Rozdział 1

121 8 2
                                    

To był spokojny dzień. Słońce ogrzewało swym dotykiem, delikatny wiatr rozwiewał włosy, a woda leniwie szumiała. Żyć nie umierać, prawda?
Ale ja mam już dość tego miejsca. Codzienny 9-kilometrowy marsz do szkoły w jedną stronę, a w drugą- jazda na rowerze. Zaś zimą wstawanie o 4 nad ranem i odśnieżanie.
I jak tu nie zfiksować?
Przynajmniej dobrze, że miałyśmy towarzystwo. Miałyśmy, to znaczy ja -Ruby- i mama.
Ale tacy sąsiedzi!
Zwariowana babka mieszkająca z kotami w małym obskurnym domku pod lasem. Wyżej, bogaci biznesmeni koczujący razem ze swoim synkiem, Lee. Taa, dobrze myślicie, moim rówieśnikiem, który był szkolną gwiazdą. Sami wiecie. Całe życie otoczony przez dziewczyny, świetne oceny, grzeczny uczeń, wysportowany futbolista... No i uroda. Skłamałabym mówiąc, że nie jest przystojny, ale grrrr. Zresztą.
Może nie znałam go zbyt dobrze, ale jego zachowanie do outsiderów było wręcz odrażające.
Przykład.
Udawał, że jestem niewidzialna, popychał w drzwiach, czasami wyśmiewał się z mojego stylu życia. Kilka dni temu ochlapał mnie błotem jadąc do szkoły swoim wypasionym Jeep'em.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego moja mama go lubi. Ja ona zawsze powtarza? A , :" Nie rozumiem, Ruby June Wing, dlaczego nie przyjaźnisz się z tym kulturalnym chłopcem. Przecież nic ci nie zrobił, a mi zawsze mówi "dzień dobry". "
Ha, powalony ten świat.
Ale skończmy rozmowę o tym chłoptasiu. Mam inne zmartwienia, na przykład....
-Ruby, ruszaj tyłek! - głos mamy przerywa moje codzienne przemyślenia - Spóźnisz się do szkoły!
Chowam głowę pod poduszkę, ale i tak wiem, że nie wygram. No, z pewnością nie zdążę. Jest 6:20, a lekcje zaczynają się o 8:00..
- Już idę! - odkrzykuję rodzicielce i wyskakuję spod kołdry.
Pędzę do łazienki zrobić szybką poranną toaletę i z prędkością światła wskakuję w granatowe rurki, zwykły czarny T-shirt, a na górę ubieram kurtkę w moro.
Chwytam plecak i zbiegam w dół po schodach. Zatrzymuję się tylko przed zdjęciem mojego brata, który zginął na froncie jako żołnierz.
- Kocham Cię, Hunter. -szepczę, dotykając opuszkami palców jego twarzy.
Tak bardzo mi go brak. Był dla mnie przyjacielem, ojcem i bratem w jednej osobie.
Ale nie płaczę. Mam stalowe nerwy i jestem bez uczuć. Od dwóch lat nie uroniłam ani jednej łzy. Naprawdę.
- RUBY!!!-
Ups, chyba zdenerwowałam mamę.
Wpadam do kuchni i całuję mamę w policzek.
-Weź śniadanie.- kobieta "opędza" się ode mnie.
- Lecę!
-Chudzielcu, a kluczyki do twojego super-nowiusieńkiego motoru? - rzuca przedmiotem.
- Dziękuję! - posyłam jej calusa w powietrzu - Będę o 17:00 ! Mam jeszcze trening - zatrzaskuję drzwi za sobą.
W pośpiechu otwieram garaż i zapalam crossa. To było moje marzenie. Uwielbiam adrenalinę. No i o książkach nie zapomnijmy.
Zakładam kask i przy okazji spoglądam w okno bogatych sąsiadów. Co dziw, świeci się u nich światło. Wow.
Wciskam nogą dwójkę i ruszam z miejsca kierując się na drogę. Przygazowywuję do 90 i jadę przed siebie.
**********
Dokładnie po 10 minutach parkuję przy Ice High. Dziwna nazwa... Kto normalny nazywa liceum "lodowe" ??
Parkuję obok Jeep'a Lee, który jest już w budzie. Niesamowite.
Parskam ze śmiechem. Przecież dziś są wybory na przewodniczącego szkoły. Zapewne 4 raz z rzędu nim zostanie. Lizidupa pieprzona.
-Roo!
Auć! Potykam się o krawężnik. Co do cho...
-Grace! Co tak wcześnie? - witam przyjaciółkę, masując kolano.
Grace to moja najlepsza przyjaciółka na całym świecie. Znamy się od dobrych dwunastu lat,ale niestety widujemy się ze sobą tylko w szkole, bo ona mieszka tutaj-w centrum miasteczka.
-Ruuuuby! - wrzeszczy mi do ucha- Słyszałaś?!- dziewczyna cała się trzęsie.
- Gigi, spok.....
- Boże! Ty nic nie wiesz! - zaczyna panikować i chodzi w kółko- Wojna! Szykuje się wojna! Japonia na nas najeżdża! O mój...
Czy ona się naćpała? Albo może zabalowała na wczorajszej imprezie?
-Grace...- próbuję ją przytulić
-Ty mi nie wierzysz! - odpycha mnie od siebie- Jesteś zacofaną, zimną suką! -prycha- Żyjesz tam, w tej dziurze i nie masz o niczym pojęcia!
Szczęka opada mi do samej ziemi. Czy ja się nie przesłyszałam? Moja przyjaciółka wyzwała mnie od suki. Niby wiedziałam, że właśnie taka jestem, ale usłyszeć to od bliskiej ci osoby, to jak cios prosto w serce.
Patrzę jak kieruje się w stronę klas. Krucha blondynka o zielonych oczach.
Super. Po prostu super.
Nie dość złego, ten pieprzony Lee Lockwood musiał widzieć całe zajście. Cała szkoła będzie trąbić o naszej kłótni.
Przechodzę obok niego mierząc go wzrokiem. On również nie pozostaje mi dłużny. Już, już mam zamiar zatrzymać się i przemówić mu do rozsądku (czytaj: wyzwać go od najgorszych) ,ale z końca korytarzu woła mnie mój najlepszy kumpel, Max. To wysoki szatyn, okularnik, nieco gapowaty. Ale i tak go uwielbiam. Jedynie co mnie irytuje, to fakt, że koleguje się z Lockwood'em.
- Ruby, Lee, chodźcie do nas! - od kiedy to ja i dupek jesteśmy określani jako "my"?.
Krew się we mnie gotuje. Nie wybuchnę, nie wybuchnę...
- Muszę jeszcze iść do biblioteki - kłamię i pośpiesznie odchodzę.
Skręcam korytarzem w prawo i kieruję się w stronę klas.

Fight, warrior. Fight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz