kwiat siódmy

1.5K 105 5
                                    

Harry już zabierał się za jedzenie, przekonany, że tym razem nic nie dostanie, jednak sowa zwyczajnie się spóźniła. Tym razem miała dwie różowe gerbery. Na twarzy bruneta zagościł duży uśmiech, co nie umknęło uwadze przyjaciół. Ani Malfoya.

Dziękuję Ci, Blaise się dziwnie uśmiecha, więc coś się stało. Jesteś niesamowity.

Brunet szybko zerknął na stół ślizgonów i zobaczył, że Blaise wygląda normalnie. Jest trochę bardziej uśmiechnęty, ale to nie ważne.

- Ron. Gadałeś z Zabinim? - zapytał przenosząc wzrok na przyjaciela.

- C-co? Skąd wiesz?

- Spójrz na niego. - powiedział Harry uśmiechając się.

- Dobra no... Gadałem z nim. - mruknął rudzielec.

- I jak?

- To nic oficjalnego, ale tak jakby się umawiamy... - powiedział nie patrząc się przyjacielowi w oczy.

- Cholera, chciałem żebyś go przeprosił,ale że od razu się zeszliście? - brunet wziął dyniowy sok i się napił.

- Chłopaki, muszę z wami pogadać. - powiedziała Hermiona wyrwana z transu rozmyślania w którym była przez moment zanurzona.

- Coś się stało? - zapytał zmartwiony Ron. - Nie mów mi, że Zabini... - nie zdążył skończyć.

- Nie. To tylko... Chodźcie ze mną. - powiedziała dziewczyna, a kiedy chłopcy dokładali resztki swojego jedzenia obrzuciła Malfoya spojrzeniem.

Blondynowi to nie umknęło, jednak nie był w stanie odczytać ich wyrazu, żadnych konkretnych emocji. Zdziwiło go to cholernie, jednak postanowił skupić się na rozmowie przyjaciół. Brunetka za to po chwili wyszła z przyjaciółmi z Wielkiej Sali, a kiedy znaleźli się w pokoju wspólnym Gryffindoru usiadła wygodnie w fotelu. Odchrzaknęła i spojrzała się w oczy Harrego.

- Ja chyba wiem kto wysyła ci te kwiaty. - powiedziała dosyć cicho, jednak na tyle głośno, by chłopcy to usłyszeli.

- Co? Ale skąd wiesz? Widziałaś kogoś wczoraj z tymi kwiatami? - wypytywał bliznowaty.

- Nie. Po prostu to pismo z listu mi coś przypomina. Jest to dosyć niedorzeczne. Nie powinnam była ci o tym mówić... - patrzyła w swoje dłonie, dopiero widząc jak bardzo tego nie przemyślała. Hermiona Jean Granger czegoś nie przemyślała.

- To... Kto to? - prawie że szepnął.

- Nie, przepraszam. Nie mogę powiedzieć. - wiedziała, że to byłoby zbyt wiele dla chłopaka. Chyba, że o czymś nie wiedziała. Ronald za to wysłuchiwał całej rozmowy jak jakiegoś dialogu w filmie, nie odzywając się.

- To głupie ale czy to byłaś ty? - powiedział Brunet, sam w to nie wierząc. Wiedział, że to nie ona, ale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo bywał tępy.

- Co? Na Merlina, Harry! Nie. Skąd ci to... - uniosła głos.

- Nie wiem mówiłaś mi o tych znaczeniach kwiatów i tak jakoś. Nie wiem! - sam zaczął mówić głośniej, jakby próbując się wywinąć. Ron się tylko głośno zaśmiał.

- Ale sam wiesz, że to chłopak... - powiedziała uświadamiając bliznowatemu jak bardzo niedorzeczne były jego przypuszczenia.

- Racja... A chociaż dasz mi jakąś podpowiedź? - zapytał głupio.

- Sama nie jestem pewna. - wstała i pomachała chłopakom kierując się w stronę schodów.

- Ej! - krzyknął tylko Harry.


Niech uschną.... (drarry) zakończone (jednak nie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz