-5-

57 8 0
                                    

— Amy, jesteś pewny, że to tutaj? — zapytałam, stając przed niepozornymi czarnymi drzwiami.

— Tak, Li, jestem pewny — powiedział demon, opierając się o framugę.

— Sprawdzałeś w dokumentach? — dopytałam, naciskając dłonią na złotą klamkę.

— Z całym szacunkiem, moja kochana, ale jestem demonem na wysokim stanowisku, któremu po tylu latach pracy nie przystoi popełniać błędów, jakich mogą dopuścić się pierwszoroczniacy. Jeśli jednak dalej uważasz, że...

Westchnęłam cicho, otworzyłam drzwi i popatrzyłam przepraszającym wzrokiem na mężczyznę.

— Nie o to mi chodziło, kochany — mruknęłam, wchodząc do środka.

Pomieszczenie, podobnie jak wiele innych w piekle, utrzymane było w ciemnych barwach. Początkowo wydawać się mogło, że pętla Dana ma miejsce w jakimś biurze, ale idąc korytarzem w głąb, można było się domyśleć, że to posterunek policji... Jak widać, niektórzy z pracą nie rozstają się nawet po śmierci. Na środku pomieszczenia stał duży stół do tenisa stołowego, na którym obecnie rozgrywała się zacięta gra między Danielem a jednym z demonów, który przyjął formę funkcjonariusza pracującego niegdyś z mężczyzną.

— Trzy tysiące czterysta siedemdziesiąt cztery... trzy tysiące czterysta siedemdziesiąt pięć... — spokojnie liczył policjant.

— I trzy tysiące czterysta siedemdziesiąt sześć. Myślę, że pobiłeś swój dotychczasowy rekord, Dan — powiedziałam, stając z boku stołu.

Mężczyzna popatrzył na mnie przestraszonym wzorkiem. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i pstryknęłam palcami, zatrzymując czas w tej pętli. Piłeczka zastygła w powietrzu, a na twarzy Daniela pojawiło się niekontrolowane przerażenie.

— Armesie, sądzę, że na dzisiaj wystarczy. Myślę, że dzieci niecierpliwie wyczekują powrotu taty. Wracaj do domu i odpocznij. Zajmiemy się nim. — Uśmiechnęłam się miło do demona i skinęłam głową.

Na wzmiankę o dzieciach na twarzy mężczyzny wykwitł uśmiech.

— Dziękuję, pani, jutro przyjdę do pracy wcześniej... — zaproponował demon, spoglądając na mnie z pokorą.

— To zbyteczne, mój drogi. Potraktuj to jako prezent za dobre sprawowanie się — powiedziałam, obdarzając mężczyznę serdecznym uśmiechem.

Demon nie krył swojego zadowolenia. Ukłonił się nisko i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.

Ja tymczasem odwróciłam się twarzą do Daniela, który próbował pojąć, co właśnie ma tu miejsce.

— Witaj, Dan, poznajesz mnie? — zapytałam, podchodząc do niego bliżej.

— Musi mi pani wybaczyć, ale nie bardzo... — Funkcjonariusz zrobił dwa kroki do tyłu, żeby zwiększyć odległość między nami. Bał się, a jego energia tylko to potwierdzała.

— No tak, faktycznie pofarbowałam się, znikła mi szrama, no i troszkę zmieniłam styl ubierania się, ale prócz tego jestem wciąż sobą...

— Niestety nikogo mi pani nie przypomina... Przykro mi...

Zatrzymałam się tuż przed nim i popatrzyłam mu prosto w oczy.

— To ja Dan, Camilla. Camilla Decker, siostra twojej byłej żony.

Początkowo policjant uznał to za kiepski żart, ale widząc moją determinację, zdecydowanie i poważną minę, uwierzył w moje słowa.

— Camilla? To naprawdę ty? — zapytał uradowany, wysuwając do przodu swoją dłoń, tak jakby chciał sprawdzić, czy jestem prawdziwa.

Time to work| Lucyfer Moringstar  ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz