Ja, Karol i Michał wszędzie chodziliśmy wspólnie, razem siadaliśmy w ostatnich ławkach z tyłu klasy, dzieliliśmy się jedzeniem, graliśmy w gry i należeliśmy do jednej drużyny piłki ręcznej. Nawet mieszkaliśmy w pobliżu, więc zawsze mogliśmy się spotkać. Nie znaliśmy się długo, a jednak traktowaliśmy się jak brat brata.

Do pojazdu wszedł niski, łysy mężczyzna. Nie znaliśmy go. Spojrzałem na jego strój. Miał na sobie białą koszulę na guziki ciasno opinającą pokaźny brzuszek, pod szyją czerwoną apaszkę, kowbojski kapelusz i sztruksowe, jasno brązowe spodnie z wieloma kieszeniami oraz kurtkę z kompletu z rękawami zakończonymi frędzlami. Pod nogami obutymi w potężne, czarne martensy miał plecak moro. Był tak wypakowany, że zacząłem się martwić o wytrzymałość zamków. Chociaż w sumie przypominał też damską torebkę, bo zapewne znajdowało się tam dosłownie wszystko.

- Wygląda, jakby te ubrania wziął z wypożyczalni strojów na karnawał. - Zaśmiałem się cicho pochylony w stronę moich kumpli.

- E, proszę pana, to nie western! - Szepną Karol, tak, że tylko my go słyszeliśmy.

- Chłopaki, proszę nie bądźcie niemili. - Powiedziałem ironicznie. - Może on już czuje klimat Halloween? Przecież nic w tym złego. My też lubimy się przebierać i zbierać cukierki, smarować klamki pastą do zębów... - Razem wybuchliśmy śmiechem na wyobrażoną scenę z mężczyzną w roli głównej robiącego wszystkie te rzeczy.

- Witajcie, nazywam się Antoni Dymitruk i będę waszym przewodnikiem podczas waszej...

Nikt już nie słuchał, co było dalej. Niektórzy wyciągnęli telefony, inni jedzenie, co poniektórzy książki, a większość ułożyła się do snu. Ja z braku chęci do robienia czegokolwiek, zacząłem się wszystkiemu przyglądać. Ślizgałem wzrokiem po bagażach na półkach, krajobrazie za oknem, poszukałem wzrokiem telewizorka i dokładnie obejrzałem wzór pokrowców na siedzeniach autokaru. Mój wzrok zatrzymał się na bocznym lusterku. Odbijała się w nim twarz nowego opiekuna, który jak się okazało - prowadził. Pomimo wcześniejszych żartów, jego osoba budziła we mnie niepokój. Wkrótce zamknąłem oczy i pod wpływem kołysania pojazdu odpłynąłem. Śniły mi się oczy mężczyzny. Nie mrugały, lecz co jakiś czas przeszywał je złowieszczy błysk.

Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz