przetrwanie

16 1 0
                                    

 - W porządku? - Usłyszałem głos. Otworzyłem powoli oczy i dwukrotnie zamrugałem. Wylądowałem! Nie spadłem! Po chwili uświadomiłem sobie, że ktoś owija ramię wokół mojego pasa i przyciska mnie do kory drzewa. Zrumieniłem się.


 - T-tak. - Odchrząknąłem. - Chyba nie powinniśmy tu zostawać - kiwają głową w stronę w stronę dwójki mężczyzn, którzy szykowali się do skoku. Przytaknęła mi.

Weszliśmy jeszcze wyżej. W napięciu obserwowaliśmy jak Dymitruk bezpiecznie wylądował. Kolejny skoczył łysy, ale się zachwiał. Pierwszy chciał go podtrzymać, ale nieudało mu się. Jego wspólnik spadł z głośnym krzykiem.

 - Albo nie przeżył, albo połamali kręgosłupy. Nawet jeśli to drugie, to nie będzie nam dłużej przeszkadzał. - Oceniła z zimną krwią. - Z drugim niestety będziemy musieli się zmierzyć. Gotowy? - Skinąłem głową. Ta dziewczyna była niemożliwa. W skupieniu czekaliśmy na starcie.

Wszystko stało się szybko. On podszedł, ona pchnęła go nożem. Krzyknął, zachwiał się i chwycił ją za rękę. Porwana spadła razem z nim, ale na szczęście (w nieszczęściu) spadła na jeden z pobliskich konarów. Mężczyzna padł trupem obok swojego towarzysza.

 - Weronika! Żyjesz!? - Zawołałem i zacząłem szybko schodzić.

 - Nie... Daj mi spokój – jęknęła, gdy nachylając się nad nią zacząłem potrząsać jej ramionami. Leżała przewieszona przez gałąź i nie mogła się poruszyć. Pomogłem jej wstać i zejść z wysokości.

Po chwili wszyscy staliśmy tworząc okrąg w lekkiej odległości od pola bitwy. Weronika leżała po środku obmacując sobie brzuch. Po jej minie można było stwierdzić, że nie sprawiało jej to przyjemności, a wręcz ból. - ,,Byliście niesamowici!", ,,Dokładnie!", ,,Jak wam się udało to zrobić?", ,,Ten parkour po drzewach był niesamowity!" ,,Ale to było straszne i ekscytujące zarazem!", ,,Sceny jak z jakiegoś filmu!" - Zewsząd otaczały mnie głośne komentarze kolegów i koleżanek z klasy, jednak nie mogłem rozróżnić, który głos należał do kogo. Byłem wykończony.

 - CISZA! - Weronika usiadła lekko się przy tym krzywiąc i zaczęła mówić. - Tę bitwę wygraliśmy, lecz to jeszcze nie koniec. Musimy bezpiecznie wyjść z lasu i to w jak najkrótszym czasie, bo jestem pewna, że nie mamy wystarczająco dużo środków do życia. Poza tym, jesteśmy bezbronni, a ja ranna. Prawdopodobnie połamałam sobie kilka żeber. Przeżyję. – Odpowiedziała na przestraszone spojrzenia.

 - Zastanawiałem się czy gdzieś znajdziemy pomoc. Co prawda nie mamy telefonów, ale "przewodnik" - mówiąc te słowa zrobiłem w powietrzu małe króliczki palcami - Dymitruk mówił, że las jest największym rezerwatem w Polsce, ale na pewno prędzej czy później kogoś tu spotkamy, no nie?

 - Możesz mieć rację, ale musimy być przygotowani na najgorsze. Zbierzcie proszę wszystkie plecaki i torby. Zrobimy mały remanent i zadecydujemy wspólnie, co dalej.

Z bólem serca położyłem dwie paczki chipsów, kilka batoników i napoje, które mi zostały na stosie żywności. Inni robili to samo. Najbardziej przydatne rzeczy znaleźliśmy w wielkich plecakach poszkodowanej dziewczyny-wojowniczki i porywacza. Były tam między innymi litry wody, liny, koc, pożywne kanapki, a nawet znalazły się zapałki kilka kompasów, które wcześniej używaliśmy do lokalizacji czerwonych wskazówek. Według rozkazu Weroniki rozdzieliliśmy łupy po równo i zapakowani stanęliśmy w tym samym miejscu, co poprzednio.

 - Co proponujecie? W którą stronę idziemy? Zróbmy może głosowanie. Kto jest za pójściem na północ? - Kilka osób podniosło rękę do góry. - Przyszliśmy z zachodu. Myślę, że skierowanie się w tamtą stronę byłoby ryzykowne. Moglibyśmy natrafić na pozostałych ludzi Dymitruka. - Wszyscy pokiwali głowami na znak zgody. - Ile osób jest za wschodem? Reszta głosuje na południe?

 - Czemu nie pójdziemy po prostu za czerwonymi wstążkami, tak jak wcześniej? - Zapytał Hubert - klasowy przygłup, wagarowicz i śmieszek. - Przecież ten pan mówił, że celem naszej wędrówki jest hotel. - Wszyscy spojrzeli na niego jak na dziwaka. - No, co?

 - Przecież nie mamy pewności, że mówił prawdę. - W końcu odezwała się Weronika. - Tak samo mówił, że to gra terenowa. Tylko, że, cholera jasna, nie wspomniał nic o walczeniu o życie! - Krzyknęła pod wpływem emocji. Złapała się za głowę i zaczęła chodzić tam i z powrotem. Po chwili się uspokoiła. - Przepraszam was. Zbierajmy się, przed nami długa droga.

Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz