Dereck.
Kopniakiem otworzyłem drzwi od stołówki i wypadłem na dziedziniec szkolny. Z furią ruszyłem w stronę łazienki. Will pospieszył za mną, teraz już śmiejąc się całym gardłem. Wszedłem do łazienki i odkręciłem zimną wodę, która poleciała ciurkiem z kranu.
- Przestań już, dobrze ? - warknąłem w stronę Willa, obryzgując wodą poplamioną koszulkę.
Ten otarł łzy z kącików swoich niesamowicie zielonych oczu.
- Dereck, Dereck - westchnął, kręcąc głową. - Wyluzuj, stary ! To było takie śmieszne, że aż mnie teraz brzuch boli.
Wywróciłem oczami.
- I wystraszyłeś tą biedną dziewczynę - chichotał dalej Will. - Przecież ona nic nie...
- Zamknij się już - syknąłem, zdenerwowany. - Ja ją jeszcze dopadnę, to...
Przerwałem w połowie zdania.
- Co ze mnie za idiota - jęknąłem, zdając sobie sprawę z własnej głupoty. - Nawet nie spytałem się, jak się nazywa, ani w której klasie jest !
Will o mało co nie zakrztusił się ze śmiechu.
- Ja pierdole, jak można być takim kretynem ! - powiedział, przerywając każde słowo salwą śmiechu.
- Ale mam jej numer - wytłumaczyłem.
- Taaa, masz jej numer - zaśmiał się Will. - Gorzej jak nie przyjdzie na wyznaczone spotkanie, to jak ją potem odnajdziesz ?
- Ja ją chyba uduszę, jak nie przyjdzie - warknąłem, ścierając brudne plamy z mojej koszulki Abercrombie.
Wróciłem myślami na stołówkę, wyobrażając sobie jeszcze raz twarz tej dziewczyny. Nie chciałem tego przyznać przed samym sobą, ale była niesamowicie ładna. Trochę zaniedbana, jak na dziewczynę, ale piękna. Wciągnęły mnie zwłaszcza jej szare, jak gdyby chłodne oczy. Szare jak stal, szare jak burza...
Potrząsnąłem głową i wróciłem do wycierania bluzki. Jak mogła mi nawet przemknąć przez głowę myśl, że ta dziewczyna jest ładna ? Ja jej nienawidziłem. Niech no tylko spróbuje nie przyjść. Ja ją odnajdę.Około 16:00 tego dnia wychodziłem z sali sportowej naszego liceum, w której miałem koszykówkę. Z Willem pokierowaliśmy się w stronę wyjścia. Przechodziliśmy po drodze obok boiska od piłki nożnej. Trenowała tam drużyna klubu naszej szkoły. Przystanąłem chwilę, aby się popatrzeć, a obok mnie stanął Will.
- Patrz, ale jaja - mruknął zdziwiony, mrużąc oczy i wychylając szyję. - W ich drużynie jednak jest dziewczyna.
Rozumiałem jego zdziwienie. Co prawda, kluby w szkole były wszystkie dla obu płci, ale do takich jak koszykarskie lub właśnie piłki nożnej dołączali sami chłopacy. Dziewczyny szły raczej na gimnastykę i - o dziwo - na boks (nasz klub bokserski liczył tylko dwóch chłopaków).
Przyglądałem się więc grającej drużynie. Rzeczywiście, była wsród nich dziewczyna. Grała naprawdę dobrze : odbierała wszystkim piłki, strzelała gole i biegała szybciej niż większość chłopaków. Jej krótkie, potargane, ciemnokasztanowe włosy lśniły w słońcu złotymi odblaskami. Nie widziałem jej twarzy, ale musiała być piękna ; podwinięte rękawy od sportowej koszulki odsłaniały smukłe, lekko umięśnione ręce, a spod krótkich spodenek wystawały długie nogi - co prawda posiniaczone i pokryte ranami.
Chwile się tak gapiłem, kompletnie oniemiały, aż nie szturchnął mnie Will.
Odwróciłem się w jego stronę, a on posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Widzę, że ktoś się zagapił - puścił do mnie oczko.
Warknąłem na niego, zarumieniłem się i już miałem odchodzić, gdy ich trener gwizdnął donośnie, przerywając w ten sposób trening.
Wszyscy ruszyli w naszą stronę, gdyż znajdywały się tu ławki z ich rzeczami. Podbiegła także owa dziewczyna. Zgarnęła swoje rzeczy, a ja się na nią zagapiłem. Podniosła na mnie oczy, czując pewnie moje spojrzenie na jej karku.
Zachłysnąłem się i odskoczyliśmy oboje, ja zdziwiony do reszty, a ona przerażona.
To była ta dziewczyna, która wpadła na mnie na stołówce, wcześniej tego dnia.
- Mam cię ! - syknąłem rozwścieczony, ale i zadowolony : wiedziałem teraz gdzie mogę ją znaleźć.
Dziewczyna rozszerzyła swoje szare oczy w niemym strachu.
- Imię - zażądałem, próbując zignorować trzęsącego się ze śmiechu obok mnie Willa.
- C-co ? - spytała, osłupiała.
- Jak masz na imię ? - warknąłem, czując napływającą złość.
Dziewczyna rozejrzała się, szukając ratunku ; ale wszyscy z jej drużyny dawno się już zebrali.
- L-logan Stiles - wyjąkała w końcu.
- Klasa - kontynuowałem.
- II liceum b - mruknęła Logan, spuszczając głowę.
Zapisałem to wszystko na komórce, a następnie, bez słowa więcej, odwróciłem się na pięcie i pospieszyłem do wyjścia. Za mną podreptał Will.
- Przestań wreszcie - fuknąłem na niego.
Jego nieustający śmiech zaczynał już działać mi na nerwach.
- Okej, okej, spoko - powiedział. - Ale nie sadziłem że wielkiemu Dereckowi Ivanoffowi spodoba się akurat dziewczyna, która go ośmieszyła przed całą szkołą.
- Ona mi się nie podoba ! - ryknąłem i poprułem w stronę przystanku autobusowego.
Ughhh, dlaczego Will musiał mi o tym przypominać ? Jeszcze bardziej mnie wkurzyło to, że przez chwilę mi się bardzo podobała - ale tylko przez chwilę ! Bo nie widziałem jej twarzy !
Prychnąłem. Komu normalnemu spodobałaby się taka dziewczyna ? Nikomu ! Prawidłowa odpowiedź, pomyślałem, uśmiechając się do samego siebie.- Lily, daj mi spokój - mruknąłem, spychając nogi mojej siostry z moich kolan.
Siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem, zajadając czipsy, a Lily jak zwykle zaczęła się na mnie pokładać i zajmować całe miejsce na kanapie.
Lily prychnęła i skuliła się w swoim kąciku kanapy. Lily była ode mnie trzy lata młodsza - miała więc czternaście lat. Rysy miała do mnie podobne, choć dużo łagodniejsze. Twarz miała delikatną i jeszcze trochę dziecinną, włosy trochę jaśniejsze - ciemnobrązowe - ale oczy tak samo czarne. Iskrzyła się w nich jednak pewna radość i fantazja.
- Dlaczego jesteś w takim złym humorze ? - spytała Lily, przyglądając mi się uważnie.
Ughhh... Przejrzała mnie na wylot.
- Nic - burknąłem.
- Czy to ma coś wspólnego z twoją koszulką Abercrombie leżącą w brudach ? - zaśpiewała, udając niewiniątko.
- Ble, Lily, nie mów że grzebałaś w brudach !
Lily rzuciła mi obrażone spojrzenie.
- Nie, bracie drogi - odpowiedziała z poważną miną. - Ale źle ją tam wrzuciłeś i wypadła z kosza, więc musiałam to poprawić.
Klnąc własną głupotę wpakowałem garść czipsów do buzi. Lecz Lily nie dała za wygraną i cierpliwie czekała na moją odpowiedź.
- Nie twój biznes - warknąłem w końcu.
- Uh, to nie było miłe - zacmokała Lily, kręcąc głową.
Zaczynała poważnie mi działać na nerwach, więc, zabrawszy paczkę czipsów, zamknąłem się w swoim pokoju.
Wyciągnąłem komórkę i zjechałem w dół kontaktów aż do "Logan Stiles 😤". Wykręciłem jej numer i czekałem aż odpowie.
- Cześć, tu Logan - rozległ się jej głos - nie mogę odebrać, zostaw wiadomość !
Rozległo się donośne bip.
Zacisnąłem palce na moim biednym, nowiutkim iPhonie, i ledwo powstrzymałem się od ciśnięcia nim w ścianę.
- Odbierz ten telefon, do cholery jasnej ! - ryknąłem w słuchawkę. - W sobotę, o 14:30, przy mallu "The Hooper" - wysyczałem groźnym głosem. - I tylko spróbuj nie przyjść ! Nawet nie wiesz co cię spotka.
Przycisnąłem z wściekłością czerwoną słuchawkę, kończąc tym samym mój monolog do poczty głosowej.
CZYTASZ
Crazy School Life [On Hold]
RomanceLogan Stiles jest zwykłą, trochę chłopięcą, piętnastoletnią dziewczyną. Jest inteligentna, śmieszna i jej najlepszą przyjaciółką jest Emy Eddington. Nie interesuje się chłopakami - i tak naprawdę, nie ma zamiaru się nimi interesować. Zmienia się to...