„W końcu będzie jeszcze wiele takich nocy" (Khaenri'ah AU)

140 14 10
                                    

Szybka notka przed czytaniem:

Oneshot został przeze mnie zaczęty około rok temu, kiedy dużo informacji, które obecnie są powszechnie znane nie były jeszcze opublikowane. Stąd mogą wynikać pewne nieścisłości pomiędzy opowiadaniem a kanoniczną historią, przedstawioną w grze. Postanowiłem jednak zachować całą fabułę tak, jak planowałem, ponieważ spodobał mi się pierwotny zarys. Liczę, że nie będzie to przeszkadzało w odbiorze.
Miłego czytania! <3 

Dedykowane dla Beleczki, za całe okazane wsparcie.

Gdzie Kaeya jest młodym zbawicielem, a Albedo jako jedyny go rozumie.

Słońce znajdowało się w zenicie. Upał był praktycznie nie do zniesienia, jednak pomimo tego Plac Główny stolicy był wypełniony po brzegi. Ludzie przepychali się i szarpali, aby dostać się na sam przód, ignorując ostrzeżenia stojących dookoła strażników, mających na celu pilnowanie porządku. Matki łapały dzieci za ręce, upominając je, aby nie oddalały się za bardzo, a ojcowie podnosili swoich potomków, aby posadzić ich sobie na ramionach. W tłumie panowało podekscytowanie, resztki wolnej przestrzeni wypełniały pełne emocji szepty, dotyczące wydarzenia, które miało za chwilę się rozpocząć.

Tylko jedna ze zgromadzonych osób stała z boku, sprawiając wrażenie zupełnie niezainteresowanej. Drobnej postury chłopak opierał się o kamienny mur otaczający plac i spoglądał obojętnym wzrokiem na kręcących się wszędzie ludzi. Lustrował pobieżnie ich twarze i sylwetki, mrucząc z niezadowoleniem, kiedy ktoś był zbyt głośny, próbował z nim porozmawiać, lub odepchnął go, próbując dostać się na środek. W końcu zrobił krok do przodu, zderzając się z kimś przy okazji. Usłyszał, jak osoba ta rzuca przekleństwo w jego stronę, jednak zignorował to całkowicie i jedynie cofnął się nieco, szukając na nowo chociaż skrawka wolnej przestrzeni. Po kilku minutach niekomfortowego ocierania się o ręce i ramiona zgromadzonych, udało mu się znaleźć na tyle dużo miejsca, aby móc w spokoju spiąć krótkie, blond włosy, które okazały się wyjątkowo uciążliwe w tym upale i zaduchu. Westchnął cicho, poprawiając czarną, cienką koszulę, a następnie, popchnięty przez tłum, znowu wycofał się, zderzając się plecami z murem. Oparł się o niego, próbując znaleźć jak najwygodniejszą pozycję, mimowolnie wyczekując tego, co miało się za chwilę wydarzyć. Nie czuł jednak ekscytacji, w przeciwieństwie do pozostałych. Jedyne co czuł to obrzydzenie tą całą szopką. Nie chciał tu być, och, jak bardzo wolałby robić teraz cokolwiek innego, jednak nie mógł odejść. Złożył obietnicę i był zdeterminowany, aby jej dotrzymać.

Nagle wszechobecny szmer ustał, przerwany głośnym otwieraniem drzwi. Wszyscy zgromadzeni na placu jednocześnie unieśli głowy, w poszukiwaniu źródła hałasu. Atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta, pełna emocji, które nie mogły znaleźć ujścia. Presja była wyczuwalna przez wszystkich dookoła, czas dłużył się niemiłosiernie i chociaż minęło jedynie kilka sekund, obserwatorzy czuli się, jakby upłynęło kilka godzin. W końcu w zasięgu ich wzroku znalazły się sylwetki pięciu osób, które pojawiły się na znajdującym się około osiem metrów nad placem balkonu. Dwie z nich, ubrane w czarne, dość obcisłe stroje, pozostały z tyłu, zapewne aby pilnować wejścia. Trzy pozostałe zrobiły jeszcze kilka kroków do przodu, podchodząc do barierki. Blondyn wspiął się nieco na mur, aby móc chociaż zobaczyć zarys ich twarzy. W oczy od razu rzuciła mu się jedyna na balkonie kobieta, nieco wciśnięta w lewy róg. Jednak to nie jej płeć zwracała uwagę, spojrzenie przyciągał jej marny wygląd. Miała bardzo drobną i szczupłą sylwetkę, na tyle szczupłą, że sprawiała wrażenie chorej. Jej kości policzkowe były doskonale widoczne nawet z daleka, usta sine, a skóra, kiedyś zapewne lekko brązowa, teraz przybrała szarawy odcień. Jej ciemnoniebieskie oczy były przymrużone, zupełnie jakby zbyt mocne światło słońca je drażniło, a kruczoczarne, jednak zmatowiałe i cienkie włosy zostały starannie upięte w kok oraz przyklepane złotą, ozdobną tiarą, co dodawało kobiecie elegancji. Ubrana była w czarną, bogato zdobioną suknię, nadającej jej niezwykle przygnębiającego i żałobnego wyglądu. Wyglądała, jakby na jej barkach spoczywały wszystkie zmartwienia i utrapienia mieszkańców Khaenri'ah, jakby była uosobieniem ich rozpaczy, strachu, zmęczenia. Pomimo tego, że chłopak nigdy z nią nie rozmawiał, w tamtym momencie poczuł współczucie nie do opisania.

Kwiat cecylii pokryty śniegiem |Kaebedo one shots|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz