Rozdział 1 - Nigdy się nie poznali

9 1 0
                                    

Woda w okolicy Wansghu Inn była wyjątkowo spokojna, niewyczuwalna w codziennej szarości bryza pachniała słodkim aromatem, który dostawał się do nozdrzy pracowników oraz klientów lokalu. Sielski nastrój był czymś rzadkim w owym środowisku, zazwyczaj w pobliskich rejonach gromadziły się stada hilichurlsów (czasem z większymi osobnikami zwanymi Mitachurlami), sprawiając kłopoty pobliskim podróżnikom, służbom czy poszukiwaczom przygód, kiedy włochate stworzenia stawały się większym problem trzeba było wywiesić komisję w Gildii Dla Poszukiwaczy Przygód i czekać aż ktoś doświadczony zajmie się nieproszonymi gośćmi. Verr Goldet, szefowa Wansghu Inn, nie posiadała się z radości za każdym razem, gdy owym pomocnikiem okazywała się Lumine, średniej wysokości blondynka z złotymi jak miód oczami i ubiorem przypominającym jej anioła, może dlatego że biała suknia podróżniczki zawsze wyglądała nienagannie przed jak i po misji, zdecydowanie otaczała się tajemniczą i potężną aurą. Niestety Lumine od dłuższego czasu przebywała w Inazumie więc Verr nie mogła liczyć na jej szybką i perfekcyjną pomoc. Inni ludzie z gildii musieli się tym zająć co nie zawsze odnosiło rzetelny skutek. W zeszłym tygodniu ludzie przydzieleni do komisji nie rozejrzeli się dokładnie co skutkowało powiększeniem się obozu potworów, a zdenerwowane hilichurly wkrótce zaatakowały gości przebywających w jej lokalu, szefowa z pewnością miała by większe problemy gdyby nie pomoc Adeptusa - Xiao, chłopaka o wyglądzie nastolatka pomimo iż miał parę tysięcy lat. Verr westchnęła cicho i wyszła na taras, który znajdował się nieopodal jej biurka, słońce ślamazarnie schodziło po niebie, zapowiadając zbliżający się zachód. Patrząc na otaczającą ją scenerię, zauważyła pobłysk zielonej poświaty niemal od razu zgadła czym to zjawisko było: Xiao z jego włócznią o kolorze ciemnej zieleni, nie pamiętała profesjonalnej nazwy tej broni, ale wiedziała, że jest potężna, idealna dla kogoś takiego jak Xiao, zastanawiała się dokąd Adeptus zmierza, czyżby w pobliżu znów gromadziły się potwory tak silne iż zwykli śmiertelnicy męczyli się z ich wytępieniem, a może chłopak o melancholijnym usposobieniu szuka swojego miejsca wyciszenia się? Cokolwiek to było miała nadzieję, że wróci na kolację. Przymknęła oczy ciesząc się leniwym, kończącym się już dniem.

Xiao pędził przez przestworza, dosłownie, szybował przez chwilę by zaraz szybkim ruchem przemknąć przez czerwieniące się niebo, jego rytm serca był niespokojny a krew dudniła mu w uszach, głębokie pragnienie zagnieździło się w samym środku jego umysłu. Muszę jak najszybciej dotrzeć na miejsce, powtarzał bez ustanku. Jego celem były małe wysepki w Dihua Marsh, bowiem stamtąd dobywała się melodia. Dźwięk tak znajomy i piękny, że aż bolał. Każda sekunda przybliżała go do celu podróży, tak samo jak każdy centymetr wyraźnie odnawiał wspomnienie sprzed, być może, kilkudziesięciu lat. Retrospekcja wyderznia, w którym sam Barbatos przypadkowo uratował go swoją majestatyczną melodią odcisnęło wyraźne piętno w umyśle, w duszy i na ciele Xiao, nic dziwnego więc, że jak tylko usłyszał znajome mu nuty fletu jego pierwszym instynktem było jak najszybsze odnalezienie źródła. Nie wiedział dokładnie co by zrobił, gdyby naprawdę ponownie ujrzał boga wolności, być może ukryłby się i posłuchał jego gry tak długo jak tylko możliwe, może usiadłby nieopodal by widzieć jego posturę i wpatrywałby się w niego, relaksując do muzyki. Xiao w końcu wylądował na mokrym piasku, jednak w tej samej chwili dźwięk fletu ucichł. Adeptus rozjerzał się nerwowo, mając nadzieję, że melodia znowu się rozpocznie, jednak na próżno, gdyż instrument nie rozbrzmiał.

- Czekasz na coś? A może na kogoś? - Melodyjny, wysoki głos zadźwięczał tuż za nim. Xiao zaalarmowany, w ułamku sekundy zwinne się odwrócił i po chwili ostra końcówka jego włóczni była tuż przy gardle nieznajomego, przynajmniej myślał, iż był to ktoś obcy dopóki nie zobaczył zielono-niebieskich oczu i czarnych włosów z niebieskimi końcówkami. Warknięcie, które miało wydobyć się z jego gardła zamarło w środku i natychmiast odskoczył do tyłu, chowając włócznie za siebie.

Upadek || XiaovenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz