Powrót do Poznania po dwóch dniach nieprzerwanej imprezy musiał w negatywny sposób odbić się na moim stanie fizycznym. Podróż do domu była istną katorgą zważając na fakt niecałkowitego wytrzeźwienia połączonego z kacem towarzyszącym nieprzerwanie od kilku godzin.
Topienie zmartwień i ucieczka od problemów poprzez alkohol powinna być ostatnią rzeczą, po którą powinnam sięgać. Może nie był to najlepszy sposób odreagowania jednak szybko stał się on jedynym skutecznym środkiem przetrwania.
×××
Kiedy w końcu dotarłyśmy do głównej stacji w Poznaniu zrobiło mi się jeszcze gorzej niż było do tej pory. Wiedziałam, że krótka chwila spokoju została zakończona powrotem do rzeczywistości.
Cały stan złego samopoczucia został tylko spotęgowany kiedy po opuszczeniu dworca i pożegnaniu z Blanką dostrzegłam przed sobą czarny samochód Miłosza.Nie brałam pod uwagę faktu, że będzie na mnie czekał gdyż jedyną informację, którą otrzymał odemnie zeszłego wieczoru była wiadomości o tym, że wracam dziś bez podania nawet konkretnej godziny. Oznaczało to, że mógł czekać tu już od jakiegoś czas.
Zamierzałam w jego stronę kiedy oparty o maskę samochodu wypalał papierosa aż do momentu kiedy po zauważeniu mojej zbliżającej się sylwetki zgasił go pospiesznie o chodnik. Wyraz jego twarzy nie był wielkim zaskoczeniem. Był zdenerwowany. Sama byłabym na jego miejscu. Nie było to żadną nowością a przewidzenie dalszego ciągu zdarzeń było oczywiste.
- Jesteś niepoważna. - jego głos pełen pretensji dobiegł w końcu do moich uszu - Gdzie ty w ogóle byłaś. Nie odbierałaś cały weekend. - nie zważając na jego dalsze pretensje otworzyłam przednie drzwi zajmując miejsce pasażera - Zuzka mówię do ciebie.
- Nie mów tak do mnie. - przerwałam zwracając uwagę na odmianę mojego imienia, która niesamowicie mnie poruszała - Byłam w Gdyni z Blanką. - odpowiedziałam lekceważąco przeciągając przez siebie pasy bezpieczeństwa - Przecież ci mówiłam.
Nie potrzebowałam zbędnej kłótni. Tym bardziej zważając na stan, w którym się znajdowałam. Moja głowa dosłownie pękała na milion kawałków na każdy możliwy rodzaj dźwięku.
- Nic mi nie powiedziałaś. - odparł zirytowany, oczywiście, że wcześniej nie wspominałam mu o swoim wyjeździe - Zresztą jak zwykle. Wyjeżdżasz chuj wie gdzie nie mówiąc o tym nikomu. Myślisz, że opiekowanie się twoim naćpanym bratem to przyjemność?
- Co zrobił? - starałam się zignorować jego pretensje lecz sprawa młodszego brata nie mogła przejść obok mnie obojętnie
- Napchał w siebie jakieś gówno na imprezie. Masz szczęście, że mogłem po niego pojechać bo chuj wie co by się z nim działo. - dodał nieco spokojniejszym tonem
- Nikt cię nie prosił o pomoc. - rzekłam - Skoro jego własny ojciec ma wyjebane to nie rozumiem co ty chcesz osiągnąć swoim dobrym sercem.
- Nie musisz być dla mnie tak niemiła. - odparł - Próbuje ci pomóc a ty i tak masz we wszystko wyjebane. Robię to tylko dla ciebie. Dobrze wiesz. - dodał kładąc swoją dużą dłoń na moim kolanie przez co przebiegł przeze mnie nieprzyjemny dreszcz
- To przestań to robić. - przewróciłam oczami zdejmując z siebie jego rękę - Zachowujesz się jakbyś był naszym ojcem. Nie potrzebuję zastępstwa skoro jeden człowiek nie potrafi spełniać swojej roli.
- Nie zwrócisz tym jego uwagi.
- A ty mojej. - dodałam zrezygnowana opierając swoją głowę o szybę - Miłosz proszę odwieź mnie do domu i daj spokój.
- Jasne. - westchnął w końcu przekręcając kluczyk znajdujący się w stacyjce
Nie zamieniliśmy miedzy sobą ani jednego zdania podczas naszej całej piętnastominutowej drogi. Tępo wpatrywałam się w drogę przede mną. Brunet siedzący na siedzeniu kierowcy również nie drążył dalszego tematu aż do momentu kiedy w końcu znaleźliśmy się pod moim domem. O ile miejsce takie jak te mogłam nazwać swoim domem.
CZYTASZ
BYŁAŚ ZE MNĄ WCZORAJ
FanfictionTwoje łzy lecą mi na koszule. Lubisz uciekać od problemów, z którymi sobie nie radzisz, nie ufać ludziom, którzy chcą nam pomóc. Może dasz przekonać się, że jest inaczej?