3. Pod maską obojętności

270 24 10
                                    

Dwóch wysokich młodzieńców pochyliło się nad kociołkiem.
— Myślisz, że na pewno tyle wystarczy żeby jakkolwiek zadziałał? - niższy z nich spojrzał na dół z uniesioną brwią.
— Mogę się z tobą nawet założyć - odpowiedział pewnym głosem Grindelwald.
Po chwili zawartość naczynia donośmie zabulgotała, co nieco wybiło ich z rozmowy. Postawnowili ponownie zwrócić całą swoją uwagę na wywar, który wydawał się być prawie gotowy.

— Próbujemy? - zapytał Gellert, na co jego kolega jedynie skinął głową.
Ostrożnie przelał część eliksiru do buteleczki, którą następnie szczelnie zabezpieczył.
— Tyle powinno wystarczyć.
— Robiłeś to po raz pierwszy? - zapytał zaciekawiony Dumbledore
— Prawdę mówiąc, to nie do końca. Posiadam swego rodzaju doświadczenie w takich rzeczach - zaśmiał się drugi, ale zabrzmiało to zdecydowanie bardziej nerwowo niż powinno.

Doświadczenie w pracy z eliksirami, które w jakikolwiek sposób modyfikują sferę snów musi być dość śliską sprawą. W końcu coś musiało skłonić Grindelwalda do pracy nad tym. To nigdy nie wróżyło dobrze, szczególnie jeśli sny dokuczały czarodziejom o dużej mocy, a Gellert mimo młodego wieku taką dysponował.

To była właśnie ta ciemna strona posiadania magicznych umiejętności. Tak naprawdę każde nasze poczynanie, decyzja, cokolwiek robimy niesie za sobą większe lub mniejsze konsekwencje. Nic nie jest bezwarunkowe. Za ogromną potęgę wielu musiało zapłacić okropną cenę.

Po chwili ciszy blondyn wyciągnął rękę w stronę ramienia Albusa. Delikatnie, niezbyt nachalnie oparł ją o nie. Wyglądał w tym momencie jak prawdziwe bóstwo. Zwykłe słowa nie byłyby w stanie tego opisać. Mimo to, że na codzień większość osób mogło uważać, że lodowej powłoki tego chłopaka nie da się przebić, młodemu Dumbledorowi zaczęło coraz bardziej wydawać się, iż tkwią w błędzie.

Grindelwald też miał uczucia.

Nieważne co próbował z nimi zrobić, nie był w stanie ich doszczętnie zniszczyć.
Albus widział w tym iskierkę nadziei.

— Gellercie, nawet nie wiesz jak bardzo kocham twoje towarzystwo - posłał mu delikatny uśmiech.

Pierwsze co zauważył to rzucone mu spojrzenie, które wyglądało podobnie jak u spłoszonej sarny. Była to dosłownie tak krótka chwila, która uświadomiła go, że to musiał być pierwszy raz od dłuższego czasu gdy blondyn słyszy na swój temat coś miłego.

Widocznie nie liczy się to jak wielką mocą i wiedzą władasz. Na ile twoja inteligencja może ci pozwolić. Najwyraźniej niektórych widmo nieszczęścia spotyka na samym starcie. Albus nie miał pojęcia kto, ale wyczuł, że jego nowego przyjaciela ktoś kiedyś skrzywdził. Za pewne zadziałało to na niego jak podawanie kolejnych cegiełek potrzebnych do budowy jego emocjonalnej bariery. Ta otoczka niedostępności zachwiała się na oczach Dumbledore'a tylko jeden raz, ale to wystarczyło by uświadomił sobie kilka rzeczy.

— Wypij chwilę przed snem żeby na pewno zadziałał - odrzekł po chwili ciszy niebieskooki.
Subtelnie zmienił temat żeby nie komentować komplementu, który przed chwilą usłyszał. Albus mógł się tego po nim spodziewać.
— Będę pamiętać. Zostaniesz chwilę dłużej? - Dumbledore odwrócił wzrok.
— Chciałbym, ale obawiam się, że moi towarzysze z Durmstrang'u zgubią się beze mnie jak mucha w smole - zaśmiał się cicho.
— Całkowicie cię rozumiem. W takim razie do zobaczenia, Gellercie - pożegnał go, na co chłopak jedynie skinął głową i skierował się w stronę drzwi.

Gryfon westchnął cicho pod nosem i opadł leniwie na łóżko. Nie przejmował się tym, że będzie musiał teraz posprzątać wszystko po warzeniu eliksiru. Leżał przez chwilę i jedynie wpatrywał się w sufit. Jego relacja z Gellertem zdecydowanie różniła się od tych z innymi kolegami. To prawda, oboje byli specyficzni, ale to nie było tak, że nigdy wcześniej nie spotkał równie inteligentnej osoby. Ze względu na swoje osiągnięcia w nauce miał przyjemność poznać wielu utalentowamych czarodziejów. Dlaczego więc akurat ten wydawał mu się być najbardziej wyjątkowy z nich wszystkich?

Uczucia, których doświadczał w obecności Grindelwalda potrafiły być tak mocne, że aż czasem wydawało mu się że ktoś musiał podrzucić mu amortencję do kremowego piwa w Hogsmeade. Mogło się to wydawać absurdalne, ponieważ nie znali się zbyt długo, ale nie był w stanie dłużej się tego wypierać.

Chłopak ponownie wydobył z siebie zmęczone tchnięcie i wstał z łóżka.

Koniec dyrdymałów, trzeba posprzątać.

~*~

Trzech wysokich chłopaków ganiało za blondynem.
— Grindelwald, wytłumacz w końcu co to miało być! Czemu groziłeś temu dziwakowi?

Gellert pokręcił głową z irytacją.

Zwykle całkiem dobrze opanowywał swoje emocje, jednak ten cały braciszek Albusa oddziaływał na niego jak wrzód na czterech literach. Początkowo starał się zwracać do niego spokojnie i z wyrafinowaniem, którego brakowało młodszemu rozmówcy. Ta metoda jednak z każdą kolejną chamską odzywką ze strony Aberfortha stawała się coraz trudniejsza do zachowania.

To była tylko kwestia czasu żeby pękł i wyraźnie się na niego zdenerwował. Był to naprawdę rzadki widok, który zaskoczył jego kolegów. Cieszył się jednak, że jego nowy przyjaciel z Hogwartu nie wiedział o pewnym incydencie, który miał miejsce tydzień po sekretnym uwarzeniu eliksiru w dormitorium.

W tej sytuacji Gellert najzwyczajniej w świecie w końcu nie mógł wytrzymać zachowania tego dzieciaka. Zaczął krzyczeć i grozić mu w swoim ojczystym języku. Jest przekonany, że chłopak nie miał pojęcia co znaczyły wypowiadane przez niego słowa, ale był na tyle bystry żeby zrozumieć, że to nic przyjemnego. Dostrzegł wtedy iskierkę przerażenia w jego oczach, która rozpaliła satysfakcję w sercu ucznia Durmstrangu.

Był dumny z tego co zrobił. Mimo to nie chciał być o to cały czas wypytywany. Rozumiał ciekawość, rozumiał również to, że to jest dość świeże zdarzenie, ponieważ miało ono miejsce jakieś dwa dni temu. Cóż, mimo wszystko wciąż dziwiło go to, że mają aż taki tupet żeby codziennie go o to wypytywać. Widocznie brakowało im nieco komórek mózgowych.

Głównie złościł go jednak fakt, że przez tych imbecyli Albus może się o wszystkim dowiedzieć zupełnie przez przypadek. Chyba nie znióśłby tak wielkiego upokorzenia przed nim.

Gdy usłyszał kolejne pytanie o zaistniałą sytuację odwrócił się z impetem i zmroził kolegów wzrokiem.
— A tylko spróbujcie puścić parę z ust przy Albusie, to już nigdy nie zaśniecie spokojnie.

Tamci spojrzeli na niego, zamrugali i odsunęli się od niego na bezpieczną odległość.
Grindelwald spojrzał na nich z pobłażliwym uśmiechem.
— Grzeczni chłopcy.

~*~

*kaszel* wiem, wiem, dlugo nie bylo rozdzialu.
z regularnym pisaniem mi nie wyszlo, ale przysiegam, ze podchodzilem do tego rozdzialu kilka razy.
WIECIE CO MNIE ZMOTYWOWALO?

nie spodziewalem sie tego, ale doslownie randomowo przypomnialo mi sie o tej ksiazce, patrze, a tu taka mila niespodzianka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

nie spodziewalem sie tego, ale doslownie randomowo przypomnialo mi sie o tej ksiazce, patrze, a tu taka mila niespodzianka.
mam nadzieje jednak, ze nie pobijecie mnie jesli zaczne pisanie rowniez czegos innego. poczatkowo moim zamiarem bylo to, zeby rozpoczac kolejna prace po skonczeniu tej, ale chyba potrzebuje jakiejs odskoczni.
mysle, ze w takim przypadku mozecie sie spodziewac ksiazki z one shot'ami 💃 chociaz jesli polece na calosc to zrealizuje jeden ze swoich kolejnych pomyslow, ale pozyjemy zobaczymy.

trzymajcie sie!

mogę prosić do tańca? | grindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz