9

87 7 3
                                    

    Gdy cała szóstka wyszła z klubu, na parkingu czekali na nich ich szefowie i parę osób z dwóch organizacji.

    — Co wy sobie wyobrażacie?! Mieliście go pilnować! — Mori zaczął niemal krzyczeć na detektywów ze Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. — Zdajecie sobie sprawę, co by się stało, gdybyście go nie znaleźli? Lub znaleźli za późno?!

— Mori. — Do monologu szefa Portowej Mafii wtrącił się Fukuzawa. — Rozumiem twoje zdenerwowanie, jednak to nie wina, tylko moich pracowników. Twoi też tam byli i mieli to samo zadanie — powiedział Yukichi, podchodząc do czarnowłosego.

— Co wy na to byśmy poczekali, aż emocję opadną i wtedy porozmawiali? — Do rozmowy wtrącił się Kunikida, widząc większe zdenerwowanie Moriego.

    Wszyscy przystali na propozycje blondyna. Po odczekaniu chwili, podczas której Yosano sprawdziła stan rudowłosego, stwierdzili, że najlepszym pomysłem jest udanie się do swoich domów, a następnego dnia w pracy o tym porozmawiać. Jako że Chuuya nadal był nie przytomny, ale nic nie zagrażało jego życiu, to wszyscy stwierdzili, aby został przewieziony do Agencji Detektywistycznej i zostawiony na noc w gabinecie lekarskim Yosano. Czarnowłosa sama zaproponowała, że zostanie z nim przez noc z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że tylko ona byłaby w stanie mu pomóc, gdyby pogorszył się jego stan, a drugim powodem było zajęcie się różnymi papierkowymi sprawami i uprzątnięciem sprzętu. Jedynie Mori pokazywał swoje niezadowolenie. Otwarcie pokazywał brak pewności co do podjętej przez swoich rywali decyzji. W końcu jego pracownik miał zostać na cały dzień u organizacji, z którą nie jednokrotnie toczyli walki, a fakt, że teraz współpracowali, nie zmieniał jego spojrzenia na tę sytuację. Jednak mimo wszystko się zgodził.

******

    Zasada co do wracania do domu się nie zmieniła. Tym razem Atsushi wracał do domu z Ryuunosuke. Obaj nie byli zbyt zadowoleni z tego faktu. Szli w niezręcznej ciszy od kilku minut. Pomimo upartości Nakajimy, aby odprowadzić starszego, skończyło się na odprowadzeniu białowłosego. Akutawgawa uznał, że poradzi sobie lepiej od niego w razie niebezpieczeństwa, a nie chcę mieć później problemów o zniknięcie lub śmierć młodszego.

    — Akutagawa... — Atsushi jako pierwszy przerwał panującą ciszę, lekko się przy tym jąkając. — Wiem, że to nie moja sprawa i rozumiem, jeśli nadal nie chcesz mi o tym powiedzieć, ale chciałbym, abyś zrozumiał, że... — W tym momencie przerwał, obawiając się reakcji wyższego, na niewypowiedziane jeszcze słowa. Po chwili ciszy, podczas której mógł na szybko pomyśleć nad ułożeniem słów, zaryzykował, a z jego ust padły te słowa, których bał się wypowiedzieć. — Martwię się o ciebie. Dlatego chcę, abyś mi powiedział o swojej chorobie — dodał pewniej. Zapewne było to dzięki faktowi, że po pierwszych słowach czarnowłosy nie zaatakował go swoją umiejętnością.

— Nie musisz się o mnie martwić. Świetnie sobie radzę i nic... — W dokończeniu swojej wypowiedzi przerwał mu kaszel.

— Wszystko w porządku?! — zapytał przestraszony Atsushi, odruchowo kładąc dłoń na ramieniu czarnowłosego.

— Nie pozwalaj sobie — odparł, łapiąc oddech i odpychając rękę młodszego. — Kontynuując, nic mi nie jest i nie będzie. To tylko głupia choroba, która nie długo przejdzie.

— Akutagawa. Czytałem o tej chorobie i wiem, że nie jest tylko głupią chorobą, która nie długo przejdzie — powiedział, pokazując w powietrzu cudzysłów. — Chcę ci pomóc, nawet jak uważasz, że tej pomocy nie potrzebujesz — dodał, widząc niezadowolone spojrzenie swojego rozmówcy. — Nie wątpię, że sobie poradzisz, jednak musisz otworzyć się na jeszcze jedną myśl. Co będzie, jeśli sobie nie poradzisz? — spytał retorycznie, a już po chwili widząc łagodny wyraz starszego, poczuł ulgę. Prawdopodobieństwo, że się teraz wkurzy, było o wiele mniejsze, niż jeszcze przed chwilą.

    Pomimo odczuwalnej ulgi Atsushi miał lekkie wyrzuty sumienia. W końcu powiedział mu, że chcę pomóc, a nawet nie wie, jak by mógł. Bał się, że czarnowłosy zgodzi się na przyjęcie pomocy i co wtedy będzie miał zrobić? Pomysł o mówieniu mu codziennie, że będzie dobrze, odpadło na samym początku. Jednak pomysł o popytaniu Yosano o chorobę miało szanse na sukces gorzej, gdy okaże się, że nie można pomóc osobie chorej.

    — Zastanowię się nad tym Jinko — odparł, zaskakując przy tym nie tylko białowłosego, ale i samego siebie.

    Ryzykowne pytanie Atsushiego rozluźniło atmosferę, więc resztę drogi przeszli przy luźnych rozmowach o wszystkim i o niczym. Oczywiście nadal były chwile ciszy, jednak nie była ona nieprzyjemna.

    — Do jutra Akutagawa — powiedział Nakajima, gdy znaleźli się pod jego mieszkaniem.

— Tak, do jutra Jinko — odpowiedział, odwracając się plecami do młodszego, jednak po chwili ponownie na niego spojrzał. — Zastanowiłem się. Możemy o tym porozmawiać, ale masz nikomu o tym nie mówić. Jasne? — spytał, przeszywając wzrokiem Atsushiego w celu wyczucia czy mówi prawdę.

— Oczywiście. Zostanie to między nami — odparł z uśmiechem.

— Ale musisz mi powiedzieć coś o sobie — dodał Akutagawa, a uśmiech z twarzy białowłosego nagle znikł. — Daj mi znać, jak się zastanowisz. I pamiętaj. Jak nie będziesz chciał mi czegoś o sobie powiedzieć, to nie licz na żadną informację ode mnie.

******

    Dazai zmuszony był do wracania z Kunikidą. A może to Kunikda był zmuszony do dotrzymania towarzystwa Osamu? Brązowowłosy nie przestawał gadać o samych głupotach. Doppo pomimo wiedzy, że Dazai nie lubił się z Nakaharą, zastanawiał się, dlaczego brązowookiego w żaden sposób nie ruszył fakt nieprzytomności rudowłosego. Zwłaszcza że sam denerwował się na innych o nieprzypilnowanie lzurowookiego i sam jak najszybciej, chciał go odnaleźć. Wolał jednak nie wchodzić na ten temat. Powodem była znajomość Osamu. Znał go wystarczająco długo i wiedział, że ten znajdzie dobrą wymówkę i nie odpowie na to pytanie szczerze, dlatego dalszą, niedługą podróż kontynuował na słuchaniu głupich żartów przyjaciela.

    Gdy brązowowłosy zamknął za sobą drzwi, blondyn postanowił chwilę poczekać nieopodal jego mieszkania. Wolał nie ryzykować, że szatyn znowu wpakuje się w problemy przez swoje późne wychodzenie z domu. Zdawał sobie sprawę, że od tamtej sytuacji minęło trochę czasu, jednak nie chciał wszystkim rozpowiadać, że Dazai mógł ich okłamać ze swoją historią o usłyszeniu krzyków z domu. Zwłaszcza że sam nie był tego pewny, a to była tylko jego hipoteza, której nie był w stanie potwierdzić lub obalić. Czekał około pięciu minut, a potem udał się do swojego domu, odwracając się co jakiś czas, aby mieć pewność, że jego przyjaciel nie wyszedł.

Incydent - SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz