Rozdział 1

19 0 2
                                    


-Ale żenada- westchnął stinky, po czym wrzucił czytany przez siebie dziennik ,,Super fajnej grupy'' w ogień.-Czy naprawdę byłem taki głupi, czy to ta Gloria coś w tym namieszała?

Stinky jak zwykle w południe poszedł obejrzeć swój LAPIS, jednak kamyka tam nie było. Krasnolud przeszukał całą swoją jaskinie- nie było to trudne, bo w jaskini Stinkyego był tylko kamień służący do siedzenia, kamień służący jako stolik i kilka kamieni wokół małego ogniska w którym właśnie spalił się ten zeszyt Glorii.

- To pewnie te okropne chciwe żabo-motyle ukradły mi mój skarb- po namyśle wrzasnął Stinky - więc muszę udać się na łąkę!!!

Lecz zanim Stinky udał się na łąkę jeden z kamieni w jego jaskini zaczął dziwnie wibrować.

Stinky podniósł kamykofon i usłyszał głos wydobywający się ze środka urządzenia.

-Hej jestem Gloria, pamiętasz naszą super fajną grupę..

Lecz Gloria nie zdążyła nawet dokończyć zdania, bo Stinky wrzasnął

-GLORIA, JA NIE MAM TELEFONU!!!!!!- po czym wyrzucił swój kamykofon w przepaść.

Potem jakby nigdy nic udał się na łąkę.

Na łące Stinky nie znalazł LAPISU lecz Sylwestra.

-Ej, ty barani łbie czemu nie gonisz tej swojej pszczółki???

-A co cię to.... - odparował Sylwester- Ale jeśli musisz już wiedzieć wyniosła się z łąki z żabo-motylami.

-I co, czemu ich nie złapałeś, pewnie sadło ci za bardzo ciążyło.

Wiesz, próbowałem, a tak w ogóle to pozwól mi w spokoju obejrzeć mój ulubiony program, leci tylko raz dziennie!!!

-No wiesz przecież, że ta wizyta nie sprawia mi przyjemności, jeszcze nie zapomniałem twojego głupiego żartu....

-To po co tu przylazłeś ty ogrodowy gnomie, lepiej było gdy siedziałeś w swojej zimnej jaskini i piłeś trutkę na lisy.

-Masz coś przeciwko mojej jaskini!!!!

-No dobra do rzeczy Stinky.

-Ok, przyszedłem tu by złapać te okropne żabo- motyle, ukradły mi mój skarb.

-A jaki masz skarb- spytał z chciwym błyskiem w oku Sylwester.

-Nie twój interes- Odparował Stinky, bo zauważył minę Sylwestra. - ty chcesz złapać pszczółkę, ja żabo- motyle, chwilowy sojusz.

-Dobra, ale wciąż cię nie lubię.


No i tak Stinky i Sylwester zaczęli swoja oryginalną przygodę.

Następnego dnia obaj związani chwilowym sojuszem wrogowie spakowali swoje manatki i wyruszyli w drogę. Wedle ich wiedzy Owady ruszyły na południe w stronę gór. Pierwszy dzień minął szybko, choć został szczodrze przyozdobiony docinkami obu panów. Drugiego dnia, chyba w południe Sylwester i Stinky zobaczyli na swojej drodze chłopaka.

-Ej, Synku co tu sam robisz, mama się o ciebie nie martwi??- Zapytał Sylwester trochę zaczepnie ale było po nim widać, że usilnie starając się by jego głos nie zabrzmiał tak jak zwykle, czyli niemiło.

-A tam, chodzę sobie sam po lesie- odparł jakby od niechcenia młodzieniec.

-Jak masz na imię?

-Antek, proszę panów, w domu mnie nie chcą, bo myślą, że jestem wampirem albo, że jestem opętany więc większość czasu spędzam sam w lesie.

Niezwykła przygoda StinkyegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz