Rozdział 02: Morderca? Ale który?

2 0 0
                                    

— Co. Ty. Tu. Robisz? — zapytał Michael robiąc przerwy między wyrazami. Nie wiedział czy jest bardziej zdenerwowany czy wystraszony obecnością drugiego mężczyzny.

びっくりしたかい?¹ Brzmisz jakbyś się się nie cieszył na mój widok — powiedział intruz opierając głowę na dłoni, kręcąc lekko butelką zanim lekko uchylił maskę i upił z niej łyka.

— Na widok mordercy? Chyba śnisz... — Hugh nie był pewny czy teraz testuje swoje szczęście czy było mu już wszystko jedno rozmawiając tak ze swoim niedoszłym mordercą, przed którym uciekał przez ostatnie kilka tygodni z żoną.

W sumie i tak planował się zabić po powrocie do pokoju. W ciągu tych czterech dni od tamtej masakry w domu jego teściów wyobrażał sobie jak siedzi przed telewizorem podobnie jak jego niechciany gość i pije swoje piwo albo może nawet coś mocniejszego. W wiadomościach znowu zobaczyłby swoją twarz z nagłówkiem "POSZUKIWANY" i znowu musiałby przejść przez liczne krwawe obrazy swojej zamordowanej rodziny przywołane przez jego niespokojny umysł. Nie ważne jak bardzo próbował i ile wypił by zapomnieć to wyryło się głęboko w jego podświadomości jakby zostało wypisane nożem na skórze, a szkaradne blizny przypominały tylko o bólu. Mógł dosłownie zobaczyć podczas tych rozmyślań jak powoli unosi drugą rękę i przykłada sobie do głowy zimną lufę. Kończył powoli, nie śpiesząc się swoją wódkę, odstawia szklaną butelkę na drewnianą podłogę tuż przy swojej nodze i w końcu strzela sobie w skroń. Kula wchodzi jedną stroną i wychodzi drugą znikając potem w cienkiej ścianie. Krew rozchlapuje się za nim po jego prawej, być może rozbrysk dochodzi aż do drzwi wejściowych i po kilku dniach młody punk wszedłby do pokoju zaniepokojony obrzydliwym zapachem lub zdenerwowany brakiem kasy. Hugh spodziewał się, że to on odnalazłby jego ciało jako pierwszy. Co by wtedy powiedziała policja? Że popełnił samobójstwo po tym jak mu kompletnie odbiło i zabił swoją rodzinę? Że śledztwo zakończone sukcesem?

— Twoja mina mówi co innego — powiedział intruz, a uśmiech na jego masce jeszcze bardziej się poszerzył. — おまえは面白いように見える.² Poza tym jesteś większym świrem ode mnie! 

— Czego chcesz? Zabić mnie? — Michael nie rozumiał części słów, które wychodziły od mężczyzny, ale wiedział do czego jest zdolny. Pięści same mu się zacisnęły, gdy wypowiedział następne zdanie. — Tak jak moją rodzinę?!

え?  何?³ — Zaskrzeczał niechciany gość odwracając szybko głowę w stronę Hugha odkrywając przed nim nagłą zmianę na masce. Teraz oko na czarnej stronie było szeroko otwarte, a półuśmiech zmniejszył się i odwrócił. Ręka, która trzymała butelkę zamarła w połowie, gdy znowu chciał się napić. Wydawał się naprawdę zaskoczony. — マジ?⁴ To nie ty ich zabiłeś?

— Żartujesz sobie ze mnie? — zapytał już naprawdę zirytowany mężczyzna.

いいえ!⁵ — I zaraz wyraz jego twarzy na masce się znowu zmienił. Pojawił się na niej najszerszy uśmiech jaki Michael mógł do tej pory na niej zobaczyć. — ケケケ!

Gdy intruz się zaczął histerycznie śmiać upuszczając tym samym wino by złapać się za brzuch i za czoło maski, Hugh czuł, że już tego nie wytrzyma - jego śmiech doprowadzał go do szaleństwa. Nie myśląc nad tym co robi rzucił wciąż trzymaną reklamówkę z zakupami w potwora, ale zanim ta zdążyła do niego dolecieć ten przeskoczył nad stolikiem lądując po drugiej stronie pokoju. Wykonał jeszcze kilka kolejnych skoków po małym mieszkaniu chichrając pod nosem, zanim Michael zgubił go wzrokiem.

Może wyszedł? - pomyślał pełen nadziei, ale już wyprany całkowicie z energii. Jedynym śladem po niechcianym gościu została butelka wina (praktycznie opróżniona przez niego samego) i ślady pazurów w miejscach, gdzie skakał.

Walnął się na rozkładany mebel, gdzie jeszcze przed chwilą siedział intruz, odchylił głowę do tyłu zamykając oczy i westchnął przeciągle. Jego nozdrza zaatakował mocny zapach piwa i domyślił się że przynajmniej jedna z puszek musiała się otworzyć, ale nie miał sił by to posprzątać ani nawet o tym myśleć. Był już naprawdę tym wszystkim zmęczony.

Nagle coś uderzyło go w twarz i usłyszał szelest papieru zanim rzecz się rozleciała okrywając go jak koc. Przez niespodziewany atak rzucił się na kanapie do przodu zwalając z siebie kartki i białą teczkę.

オイ! ここにいるよ! こっち! こっち!

Już nawet nie zaskoczony spojrzał w górę widząc niedaleko siebie przyczepionego na suficie do góry nogami kucającego mężczyznę. Jego czarne trampki były już tylko do wyrzutu przez rozdzielające podeszwę od materiału długie pazury. Podobnie zresztą było z jego białymi rękawiczkami.

— Zostaw mnie już w spokoju.

いやだ! おまえとてもおかしいですね!⁸ — powiedziała wesoło postać z sufitu. Na jego masce chociaż malował się szeroki biały uśmiech to nie był tak wielki jak wcześniej. Po chwili patrzenia tak na siebie intruz zapytał trochę bardziej poważnie  — おまえ 怒ってるかい~?

Zrezygnowany Hugh przeczuwając, że może się tak łatwo nie pozbyć irytującego pasożyta zwrócił całą swoją uwagę na rozsypane na około niego kartki. Kartonowa teczka miała na sobie podpis "Kagekao" a rozsypane kartki zawierały informacje o wielu morderstwach, profil psychologiczny potencjalnego sprawcy wraz z portretem pamięciowym wykonanym ołówkiem i jego zdjęcia: jedno było zrobione osiemnaście lat temu w dniu ślubu z Sarah i zabrane prawdopodobnie z domu jego teściów podczas przeszukania domu. Musiał się przed samym sobą przyznać że sporo się zmienił przez te lata, ale nie tak bardzo jak przez ostatnie kilka tygodni od spotkania tajemniczego (i jednocześnie irytująco morderczego) mężczyznę.

Zanim zdążył zapytać czy to jest naprawdę to co widzi postać na suficie się znowu odezwała:

クール, ね?¹⁰ To akta na mnie, a w sumie na nas, bo większość tych aroganckich gliniarzy, która nie miała jeszcze ze mną doczynienia myśli, że jesteśmy jedną i tą samą osobą. — I przerwał śmiejąc się jakby powiedział żart stulecia i znowu powiedział coś w obcym języku zanim przełączył się na angielski. — Nooo, poza Glenem¹¹ ale on to wyjątkowy przypadek.

Michael podniósł z kałuży piwa pod nim kartkę i przeczytał o sekcji zwłok niejakiego Marka, który miał nieszczęście skrzyżować swoje drogi z mordercą. Na całym ciele młodego mężczyzny odznaczały się szpony i ślady duszenia na szyi, a na głowie wydrapano napis po japońsku "退屈な", oznaczający "nudny".

— Podoba ci się to co czytasz? — zapytał Kagekao, a jego czarna strona twarzy była dalej rozbawiona i zaciekawiona.

Michael poczuł jak po czole spływa mu pot uświadamiając sobie w końcu z jakim bezlitosnym potworem przebywał i jak przedramiona ogarnia mu zimny dreszcz. Ręka, w której trzymał kartkę zaczęła mocno drżeć, chociaż starał się to opanować i jakoś uspokoić przez głębsze wydechy.

Nie pomogło.

Czuł, że musi już teraz uciekać, jeżeli nie chce skończyć podobnie jak Mark, ale z przerażenia nie mógł się ruszyć.

Jednak z tego wszystkiego najgorszy (i jednocześnie tym co uratowało mu życie) był szeroki uśmiech - tym razem to na jego twarzy. Ilekroć się czymś stresował bądź irytował mięśnie twarzy same zaczynały działać szczerząc jego zęby.

Teraz uśmiechał się tak szeroko, że aż rozbolały go policzki.

— Może czas się w końcu formalnie przestawić? Ja zacznę — przed Michaelem pojawiła się czarna szponiasta dłoń w rozerwanej białej rękawiczce — jestem Kagekao.

_________________________

¹ びっくりしたかい? - Zaskoczony?
² おまえは面白いように見える. - Wydajesz się interesujący/zabawny.
³ え?  何? - Eh? (dźwięk zaskoczenia) Co?
⁴ マジ? - Poważnie?
⁵ いいえ! - Nie!
⁶ ケケケ! - Kekeke (śmiech)
⁷ オイ! ここにいるよ! こっち! こっち! - Hej! Na górze! Tutaj! Tutaj!
⁸ いやだ! おまえとてもおかしいですね! - Nie chcę! Jesteś taki zabawny!
⁹ おまえ 怒ってるかい~? - Jesteś zły?
¹⁰ クール, ね?  - Fajne, huh?
¹¹ Glen - detektyw, który przetrwał spotkanie z Kagekao; pochodzi z krótkiego opowiadania "Worthy Adversary"

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 23, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kagekao: You're boringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz