Wyszłam z hali koncertowej blisko północy. Koncert dobiegł końca, ale myślami wciąż byłam w jego trakcie. Przyćmiona muzyką szłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Noc była niezwykle ciepła, mimo tego, że był grudzień. Cóż, w Londynie przynajmniej nie jest to codzienna sytuacja. Do dopełnienia magicznej atmosfery brakowało tylko śniegu, ale o tym można jedynie pomarzyć. Pieprzyć globalne ocieplenie.
Wokół mnie kręciło się dużo ludzi, uwielbiałam na nich patrzeć, obserwować z jakimi emocjami rozmawiają o wydarzeniu na którym przed chwilą byli.Nie miałam ochoty wracać jeszcze do domu, nie kiedy wiedziałam, że powrót tam jest równoznaczny z zapomnieniem, z powrotem do rzeczywistości. Dlatego gdy tylko zauważyłam samotną ławeczkę na chodniku usiadłam na niej. Była zimna, czego innego można się spodziewać o tej porze roku. Jednak mimo to postanowiłam chwilę pomyśleć. Odpaliłam telefon, Instagram - pustka, Twitter - nic, dlatego sama postanowiłam napisać krótki wpis do mojego idola.
@emilyinlondon: @calum5sos, dałeś czadu
CZYTASZ
TOXIC Calum Hood
FanfictionOna jest fanką, jego fanką. On jest idolem, jej idolem. Co się stanie gdy dwoje ludzi z osobnych światów stanie na swojej drodze? Gdy oboje chcą dla siebie jak najlepiej, ale nie potrafią sobie tego dać.