2

4 0 0
                                    

Wyszedłem z pokoju. Moim oczom ukazał się rozległy korytarz o takim samym brudnozielonym kolorze ścian. Na suficie wisiały podłużne, plastikowe lampy, podłoga pokryta była szarą, przetartą wykładziną. W powietrzu unosił się słodkawy zapach wilgoci i leków. Zaraz obok mnie stał automat z przekąskami. W absolutnej ciszy słychać było ciche buczenie. Musiał być uruchomiony, mimo że miejsce wyglądało na opuszczone. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się produktom. W automacie dostępne były jedynie słodkie napoje w puszkach. Momentalnie ogarnęło mnie uczucie pragnienia. Wyjąłem monety z kieszeni i wrzuciłem do urządzenia, wybierając odpowiedni numer. Nasłuchiwałem jak monety odbijają się we wnętrzu urządzenia z głośnym echem, aby po chwili ujrzeć je z powrotem. Spróbowałem jeszcze raz. Znowu nie zostały przyjęte. Przyjrzałem się im dokładnie. Były to malutkie srebrne krążki z wygrawerowanym znakiem w kształcie litery "F". Nigdy wcześniej nie widziałem podobnych monet. Automat najwyraźniej też ich nie czytał. Wciąż doskwierało mi ogromne uczucie pragnienia. Spojrzałem przed siebie. Korytarz wydawał się nieskończony, w równomiernych odstępach znajdowały się wejścia do sal, żadne z nich nie miały drzwi. Automatów sprzedających napoje, również było więcej, wszystkie podłączone do zasilania. Zacząłem iść przed siebie, zaglądając do pokoi. Każdy wyglądał tak samo, jak ten, w którym się obudziłem. Ten sam układ mebli, kolor ścian, wykładzina, a nawet wieszak z czarnym płaszczem. Sprawdziłem również pozostałe automaty, ale żaden z nich nie czytał owych monet. Korytarz ciągnął się przede mną nieskończoną linią. Ogarnął mnie lęk i wewnętrzny chłód. Poczułem pustkę i bezsens. Byłem zbyt zmęczony, żeby iść dalej. Kim jestem i jak się tu znalazłem? Nie pamiętam nic.  Usiadłem na podłodze obok automatu z napojami. Wykładzina była pokryta kurzem i wilgocią. Spojrzałem na swoje dłonie. Długie, kościste palce o odcieniu chłodnej bieli były pokryte zaschniętą krwią. Na jednym z palców prawej dłoni zauważyłem srebrną obrączkę z wygrawerowanym numerem "100270". Po co w szpitalu mieliby zakładać obrączki? Oparłem głowę o ścianę. Była zimna i wilgotna. Zmęczenie i senność odbierały mi resztki świadomości. Poczułem ogromną potrzebę bliskości. Nie wiem ile dokładnie minęło czasu, odkąd obudziłem się w tym miejscu, ale samotność zdążyła wtargnąć mi do serca. Czy ja w ogóle posiadam serce? Przyłozlżylem dłoń do klatki piersiowej. Pod palcami poczułem nieregularne wypustki, ale nic więcej. Rozpiąłem mlecznobiałą koszulę, którą miałem na sobie. W okolicy serca widoczna była duża zasklepiona rana. Moje ciało pokrywały liczne blizny i krwiaki, skóra była blada i zapadnięta, a spod niej widać było liczne żebra. Jak to możliwe, że wciąż żyję? Skąd tyle blizn? Zapiąłem guziki koszuli z powrotem. Zamknąłem oczy. Czułem jak sen się zbliża lecz mój błogi stan przerwał głośny jazgot metalowych drzwi. Wzdrygnąłem się gwałtownie, uderzając plecami o automat. Wstałem powoli pocierając dłonią bolące miejsce. Ruszyłem przed siebie korytarzem w stronę źródła dźwięku. W miejscu, w którym jeszcze do niedawna stał automat z napojami, wyrastały dwa metalowe skrzydła windy. Była otwarta, w środku świeciła się maleńka żarówka, a wnętrze było oklejone linoleum imitującym jasne drewno. Zszokowany stałem i patrzyłem na ogromną, metalową paszcze. Pomyślałem, że to moja szansa, że winda przeniesie mnie do miejsca, z którego przybyłem. Niepewnym krokiem podszedłem do windy i powoli dotknałęm stopą platformy. Sprawiała wrażenie stabilnej, mimo że jej stan wizualny pozostawiał wiele do życzenia. Zaryzykowałem i wszedłem do środka. Drzwi momentalnie zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Zorientowałem się iż winda nie posiadała żadnych przycisków z numerami pięter. Przywarłem do ścianki, czując jak winda zaczyna obsuwać się w dół. Moje ciało sparaliżowane ze strachu nie mogło wykonać żadnego ruchu. Przez moją głowę przebiegało tysiąc myśli, zacząłem żałować swojej decyzji. Byłem głupi pakując się tutaj. Spadałem tak już kilka dobrych minut, kiedy nagle winda zatrzymała się gwałtownym szarpnięciem by po chwili wystrzelić w górę. Nie mogąc utrzymać równowagi upadłem na zakurzoną, metalową platformę. Sunąłem tak szybko, że nie mogłem złapać oddechu. Leżałem, twarzą w dół, czując jak powoli tracę przytomność.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 18, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W CIEMNOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz