Sala tranamutacji

6K 76 24
                                    

Harry pov.
-Znowu ściełeś się z Draco Harry! - powiedziała Hermiona z zażenowaniem patrząc na mnie.
-Mam już tego po dziurki w nosie!
-Mhm...- mruknołem cicho zasłaniając twarz książką.
-Ugh! Harry!!!
Szybko zamknełem książkę którą czytałem i odłożyłem na ziemie obok siebie.
-Przestań Hermiona!
Te słowa chyba usłyszeli wszyscy którzy byli w pokoju wspólnym Griffindoru. Nagle ze swojego dormitorium wyszedł Ron pytając:
-Czy Harry znów krzyczał?
-Tak Ronaldzie, znowu.
Po tych słowach Hermiona spojrzała się na mnie ze złowrogą miną - mówiąc szczerze przeraziła mnie.
Więc wstałem z podłogi i udałem się szybko jak najdalej z tego pokoju. Słyszałem krzyki moich przyjaciół typu: gdzie idziesz. Postanowiłem nie odpowiadać bo wiedziałem że to źle się skończy.

Wędrowałem chwile po Hogwarcie bo kompletnie nie wiedziałem gdzie się podziać. Po dłuższej chwili chodzenia w tą i nazad zobaczyłem Malfoya, szedł korytarzem Hogwartu i chyba podobnie jak ja szwędał się. Nie zrobiłem z tym nic - poprostu dalej szłem prosto widząc Malfoya na przeciw siebie. Zamknełem oczy by już go nie zobaczyć i nie drzeć z nim kotów. Po sekundzie już byłem przygotowany na przywitanie się z podłogą i tak się stało. Durny Malfoy podłożył mi haka.
-Uważaj jak chodzisz Potter!
-Dzięki za przypomnienie Malfoy. -powiedziałem z poirytowaniem.
Już chciałem wstać, lecz przed sobą zobaczyłem tą durnowatą fredke jak wyciąga do mnie dłoń. Pomyślałem że pomoże mi wstać więc energicznie chwyciłem dłoń Malfoya. Ku mojemu zdziwieniu pociągnął mnie i już miałem stawać na nogi ALE durny Malfoy musiał mnie póścić. I znów upadłem na zimną podłogę.
-Oh sory Potter! Haha!!!
Nie liczyłem już na jego pomoc i sam wstałem z ziemi. Szybko przybiżyłem się do jego bladej jak zawsze twarzy i krzyknąłem:
-Ty durnowata fredko!
-Jak mnie nazwałeś?! No powtórz bliznowaty!
-Tchurzofredka! Tchurzofredka!
-Zamknij się Potter bo inaczej...
W tym momencie przystawił mi różdżke pod szyje, wbijał mi ją dość mocno...bolało.
- Minus 10 punktów dla Slytherinu i Griffindoru!!!
Gdy usłyszałem ten znajomy głos razem z Malfoyem spojrzałem się w prawo. Stała tam profesor McGonagall, była bardzo wściekła bo znów złamaliśmy zakaz. Tym razem panoszenia się po korytarzach zamku w nocy. Profesor kazała nam iść za nią, pewnie do swojego gabinetu czy coś.
-To twoja wina Potter... - wyszeptał mi ten głupek do ucha.
-A kto mi przystawił różdżkę do głowy?!
-Mam odjąć wam jeszcze po 10 punktów Panowie?
-Nie...- powiedzieliśmy jednocześnie.

Profesor McGonagall zaprowadziła nas do sali transmutacji i zabrała nam różdżki.
-Całą noc tutaj spedziecie sprzątając tą sale, gdy już to zrobicie tam leży koc i położycie się spać. Dobranoc Panowie.
I odeszła zamykając nas na klucz.
-Super Potter! Przez CIEBIE tutaj jesteśmy!!!
-Przezemnie? Chyba sobie żartujesz!
-No chyba nie!
-Zamknij się i zabierz się za sprzątanie!
-Ja tego sprzątać nie będę!
Po tamtych słowach Malfoya wzięłem w rękę miotłe do zamiatania i walnełem go z całej siły w głowę! Fredka się mega wściekł i dał mi z liścia. Cały pulik mnie piekł ale nie dam za wygraną! Popchnołem go na ziemie i sam też upadłem na niego okładając go pięściami po twarzy.
Gdy się zmęczyłem i na chwile przestałem, on walnął mi z całej siły pięścią w twarz. Upadłem obok niego, a on jak to on zaczął również mnie nawalać.

Okładaliśmy się tak po twarzach jakieś 15 minut, aż obaj się zmęczyliśmy (Malfoy był na górze). Fakt - nie miałem na nosie okularów, bo zgubiłem je jakieś 2 minuty temu ale nadal coś tam widziałem zza mocnej mgły. Obaj głośno sapaliśmy. A on już nastawił pięść żeby znów mi walnąć lecz coś go powstrzymało.
-Miałem ochotę zajebać ci w te małe okularki! Ale chyba je zgubiłeś. Masz szczęście Potter.
Moje zdziwienie sięgało zenitu w końcu nie dostałem tylko dlatego że nie mam na nosie okularów...WOW... Po krótkiej chwili Malfoy wstał ze mnie i chyba se gdzieś poszedł, bynajmniej mi się tak zdawało, bo prawnie nic nie widziałem. Wstałem na czworaka i zacząłem szukać okularów.
-Kurde... Gdzie one są?
Nagle coś poczułem pod dłonią ale to nie były moje okularki.
-Ej bliznowaty. To to mój but.
Szybko się odsunęłem od Malfoya a on klęknął przedemną i założył mi okulary na nos. Dopiero teraz zobaczyłem co się dzieje. Malfoy wstał z pozycji klęczącej i stanął przedemną. Spojrzałem się w górę by zobaczyć twarz fredki.
-Dzięki...
Szepnąłem tak cicho jak umiałem i opuściłem głowę by już wstać. Energicznie wstałem i wzięłem w rękę miotłę, którą walnęłem Malfoya. Zacząłem zamiatać podłogę. Po chwili on zrobił to samo.

Minęły już prawie 2 godziny. Sala chyba była już posprzątana więc mogliśmy już śmiało położyć się spać.

Draco pov.
W końcu skończyliśmy sprzątanie. Co prawda Har... ZNACZY Potter posprzątał prawie całą sale a ja tylko pozamiatałem. W końcu mogliśmy się położyć...ale jak zawsze był jakiś problem. A mianowicie był tylko jeden koc, nie dwa jak by wypadało. Postanowiłem wziąć koc i się położyć SAM na małej kanapie i tak zrobiłem. Leżałem tak może 10 minut. Aż w końcu usłyszałem Pottera. Mówił coś pod nosem, ale nie bylem pewny co. Obruciłem głowę w stronę, skąd dobiegało mamrotanie. Siedział pod ścianą, chyba było mu zimno bo siedział taki skulony...i smutny. Ugh! Czułem się z tym trochę źle. Ale nie zrobiłem z tym nic i w sumie nie miałem zamiaru.

Minęła kolejna, bezsenna dla mnie godzina. On chyba już zasnął, żeby się upewnić znów obruciłem głowę w jego stronę. Zobaczyłem jego, skulonego i trzęsącego się, leżał opierając się o ścianę. Kurwa! Żal mi go. W końcu to ja zacząłem kolejną kłótnie dziś wieczorem.
-To co zrobię będzie niedorzeczne...
Powiedziałem sam do siebie i wstałem z kanapy. Podeszłem do Pottera i złapałem go ,,na pannę młodą''. Był cały zimny. Rany! Zaniosłem go na kanapę i położylem. Od razu go przykryłem kocem. Patrzyłem na niego niby ze współczuciem ale na zewnątrz widać było tylko moją obojętną jak zawsze minę. Z racji tej, że nie chciałem spać na ziemi położyłem się obok Bliznowatego. Na początku, dokładnie to przez jakieś 5 minut, Potter spał plecami do mnie, a ja leżałem na plecach. Czułem się niezręcznie wiedząc że Wybraniec śpi obok mnie. Nagle i niespodziewanie Potter obrócił się twarzą do mnie i wtulił się w mój tors. Spaliłem buraka. Byłem cały czerwony. Chciałem go zepchnąć ale coś mnie powstrzymało. Powstrzymało mnie jedno słowo które Potter wymamrotał przez sen.
-D-d-d...raco...
Pierwszy raz usłyszałem swoje imię z jego ust. Nie spodziewałem się tych słów z ust mojego wroga od pierwszego roku. Leżałem jeszcze kilka minut patrząc skrycie na Wybrańca aż zasnąłem.

Profesor McGonagall pov.
Rano, tuż po obudzeniu się pośpieszyłam do sali transmutacji by wypóscić Pana Pottera i Pana Malfoya. Zabrałam ze sobą ich różdżki ponieważ planowałam im oddać je, w końcu to ich własność.

Gdy otworzyłam drzwi od sali ujrzałam chłopców na kanapie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam Pana Pottera tulącego się do torsu Pana Malfoya.
-Właśnie Snape przegrał 5 galeonów.
____________________________________________
KONIEC!    1125 słów!
Tak wiem że taki słaby rozdział 😅
Następny na pewno będzie lepszy
Miłego dnia/nocy!

Zapraszam również do przeczytania mojego drugiego opowiadania - ''Siostra Malfoy'a''! Rozdział co sobotę!

One shots |Drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz