Wszystko rozpoczyna się w szpitalu gdzie na świat przyszło sporo dzieci. Jedym z nich okazał się być chłopiec, któremu rodzice dali na imię Adrian. Był zdrowym dzieckiem. Pare lat później, a dokładnie 8 do domu Adriana zawital żołnierze pewnej organizacji, którzy poprosili o oddanie syna. Ojciec się nie zgodził, bo matka tak jak mówił ojciec Adriana ich zostawiła, więc żołnierze wzieli Adriana siłą i go uśpili by nie robił problemów.
Gdy się obudził był w celi. Od razu po tym drzwi się otworzyły, a do nich wszedł żołnierz, który wziął Adriana. Zaprowadził go na dużą sale gdzie też była masa innych dzieci też w zakresie wieku 8 - 10 lat. Pomiędzy nimi pojawiła się kobieta, która była ubrany w strój naukowca. Biały płaszcz i te sprawy.
- Witajcie me kochane dzieci. Pewnie się zastanawiacie gdzie jesteście. Spokojnie. Jesteście tu by się uczyć. Można powiedzieć że to coś w stylu koloni. - Powiedziała miłym łagodnym głosem. I tak też było. Codziennie chodził wraz z innymi dziećmi na zajęcia typowo szkolne i gdy była przerwa dzieci udały się albo bawić ze sobą, albo do sali z grami albo pograć w piłke na boisku. Adrian siedział zazwyczaj sam bez nikogo, lecz pewnego dnia obok niego usiadła dziewczynka z długimi aż do szyi białymi włosami. Nazywała się Gwen. Niepewnie Adrian zapytał się jej o imie i tak jakoś zaczeła się ich znajomość. Codziennie chodzili na zajęcia, rozmawiali, jadli na stołówce lecz podczas gdy wracali do swych celi Adrian zauwarzył korytarz szpitalny. Od razu tam poszedł i zobaczył przez szybe jak jacyś ludzie pracują nad innymi dziećmi. Tną im włosy, coś im wszczypiają, a na samym środku stała komora z.. Adrianem. Tylko że.. Był cały czarny.. i miał inne włosy, bo nasz Adrian miał czarne włosy z długą grzywką zasłaniającą oko, a ten chłopak nie miał grzwyki a normalne krótkie włoski.
- Co ty tu robisz?! - Rozległ się kobiecy stanowczy głos. Adrian odwrócił się by zobaczyć kto to, a tam stała i podeszła do niego kobieta, która miała na sobie czarną zbroje, z logiem jakby globu, czarnymi lenonakmi na oczach i dużym czarnym afro na głowie.
- P.. przepraszam.. - Powiedział niepewnie, a ta od razu go pociągneła ze sobą jak najdalej stąd. Nie mówił o tym nikomu. Nawet Gwen.Pewnego dnia podczas lekcji rozległ się alarm, a nawet w całej placówce świeciło się czerwone światło co jakiś czas. Nauczyciel wziął dzieci wraz z Adrianem i ruszyli przed siebie lecz na nieszczęście na ich drodze staną.. robot. Swym okiem, które miał na ekranie, który miał na głowie skierował na Adriana.
- Odsunąć się i dać mi tego malca! - Rozkazał robot wskazując na niego. Nauczyciel od razu mnie mu oddał, przez co Adrian poczuł się troche niepotrzebny, a zaraz gdy został oddany robotowi żołnierze zaczeli do niego strzelać i robot.. obronił go. Wziął Adriana i szybko z nim gdzieś pobiegł. Gdy tylko byli bezpieczni postawił chłopaka na ziemi.
- Ehh.. słuchaj.. wiem że pewnie chcesz bym ci to wszystko wyjaśnił, ale nie mamy czasu. Musimy się śpieszyć. - Powiedział i podał mu kryształ.
- Weź to. Jakby cokolwiek się stało co może tobie zagrozić.. rzuć tym o ziemie. Dobrze? - Zapytał robot podając chłopakowi niebieski kryształek, który był okrągły. Adrian delikatnie przyjżał się kryształowi i kiwną głową na znak zrozumienia. Robot wziął chłopaka za ręke i wraz z nim udał się do sali, w którym to przemawiała tamta pani naukowiec, lecz tam czekała na nich tamta kobieta co wtedy w korytarzu szpitalnym na Adriana wraz z wojskiem. Wojsko od razu postrzeliło robota, a ten kazał Adrianowi uciekać lecz ten nie zrobił tego, a zamiast tego rzucił się na tą kobiete i rzucił kryształem prosto w ziemie. Kryształ wybuchł przez co odrzucił żołnierzy, kobiete, Adriana i robota. Część kryształa trafiła w Adriana, a dokładnie w jego oko lecz go to nie bolało. Było to coś dla niego jakby coś po prostu mu weszło do oka. Kryształ po dotknięciu z okiem wchłonął się w nie i.. narazie nic się nie działo. Robot podszedł do Adriana, a raczej się przyciągnął.
- Dz.. dziękuje.. naprawde nie musiałeś tego robić.. ale dziękuje za pomoc. - W ten wręczył mi jakby.. generator.
- Weź to, idź tam.. - Wskazał na drzwi z napisem "Portal". - Tam podłączysz to i uciekaj.. - Powiedział i po tym się wyłączył. Adrian przytulił go na pożegnanie i od razu ruszył tam. Tam zobaczył konstrukcje z jakby pierścieniem. Obok tego był jakby panel, a pod tym był pusty otwór na generator, który tam Adrian włożył, a portal jakby się włączył.
- Nie pozwólcie mu uciec! - Krzykneła kobieta, która biegła z żołnierzami i gdy tylko Adrian ją zobaczył wbiegł i wskoczył do portalu. Podczas "podróży portalem" ten widział mase kolorów a nawet ten zaczął rosnąć i delikatnie się postarzać i po dłuższej chwili wylądował gdzieś na wzgórzu. Otrzepał się z brudu i wstał, a następnie podszedł bliżej krawędzi. Spojrzał nał duże miasto które było przed nim, które też przypominało troche miasto przyszłości.
CZYTASZ
Adrian i jego przygody [REMAKE]
Ciencia FicciónHej. Pisze na nowo "Adrian i jego przygody" ponieważ tamta "wersja" jest... no ciulowa i pełna crignu nie ukrywajmy tego. Teraz jestem o wiele starszy niż wtedy gdy to pisałem więc postaram się by było więcej logiki i mniej... nom. O czym opowiada...