Rozdział 1

37 6 2
                                    

Wszystko było tak jak zawsze. Wracałem samochodem z pracy, na dworze się ściemniało, a w radiu cicho leciała piosenka The night we met. Ironia losu, bo właśnie wtedy moją poukładaną rutynę zaburzyła postać siedząca nad klifem. Nie lubiłem zmian, dlatego do domu zawsze wracałem tą samą drogą, zakupy robiłem w środę, kładłem się spać o tej samej porze. Każdy dzień był zaplanowany.

Moje życie było poukładane, aż do tego dnia. Od tej pory już nic nie miało być takie samo.

Zdziwiłem się, bo dotychczas nikt tu nie przychodził - w okolicy nikt nie mieszkał, a klif był niebezpieczny. Byłem pewny, że to tylko jednorazowo ktoś aż nadto ciekawy przyszedł przekonać się jak tam jest niebezpiecznie akurat wtedy kiedy wracam z pracy i jutro ta osoba już tu nie przyjdzie. Oj jak bardzo się myliłem.

Następnego dnia znowu ją ujrzałem. Wiedziałem, że to kobieta, bo mimo tego, że z tej odległości nie widziałem za wiele, to postać miała zwiewną sukienkę, a jej długie jasne włosy falowały na wietrze. Tym razem nie siedziała, tylko stała wpatrując się w szalejące morze. Moja rutyna zaczęła się chwiać przez nią. Odjechałem.

***

Minął tydzień odkąd pierwszy raz zobaczyłem kobietę na klifie. Czasami siedziała, czasami stała wpatrując się w dal. Raz ujrzałem ją tańczącą do tylko sobie znanej melodii.

Powoli zaczynała stanowić część mojej rutyny.

Wtedy pierwszy raz zniszczyłem mój idealnie zaplanowany dzień i zamiast, jak zawsze, skierować się do domu, zaparkowałem na poboczu i zacząłem podchodzić do kobiety.
Miała włosy splecione w luźny warkocz, a ubrana była w zieloną sukienkę w stokrotki i zarzucony na to biały sweterek. Nawet się nie poruszyła kiedy podszedłem do niej i usiadłem obok.

- Dlaczego tu przychodzisz? - zapytałem po chwili ciszy.

- Cii - szepnęła nawet na mnie nie patrząc - Poczekaj, na wszystko przyjdzie czas.

Więc czekałem, bo byłem ciekawy dlaczego tu przychodzi, ale kiedy po pięciu, dziesięciu, piętnastu minutach nic się nie wydarzyło miałem dość.
Zwróciłem się w jej stronę chcąc ponowić pytanie, uzyskać odpowiedź i sobie stąd odjechać, ale ona w tym momencie jakby wiedząc, co chcę zrobić odwróciła się w moją stronę.

- Obserwuj cały czas to dostrzeżesz zmiany jakie dzieją się na świecie. Pozwól sobie na chwilę usiąść i nie robić nic, tylko patrzeć. - powiedziała ze spokojem i znów zwróciła głowę w stronę morza. - Spójrz. - odwróciłem głowę i zamurowało mnie.

Widok był cudowny. Słońce właśnie chowało się za horyzont, odbijając się w tafli wody. A kiedy zerknąłem na kobietę obok zaparło mi dech w piersi. Wyglądała przepięknie. Twarz miała zwróconą w stronę zachodzącego słońca i zamknięte oczy, a promienie muskały jej policzki.

Nic nie mogło równać się z tym widokiem i miał on ze mną zostać już na zawsze.

Sunset over the cliffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz