Chłopak szedł powolnym krokiem w stronę gimnazjum. Na dworze zapanowała ulewa, dlatego też wziął ze sobą żółty parasol, który ochraniał go przed zmoknięciem. Przechodząc koło domu Erena i Mikasy z zdziwieniem zauważył, że nie widzi ich nigdzie co było niespotykane w końcu zawsze na niego czekali przed domem, a dziś stało się inaczej. Armin zatrzymał się na chwilę stał przed furtką patrząc się na drzwi domu. Czekał tak z chwilę po czym z spuszczoną głową poszedł dalej.
Czyżby nie przyjdą dzisiaj?- zapytał się w myślach, bo dziś miały się odbyć ich pierwsze lekcje.
Westchnął przeciągle, a gdy trafił do swojego miejsca docelowego od razu wbiegł do środka. Nie przepadał za ulewami wtedy jest właśnie praktycznie wszędzie mokro przez co łatwo się wywrócić. Armin
poszedł w jak najmniej zaludnione miejsce tak, aby była cisza i spokój miał jedynie nadzieje, że tym razem nie spotka tam nikogo, a jednak szczęście mu nie dopisywało tym razem nie było tam Reinera, Bertholda i Annie, a grupa chłopców, która wpatrywała się w niego wczoraj. Blondyn spojrzał się kątem oka na nich z ulgą stwierdzając, że go nie zauważyli, cofnął się do tyłu tak, aby go nie zobaczyli. Jednak nawet cofając się na kogoś natrafił. Od wrócił się natychmiastowo cały drżący ze strachu. Gdy tylko się odwrócił aż zabrało mu oddechu była to Annie. Nie znał jej jakoś jeszcze dobrze, ale po wczorajszym dniu mógł stwierdzić, że do tych najmilszych i przyjaznych nie należy. Zaczął przepraszać, zamknął oczy w końcu nie wiadomo czy też nie oberwie. Jedyne jednak co poczuł to czyjąś dłoń na swojej głowie. Otwierając jedno oko zauważył, że Annie stojąc na palcach delikatnie głaskała go po głowie. Chłopka śmielej otworzył drugie oko i spojrzał się na blondynkę zdziwiony, a ta spostrzegając, że się w nią patrzy, przestała go głaskać i odwróciła wzrok w inną stronę, aby ukryć małe niewidoczne rumieńce i odeszła z miejsca. Blondyn jeszcze popatrzył jak dziewczyna odchodzi. Wstając z zimnej podłogi zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję.
Erena i Mikasy dalej nie ma- pomyślał rozglądając się za nimi i kierując się do klasy- ciekawe co im się stało.Myśl o tym, że dalej ich nie ma, nie dawały mu spokoju. Czuł się z tym dziwnie tak, że na lekcji trudno było mu się skupić, rzadko co się zdarzało, aby nie przychodzili (gdyż wszystkiego praktycznie pilnowała Mikasa). Siedząc i próbując wpoić słowa nauczyciela do głowy spojrzał się za okno jakby poszukując w nim jakiekolwiek pociechy. Armin złapał się za głowę i patrzył bezradnie w zeszyt.
To dopiero drugi dzień szkoły ogarnij się chłopie to tylko jak na razie zapoznanie- pomyślał próbując ogarnąć o co chodzi w nowym temacie.
Była to lekcja matematyki, a nauczyciel nawet już na pierwszych dniach dawał wycisk uczniom. Jak na pierwszą lekcję blondyn czuł się fatalnie nie rozumiejąc nowego tematu. Wiedział, że wcześniej czy później będzie musiał się z nim zapoznać, aby nie być zacofany. Gdy nastąpiła przerwa chłopak jedynie odetchnął z ulgą i szybko się pakując wyszedł z klasy.
Już uczniowie zaczęli wokół niego marudzić jak to trudno jest i czemu nie dadzą tego odpustu.
Przyzwyczają się- stwierdził chłopak w myślach przemierzając korytarz.Lekcje mijały, oczywiście nie obyło się bez komentarzy jak i narzekań uczniów w stronę nauczycieli. Armina zaczęło to już irytować, też miał swoje zdanie o tym wszystkim, ale wolał trzymać język za zębami, a w dodatku nie miał zbytnio komu to powiedzieć, gdyż jedyne osoby, z którymi dzielił się wszystkimi komentarzami jak i narzekaniami były dziś nieobecne. Kiedy nastał kolejny, ale niestety nie ostatni dzwonek. Blondyn skierował się w miejsce ciche, jednakże wybrał inne niż wczoraj nie chciał w końcu znów się mierzyć twarzą w twarz z dziewczyną. Siadając na zimnej podłodze i opierając się o ścianę, wbił wzrok w sufit czekając na kolejny dzwonek. Tak właśnie wyglądała praktycznie każda u niego przerwa. Gdy poczuł, że ktoś łapie go za ramię, dreszcz zaskoczenia jak i przerażenia przebiegły mu po całym ciele. Spuszczając wzrok z sufitu i odwracając głowę w bok zauważył Sashę błagalnie patrzącą na niego i przykucnietą tuż obok.
-Masz coś do jedzenia?- zapytała z nadzieją w głosie. Ułożyła ręce jak do modlitwy i zaczęła tak o to go błagać.
Chłopak zamrugał kilka razy. Brunetka dalej nie przestawała prosić i raczej nie zamierzała. W końcu to Sasha czyli wiecznie głodna dziewczyna, która potrafi dla jedzenia wiele zrobić. Zaczął grzebać w plecaku, a oczy brązowłosej zablyszczały widząc jak wyciąga jakieś kanapki. Wzięła je zamiast poczekać jak on jej da i szybko uciekła. I tak o to stracił on jedyne jedzenie, a pozostało jeszcze z trzy lekcje. Westchnął z zażenowaniem i zapiął plecak. Na nieszczęście Alerta kolejną lekcją miał być w.f czyli najbardziej wyczerpującym fizycznie człowieka przedmiot. A jak słyszał od starszych uczniów tego gimnazjum w.fista nie należał do tych najłagodniejszych, a raczej surowszych co nie było po jego stronie.Gdy przerwa minęła wraz z swoją klasą skierowali się na salę gimnastyczną. Przebrany już czekał na sali jak i inni uczniowie. Piłki już były rzucane i fruwały po całej sali.
Nawet na nauczyciela nie poczekali- pomyślał siedząc na ławce i czekając na trenera.
Rozglądając się po sali była ona ogromna. Nawet zajmujące trochę miejsca rzeczy jak drabinki i materace nie dawały uczucia, że sala była mniejsza.
Gdy Armin uważnie patrzył na detale sali przysiadła się do niego Annie, a ten nawet nie zauważył jej obecności. Dziewczyna coś już chciała powiedzieć, aby zwrócić uwagę chłopaka, ale na salę wszedł nauczyciel. Chyba każdy zdziwił się na jego widok, bo był to woźny. I w dodatku wyglądał młodo, już nawet pierwszego dnia znalazły się jego psychofanki. Był to mężczyzna o wzroście około jednego metra i sześćdziesięciu centymetrów. Przy wyższych uczniach wyglądał wręcz śmiesznie (jak ci mierzyli po metr dziewięćdziesiąt). Jednak jak to mówili inni lepiej go nie lekceważyć, bo można oberwać. Miał też kruczoczarne krótkie włosy ułożone. Był ubrany jak na nauczyciela w.fu co najmniej przystało. Rozejrzał się po uczniach jak i po sali, widząc już gdzie nie gdzie bród jakby się załamał jednak zwykły uczeń nie mógł tego dostrzec. Zwołał zbiórkę, uczniowe od razu stanęli w szeregu. Nauczyciel patrząc w dziennik i pisząc obecności, nie było jedynie dwóch osób czyli Erena i Mikasy. Jean jakby nie dowierzał, że jest to ich nauczyciel zapytał:
-A pan czasem uczniem nie jest?- pochylił się nad nim. W.fista zmierzył go lodowatym surowym wzrokiem. Jean jedną swoją ręką trzymając swój podbródek, mrużąc oczy zmierzył go od góry do dołu. W końcu parsknął śmiechem.
I to był gwóźdź do trumny. Nauczyciel już poddenerwowany kopnął go w brzuch na tyle mocno, że Jean poleciał na podłogę i łapiąc się za obolały brzuch syczał z bólu. Inni jedynie przyglądali się sytuacji otwierając szerzej oczy z zaskoczenia i przerażenia.
-Nazywam się Levi Ackermann- przedstawił się dalej patrząc na Jean'a wijącego się na podłodze z bólu. Connie podniósł rękę, a nauczyciel jedynie kiwnął głową, że ma prawo do głosu.
-Czy przemoc czasem zabroniona nie jest?- spytał spojrzawszy współczująco na kolegę.
-Jest, ale nie w moim przypadku, aby chodź dzisiaj czegoś was nauczyć trzeba podejmować się tak drastycznych środków- odpowiedział i machnął ręką kończąc konwersacje.
Nawet Armin współczuł Jean'owi chociaż była to racja, że nie zachował się najlepiej co do pana Leviego to jednakże sam sądził, że nie powinno aż tak mu się oberwać. Jednak co jeszcze chłopaka zaciekawiło to samo nazwisko "Ackermann", bo te same miała Mikasa.
Czy to możliwe, aby pan Levi był z nią spokrewniony?- spytał rozmyślając się o tym, jednak musiał swoje przemyślenia dać na później gdyż już rozpoczęła się rozgrzewka.
CZYTASZ
~Twój uśmiech~ [AruAni]
RomanceMało jest na polskim wattpadzie tego shipu dlatego też to pisze. Akcja dzieje się w 1 gimnazjum (jest to nawiązanie do "Gimnazjum tytanów)