Niezdecydowana - 3

24 4 0
                                    

Wracając ze szkoły cały czas czułam na sobie ten kpiący uśmiech obiektu mych westchnień.

Dlaczego ja...

Szłam z Jullie ze szkoły i cały czas rozmawiałyśmy o Roy'u
- nie rozumiesz mnie, Jul - oskarżyłam moją towarzyszkę podróży - dlaczego jesteś nastawiona tak bardzo sceptycznie?!
- Jeny, Izzie... nie sceptycznie, ale przyjmuję to ze stoickim spokojem i opanowaniem - odpowiedziała równie obojętnie
- Jull, serio...? - westchnęłam ociężale - spróbuj mnie zrozumieć. Wykaż choć krztę zainteresowania a tym bardziej nie pogardziłabym współczuciem!
- Isabelle, idzie - uciszyła mnie przyjaciółka patrząc na Roya idącego od nas  20 metrów dalej - musisz wiecznie tak głośno się wypowiadać?
- nie, przepraszam...
Przez chwilę szłyśmy w ciszy a ja znów zastanawiałam się jak wytłumaczyć Roy'owi (który zapewne spokoju mi nie da w tym temacie) że rykłam na lekcji "kocham".
- no ale, Izzie, ja chyba czegoś tu nie rozumiem - podjęła się znów rozmowy moja kumpela - jaki ty masz problem? Zakochałaś się? Tak. Ale zakochuje się 79% ludzi w tym wieku! A nikt się tak nie użala...
- Jull, skup się! - odparłam zdecydowanym tonem - już?
Julka skinęła głową
- dobrze. A więc słuchaj... - wciągnęłam powietrze - Roy i ja nienawidzimy się od małego bobo. Nasi ojcowie to najlepsi przyjaciele. Zakochałam się w mym istotnie, największym rywalu. Czy ty to rozumiesz?! Zakochałam się... zakochałam się we wrogu, w mym rywalu. Oboje od dziecka toczymy między sobą nieprzerwaną walkę a ja - zatrzymałam się żeby wypuścić powietrze, a zarazem od razu wciągnąć znaczącą dawkę spowrotem - a ja... a ja się zakochałam.
Nie...
Nie...
To jakaś porażka. We wrogu, w rywalu, w pogromcy mych dziecięcych radosnych marzeń, które psuł...
Zakochałam się.

W Roy'u...

~

W domu siedziałam przy stole przeglądając newsy na mediach społecznościowych.
Grzebałam widelcem w jedzeniu nałożonym z 20 minut temu...
- Isabelle? Musimy wyjść za 40 minut! - zawołał mój tata z tarasu - idź się szykować!

Odsunęłam z wielkim piskiem krzesło od stołu.
Wyłączam telefon, schowałam do kieszeni i wstałam. Poszłam na szybki 10 minutowy prysznic.
Zmyłam make-up ze szkoły, i nałożyłam pomadkę ochronną na moje usta. Związałam włosy w wysokiego kucyka i ubrałam się w sportowe ciuchy; długa bokserka czarna, legginsy ¾ różowo czarne, i czarne buty do biegania. Do torby treningowej  "adidas" spakowałam dezodorant, ręcznik, świeżą bieliznę oraz wygodne dresy (t-shirt, bluza i szare dresy "Puma")

- Izzie, kochanie! Charlie ciebie zawiezie dobra? - zapytała mama, szykująca mi domowe smoothie ze szpinaku, jabłka, kiwi i mango
- oki - zgodziłam się.
W pośpiechu schodząc ze schodów wyciagnęłam telefon z torby. 17.38 uff, jeszcze 7 minut do wyjścia.
Chowając telefon do torby spojrzałam przed siebie.

I co...?

Zobaczyłam sufit. Leżałam na ziemi.

- Isa, kretynko! 6 minut! Nie spadaj mi ze schodów tylko bierz od mamy picie i idziemy! - ryknął mój starszy brat Podniosłam się z obolałym ramieniem i podeszłam do mamy
- dzięki - odpowiedziałam ciepło biorąc od mamy smoothie oraz sięgając po jabłko z wyspy
 - uważaj na siebie, skarbie - mama ucałowała mnie i wyszłam z domu z Charlesem.

~

Charles wysadził mnie na parkingu przed budynkiem. Otwrzorzyłam drzwi, i wychodząc odwróciłam się do brata
- dzięki, Charlie - uśmiechnęłam się słabo
- luzik, siorka
Skrzywiłam się na wypowiedziane przez niego to słowo. Uśmiechnął się bo wie, że nie lubię gdy tak do mnie mówi.
Wysiadłam z Lexusa i udałam się do siłowni. Na miejscu poszłam do szatni i odłożyłam niepotrzebne na wtedy, rzeczy. Założyłam 'zegarek' mierzący mi tętno i spalone kalorie. Zjadłam szybko jabłko które wzięłam ze sobą z wyspy kuchennej. Po chwili ujrzałam mojego trenera.
- hejka, Iso - przywitał się
- dzień dobry trenerze - odpowiedziałam - chciałabym dziś skupić się na mięśniach brzucha
- okej, czyli deska...?- zaproponował
- może być - wzruszyłam ramionami

Trener zabrał mnie na trening.
Po 45 minutach miałam 15 minutową przerwę. Poszłam do toalety i wypiłam dwa łyki smoothie. Po powrocie trener zaprowadził mnie w inne miejsce
- Iso, a gdzie masz wodę?
- um... Nie wzięłam dziś - przyznałam
- dzisiaj wybaczę. Jutro, pojutrze już nie. Nigdy już nie
- yhym... - kiwnęłam lekko

Trener usadził mnie na czymś w rodzaju maty wypełnionej wodą. Zaczęliśmy drugą część treningu.

  Po, poszłam do szatni. Wzięłam ręcznik i wcześniej przygotowaną odzież oraz poszłam pod prysznic.
Po spłukaniu potu, umyciu siebie i włosów, po wysuszeniu powróciłam do szatni gdzie miałam zostawione smoothie i torbę treningową. Wydudlałam cały napój.

Usiadłam na ławce, a na kolanach położyłam otwartą torbę. Zaczęłam składać ubrania i ręcznik.
Butelka po piciu spadła z ławki, potrącona moim prawym łokciem i potoczyła się do ramy na drzwi (a w ramie nie było tu nigdy drzwi wiec była sama rama)
- kurczę... - szepnęłam do siebie Pakowałam się dalej, oraz stwierdziłam że butelkę wezmę po drodze wychodząc z siłowni.

Usłyszałam toczący się pojemnik na picie w moją stronę odwróciłam się, i zobaczyłam chłopaka, który odepchnął delikatnie butelkę spowrotem do mnie.

O shit...

Chłopak stał przede mną mokry po prysznicu. Na jego ramieniu leżał ręcznik. Był w samych spodenkach treningowych a ja patrzyłam na jego osobę jak na boga...
Umięśniony tors onieśmielał mnie w żałosny sposób
- To twoje - odpowiedział bosko zachrypniętym głosem
Jego piękne oczy...
o matko...
- masz... heterochromię - zauważyłam
- tak? ciekawe że tego nie dostrzegłem - uśmiechnął się Poczułam piekące poliki ze wstydu. Zakryłam twarz szatynowymi włosami
- urocza jesteś - wzruszył ramionami i odwrócił się żeby odejść
- Nie powiedziałabym... - odpowiedziałam ze smutkiem cichutko
- co powiedziałaś? - odwrócił się do mnie zielono-brązowo oki
- nie ważne - uśmiechnęłam się na przymus
- spoko. Alan jestem.
Odszedł chyba się wysuszyć a ja zebrałam do końca rzeczy i poszłam na parking czekając na Charlesa.

Boże... Przed chwilą kochałam Roy'a...

***********************

OD AUTORKI:

Cześć! To był rozdział trzeci. Jak obiecałam, staram się wstawiać co tydzień ale byłam chora i niestety rozdz2 przybył do Was z opóźnieniami.

Zapraszam Was serdecznie do czytania. Następny rozdział w prawdopodobnie piątek, bo mam wyjazd. 

Zapraszam też d komentowania i zostawiania serduszek. Serio, daje kopa do dalszej pracy!

Pozdrowionka <33

Łobuz kocha najbardziej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz