Rozdział 3 part 1

87 10 0
                                    

Rozdrażniona dojeżdżam do domu.

Widok, który mam przed sobą powoduje, że...nogi się pode mną uginają..
Dom.... Mój rodzinny dom... Został zburzony. Wszędzie jest gruz, a wokół naszej polany tli się wygasający już ogień. W panice zeskakuję z motoru i wbiegam pomiędzy resztki tego co zostało. Lawiruję między zniszczonymi rzeczami, szukając mamy.

-Mamo!!- wrzeszczę, przekopując każdy zakamarek.

Wszędzie jest pełno krwi. O mój Boże!! Mamo! Nie mogę jej stracić! Tylko ona mi została...
Czuję nasilającą się histerię, którą za wszelką cenę muszę powstrzymać.

Kucam w kącie i biorę 10 głębokich oddechów. Wszystko będzie dobrze. Będzie dobrze.

Skanuję wzrokiem jeszcze raz pozostałości z kuchni i natrafiam na czerwoną plamę.

Zrywam się na równe nogi i biegnę w kierunku swego odkrycia.

Padam na kolana.
- Mamo!!!- wyję wniebogłosy, potrząsając jej bezwładnym ciałem.- Mamusiu, nie zostawiaj mnie!

Przykładam ucho do jej serca. Nie bije.

Dlaczego? Dlaczego musieli mi ją zabrać?!

Przytulam ciało mamusi do siebie. Kołysząc się z nią w przód i w tył, zauważam białą kopertę w swetrze rodzicielki. Rozrywam ją.

To list..

Droga Ruby,

To co teraz widzisz, jest zapewnie dla Ciebie przerażające. Ale uwierz, tak jest lepiej.
Nie mogę za wiele napisać Ci w tym liście, ponieważ mogą czekać Cię straszliwe konsekwencje. Chociaż pewnie już czekają.

Ruby....
Byłam kimś okropnym. Byłam bestią. Zdrajczynią.

Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz, kochanie.

Ale teraz uciekaj, Roo. Uciekaj jak najdalej stąd. To miasteczko będzie piekłem.
Nie posłuchasz mnie, co?

Dlatego, walcz moja wojowniczko. Walcz.
Musisz przeżyć. Dla mnie.

Przepraszam.
Kocham Cię. M.
PS. Weź pistolet. Jest w szafce. I jeszcze jedno. Powiedz Lee, że jego rodzice są bezpieczni.

Całym moim ciałem wstrząsa spazmatyczny szloch. Kim ona była? Dlaczego ją zabili? Co ukrywała.

Przeczuwam, że nigdy nie dowiem się w co była zamieszana. Nigdy..

Nagle, ciszę przerywają strzały. Doskakuję do wyznaczonej komody i wyciągam broń. Nie widziałam jej tu nigdy.

Ostatni raz przytulam mamusię i wybiegam z domu. Nie opuszczę cię.
Koło mojego motoru stoi Lockwood wraz ze swoim crossem. Również ma pistolet.

Jest wystraszony i choć go nienawidzę, w jednej minucie cała złość ze mnie wyparowywuje. Mam ochotę paść mu w ramiona i płakać jak bóbr.

Ale tego nie robię. Muszę być silna. Muszę przeżyć i zwyciężyć.

- Co jest? -pyta drżącym głosem. Spoglądam w jego piękne, zielone oczy.
- Twoi rodzice są bezpieczni. Żyją.- odpowiadam szorstko. Tak, jestem zazdrosna o jego matkę i ojca.

Widzę jak odetchnął z ulgą.

- A twoja mama?

Gówno cię to obchodzi, sukinsynu. Bezczelny palant.

- Jadę do Grace. -zmieniam temat.- Jeśli chcesz, możesz wyruszyć ze mną.- wsiadam na pojazd.
- Ruby...
-Co do jasnej cholery? - wybucham.- Ona nie żyje! Słyszysz?! Nie żyje! Widzisz tą krew?!-pokazuję mu czerwoną plamę na mojej bluzce.- To jej! Tej pieprzonej zdrajczyni!

Ciężko dyszę. Mam ich dość.

- Przykro mi...- szepcze chłopak
-Za co, pieprzony egoisto? - warczę na niego- Zawsze byłeś zajęty swoim tyłkiem! Moja mama, kiedy była w ciężkiej sytuacji, a ja nie mogłam jej pomóc, wręcz błagała cię o nie jedną rzecz.

Lee urażony odskakuje i bez słowa mierzy mnie lodowatym wzrokiem. Podchodzi do swojej Z3 i odpala ją.

- Jadę do Grace.- mówi znienacka.- Jeśli chcesz, to możesz ze mną jechać.- powtarza ironicznie moje słowa.

O Boże. Zapomniałam o niej..

-Nie, poradzę sobie, złotousty.- odmawiam złośliwie i odpalam moje cacuszko.

Niech sobie sam radzi. Zginie, to zginie. Ups.

Ruszam w drogę. W ekspresowym tempie wchodzę w pierwszy zakręt, a zaraz potem kolejne.

******
Jadę już dobre 15 minut, kiedy słyszę świst kuli obok ucha. Zwalniam do 40 km/h i wtedy ktoś przebija moją oponę. Tracę kontrolę nad crossem. Wciskam za mocno hamulec i wylatuję do przodu.

Mocno uderzam plecami o asfalt, czując jak wszystkie kości chrupnęły w momencie styczności z jezdnią. Coś spływa mi po twarzy, dlatego przecieram się rękoma. To krew.
Jęczę z bólu, ale podnoszę się, zabierając ze sobą pistolet leżący obok. Ruszam w kierunku miasta.

Kulejąc, słyszę jak ktoś podjeżdża za mną. Cała wystraszona obracam się i kieruję w nieznajomego lufę.

- Idiotko, to ja! - wrzeszczy ...Lee. Uff.- Wsiadaj! -klepie miejsce za sobą.

Bez zastanowienia wspinam się na wskazane miejsce.

-Trzymaj się! - krzyczy mi do ucha i rusza z piskiem opon.

Przytulam się do niego tylko dlatego, żeby nie spaść. Chociaż klatę ma niezłą..

Fuu, wypluj to słowo.

----
Hej! Chciałam Wam bardzo podziękować za te kilkadziesiąt już wyświetleń i kilka gwiazdek. To człowieka baardzo motywuje.
Dlatego jeśli to czytasz i Ci się podoba, zostaw komentarz albo gwiazdkę. :))
A. Xx

Fight, warrior. Fight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz