Rozdział 5

46 3 0
                                    

??? :pov

Projekt był jusz prawie skończony. Musiałem udać się jeszcze do poziomu 140 po kilka jabłek.
Zemsta bendzie słodka niczym budyń Jacka Soplicy..

Ty :pov

Zacząłem otczuwać głud, postanowiliśmy że znaleziony w recepcji batonik podzielimy na puł abyśmy mogli coś oszamać.
Gdy Balladyna łamała batonika nagle wbiegła w nas mała, biało-włosa dziewczyna i upadła upuszczajonc klucze.

Przepraszam, nie zauwarzyłam was, spieszę się na emm.. spotkanie~ powiedziała dziewczyna po czym podniosła klucze i otwarła pokuj numer 69.

Gdy spojrzeliśmy dyskretnie w głomb pokoju ujrzeliśmy zadbany niewielki salon z białom kanapą i niebieskimi poduszeczkami. Gdy dziewczyna weszła do pokoju objęło ją pięciu uśmiechniętych, czarnoskurych mężczyzn po czym drzwi się zamknęły ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zdezorientowani poszliśmy dalej szukać drzwi hotelowych numer 2137. Czułem się obserwowany..

-Ach no tak, to tylko Balladyna spoglondająca na moje kolanka.

Po czasie dotarliśmy do bardzo długiego korytarza jednakże na końcu widniał jarzący się napis wyjścia.
Nie zastanawiajonc się od razu poszliśmy w tamtą stronę. Nagle światła na suficie zaczęły przybierać intensywnej czerwonej poświaty.
Rozległ się za nami okropnie głośny dźwienk. W naszą stronę zaczoł biec ogromny czarny potwór. Zaczęliśmy uciekać. Byliśmy coraz bardziej wyczerpani, potwur zbliżał się nieubłaganie szybko ale znak wyjścia był coraz bliżej. Nagle Balladyna zrobiła nieoczekiwany ruch. Złapała mnje za szyję.

Przykro mi misiu ale ktoś musi przeżyć, mam jeszcze w planach zabić Alinę zanim bendzie za puźno~ powiedziała Balladyna po czym rzuciła mną w potwora..
___________________________________

Poczułem lekki aromat jabłkowego ciasta. Ocknołem się. Byłem zawieszony na linie za nogę. Zauwarzyłem że jestem uwiązany na krańcu dachu jakiegoś domku. postanowiłem podciongnąć się i odwiązać linę, jednak najpierw musiałem się wysrać..

Udało się! - powiedziałem z zachwytem po czym spadłem i zajebałem głową w trawnik.

Rozglądnołem się dookoła siebie.
Poziom do którego trafiłem wyglondał bardzo dziwnie. Były to nieskończone pola i pagórki porośnięte czymś wyglądającym jak trawa, gdzie nie gdzie stały domki identyczne jak ten z kturego zwisałem a niebo było gładkie i bezchmurne.

Skąd dobiega ten aromat ciasta? ~ zaczołem się zastanawiać gdy nagle usłyszałem szelest trawy.

Nie mogłem uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Przede mną stał pan Tadeusz. Byłem przekonany że zjadłem go w daniu mojego krasza.

Nareszcie cię mam ty muj ptysiu, pragnę cię~ powiedział pan Tadeusz po czym przybliżył się do mnie.

Nie powiem miałem ochotę pobawić się jego jabłuszkami ale moją miłością obdarzyłem Makłowicza.

Przykro mi, jesteś bardzo namiętny Tadeuszku ale Makłowicz.. ~ w tym momencie Tadeusz zakrył mi usta i zaczoł wyjmować swoją rakietę.

Już zaczołem przygotowywać się na lądowanie w mojej dupce gdy nagle usłyszeliśmy dźwięki walki.
Gdy tylko się odwruciłem prawie rozpłakałem się że szczemścia. To był Makłowicz~ dzielnie dzierżył Snickersa w ręce i walczył z istotami oswojonymi przez Tadeuszka. Zabił je wszystkie, zajebał potężne salto po czym stanoł twarzom w twarz z oprawcą.

A więc tak chcesz się bawić muj drogi Makłowiczu, haha nie masz ze mną szans~ powiedział Tadeusz po czym rzucił w Makłowicza tonami jabłek.

Był to mocny ruch jednak Makłowicz wyjoł noże i rozpoczął tornado.
Wszystkie jabłka pokroiły się w locie i upadły na ziemię.

Tylko na tyle cię stać? To pa tera - krzyknął Tadeusz i zaczął wskrzeszać wszystkie jabłka. Ułorzyły one niesamowitą formacje po czym przed Makłowiczem stanęło szarlotkowe monstrum.

Makłowicz dostał potężną listwe i bezwładnie zsunął się z gurki.
Szarlotkowe monstrum już miało go zdeptać gdy nagle wyjoł on z lewej pachy wielki blender. Noga Potwora zaklinowała się po czym Makłowicz wcisnął guzik. Blender zaczoł mielić monstrum. Zdesperowany Tadeusz rzucił się na ratunek ale sam został zmielony.

Jebać Bydgoszcz..~ krzyknął Tadeusz po czym zniknoł w otchłani wiruwek.

Blender przewrócił się i zalał nas sokiem jabłkowym, ostatniom rzeczą jaką zobaczyłem był Makłowicz trzymający mnie za dupcie..
_________________________________

AAA KURWA - Krzyknąłem przestraszony. Moja mama zdezorientowana przyszła do mnie.

Dziecko co ci stało? Spadłeś ze schoduw? - zapytała zdziwiona mama po czym pomogła mi wstać.

Rozglądnołem się dookoła siebie. Byłem w swoim domu. Dokładnie w tym samym miejscu gdzie się potknąłem. Wyszedłem z fuck rooms..

Chodź lepiej na śniadanie, zrobiłam ci naleśniki z syropem klonowym~ powiedziała mame po czym wzięła mnie do kuchni..
_________________________________

Nie mogłem spać, cały czas płakałem. Nie mogłem pogodzić się z tym że nie pożegnałem się z Makłowiczem.

Już nigdy go nie zobaczę, nie dotknę jego miękkich włoskuw :c ~ powiedziałem do siebie po czym wtuliłem się w poduszkę.

Nagle usłyszałem skrzypienie w mojej szafie, gdy tylko się odwruciłem, zobaczyłem mojego idola, mego krasza, mego menża :3

Jezteś gotowy? ~ szepnął namiętnie Makłowicz.

Dla ciebie wszystko mój burgerku~ odrzekłem po czym nachyliłem się i dałem się ponieść miłości.
_________________________________

KONIEC

<good ending>

Fuck roomsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz