Część druga

565 41 133
                                    

W tworzeniu prowadził mnie fantastyczny utwór Toma Odella — Can't Pretend

***

Su pośpiesznie wpychała wygniecione ubrania do pustej walizki. Nie było tego dużo. Grzebała w szerokiej szafie, znajdując pojedyncze części garderoby. Znoszony t-shirt, kilka par majtek, ulubiona piżama. Chociaż pomieszkiwała tu od dwóch miesięcy, Draco nie przygotował dla niej choćby lichej szuflady, a kiedy chciała zrobić to sama, natknęła się na listy.

Przewiązał je kobaltową apaszką, pachnącą aromatyczną czekoladą z silną waniliową nutą. I choć nie powinna, to zdjęła z nich tę jedwabną wstęgę, a później czytała.

Raz.

Drugi.

Za trzecim razem udało się jej nawet nie rozpłakać. Przepełniała ją gorycz i złość. Oszukał ją. Oszukiwał ją i tę drugą. A może pierwszą? Na pewno jedyną.

Na powrót wsadziła każdy z nich do zaadresowanej koperty. Jeszcze raz spojrzała na starannie wykaligrafowany adres, a potem wcisnęła je wszystkie do swojej torby. Do Anglii powinny dotrzeć najpóźniej w przyszłą środę. Tyle czasu jej wystarczy.

***

Był piątek, kiedy wparowała do jego mieszkania po resztę swoich gratów. Nie chciała zostawić tutaj niczego. Już i tak zbyt wiele jej zabrał. Rzeczy przynajmniej mogła odzyskać.

Energicznie wrzucała kolekcję swoich winyli do dużego kartonu. Miała nadzieję, że go nie zastanie. Zazwyczaj o tej porze był w pracy, ale teraz uparcie patrzył, jak na zawsze odchodzi z jego życia.

— Su! Do cholery! Spójrz na mnie! — wrzasnął, szukając jej czarnych oczu.

Kobieta gwałtownie podniosła butny wzrok.

— Gdzie, do kurwy nędzy, są moje listy?

Uśmiechnęła się krzywo i na powrót zaczęła zbierać swoje bibeloty z salonu.

— Podejrzewam, że właśnie przekraczają Atlantyk.

Draco zacisnął dłonie w pięści tak, aż pobielały mu knykcie. Przeczuwał, że to zrobiła, od kiedy podczas rozstania rzuciła mu lichą aluzję. Przez ostatnie dni próbował sobie wmawiać, że zabrała je do siebie, albo przynajmniej w przypływie gniewu spaliła je na miejscu, jednak nie taka była Su. Susannah była mściwa i nieustępliwa, a obnażenie jego sekretów było wręcz idealną zemstą. Czy zasłużył? Z pewnością, lecz o stokroć bardziej wolałby, aby Su wyżyła się wyłącznie na nim, a nie na jego Hermionie.

— Dlaczego to zrobiłaś?!

Czarnowłosa spojrzała na niego jakby łagodniej. Dostrzegł, że obsydianowych oczach za prawdziwą furią, ukrywał się ból. Cierpiała, chociaż nieudolnie starała się to ukryć.

— Bo nie mogę dłużej udawać!

— Czego?!

— Tego, że pasuje mi bycie drugą opcją!

— Nie jesteś żadną drugą opcją!

Susannah zaśmiała się gorzko.

— Naprawdę? To może powiesz mi, kim tak właściwie jestem? Znośnym towarzystwem? Chwilowym kaprysem? Całkiem przyzwoitą kochanką? No powiedz mi Draco, kim do cholery dla ciebie jestem?

Milczał chwilę, szukając właściwego słowa, jednak wszystkie okazywały się jedynie jednym wielkim kłamstwem. To nie tak, że nic dla nie znaczyła. Zauroczyła go, to fakt. Nawet na chwilę przejęła jego myśli na własność. Jednak nigdy nie zdołał jej pokochać. Chociaż naprawdę się starał. Chodził na każdy jej koncert, nauczył się hiszpańskiej kuchni i dawał niesamowite orgazmy. Ze wszystkich sił pragnął wyprzeć dawne uczucie i zastąpić czymś nowym, świeżym. Był głupcem, myśląc, że można zastąpić coś niezastąpionego.

Na zawsze Twój, Draco | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz