τέσσερα.

230 19 16
                                    


Trzask drzwi, który dobiegł z dołu wybudził mnie ze spokojnego snu, w którym tkwiłam do tego momentu.
Tak jak każdego ranka mężczyzna wychodził do pracy przybierając maskę silnego faceta, który potrafi poradzić sobie z każdym problemem.

Więc dlaczego od razu po powrocie do domu sięgał po to co gubiło go najbardziej?

×××

Chwilowe wymazanie z pamięci ukochanej kobiety sprawiało, że czuł ulgę. Nie potrafił pogodzić się z tym, że już nigdy jej nie zobaczy. Nie zobaczy osoby, którą kochał ponad wszystko. To co budował z nią przez prawie dwadzieścia lat stało się dla niego nierealnym wspomnieniem, które zniknęło wraz z jej odejściem.

Nie mógł patrzeć na swoje dzieci, które tak bardzo mu ją przypominały. Nie chciał widzieć ich wspólnych zdjęć ani słyszeć słowa o ukochanej Róży. Dlatego za każdym razem kiedy z ust Zuzy czy Maksa padały słowa o niej wpadał w szał. Od dawna przestał panować nad swoimi emocjami a wybuchy złości towarzyszące mu najczęściej pod wpływem alkoholu za każdym razem oddalały go od swoich dzieci coraz bardziej.

×××

Zważając na fakt, że o tej porze w domu nie znajdował się już nikt ostrożnie zeszłam na piętro niżej kierując się w stronę salonu. A raczej w stronę konkretniej szafki, w której znajdował się klucz do pewnego opuszczonego miejsca w naszym domu. Od dłuższego czasu miałam w głowie aby tam wejść jednak ciągły pobyt domowników utrudniał moje plany.

Pokonałam schody wchodząc na ostatnie piętro pełniące w tym momencie jedynie rolę nieodwiedzanego strychu. Nie byłam tu od kilku miesięcy. Może nie miałam takiej potrzeby lecz z pewnością nie zapomniałam o tym miejscu.

Ostrożnie przekręciłam dwukrotnie klucz w zamku delikatnie łapiąc za klamkę aby mieć pewność, że nikt nie usłyszy moich ruchów. Było to zbędne gdyż w budynku od dawna już nikogo nie było jednak niepewność pozostawała taka sama.

Przekroczyłam próg pomieszczenia gdzie od razu do moich nozdrzy wdarł się przyjemny zapach farb mimo tego, że nikt nie używał ich od dłuższego czasu.
Masa nieskończonych malunków jak i różnego rodzaju szkiców przykrytych lekką warstwą kurzu walała się po pomieszczeniu bez żadnego celu. Zaschnięte farby znajdujące się na sztaludze za jakiś czas z pewnością mogłyby zacząć żyć własnym życiem a obrazy oparte o ścianę stopniowo traciły swój blask i głębię koloru przez ogromne okna na przeciwko zabierające ich dusze.

Przysiadłam przy drzwiach mając przed oczami wydarzenia związane z owym miejscem.

Kiedy jako dziecko niczym zaczarowana wpatrywałam się w każdy ruch kobiety. Każdy raz kiedy z idealną precyzją dotykała śnieżnobiałego płótna zamoczonym w farbie pędzlem.

Zawsze złościłam się kiedy po dłuższym czasie kazała mi wracać do siebie w obawie przed zatruciem drażniącym zapachem. Nigdy jej nie posłuchałam. Zawsze przez uchylone drzwi podziwiałam jej dalsze poczynania mając dziecięcą nadzieję, że nie zostanę zauważona choć i tak z pewnością mama dobrze o tym wiedziała.

Była to moja ulubiona forma wspólnego spędzania czasu. To ona nauczyła mnie wszystkiego a mimo to teraz nie potrafiłam znaleźć w sobie siły żeby złapać za pędzel i stworzyć coś nowego. Za każdym razem miałam przed oczami nasze ostatnie spotkanie i chyba to bolało mnie najbardziej.

Nie chciałam znowu płakać i chyba dźwięk mojego telefonu był znakiem aby oderwać się od myśli zaprzątających nieustannie moją głowę.

- Co jest? - odebrałam przychodzące połączenie od Blanki zauważając przy tym, że dziewczyna dzwoniła do mnie bez skutku już któryś raz z rzędu

BYŁAŚ ZE MNĄ WCZORAJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz