Epilog

2.8K 240 17
                                    

Weszłam do mieszkania, w którym było zdecydowanie zbyt cicho. Zrzuciłam buty i udałam się w kierunku salonu, bo to zawsze tam przesiadywała Kim, kiedy u mnie była. Przez całą drogę do domu myślałam o aspektach mojego życia, które uległy zmianie w ciągu ostatniego roku. Przede wszystkim po moim rozstaniu z Lukiem bardzo zbliżyłam się do Kim i Michaela. Staliśmy się nierozłącznymi przyjaciółmi, a szczególnie po wyjeździe Alex do Londynu. We trójkę zdecydowaliśmy się studiować w Melbourne, choć każde z nas obrało nieco inny kierunek. Clifford postanowił być z Carą i zamieszkali razem, zaś Kim pomieszkiwała ze swoją każdą obecną dziewczyną. Dlatego ja potrzebowałam współlokatora, na którego tak niecierpliwie czekałam.

- Kim, czemu tu tak cicho? - chciałam zapytać, ale przerwałam gdzieś w połowie, dostrzegając, że Kim wcale tam nie było. Luke siedział wygodnie rozparty na kanapie, obserwując mój każdy najmniejszy ruch. Czułam się osaczona pod jego bacznym spojrzeniem, którego nie spuszczał ze mnie nawet na krótką sekundę. Samo uświadomienie sobie, że to właśnie on był w moim domu zajęło mi dłuższą chwilę, a jego ostry niczym brzytwa wzrok wcale mi w tym nie pomagał. Patrząc na jego twarz zdałam sobie sprawę, że on już o wszystkim wiedział. Nie musiał mi tego mówić. Znałam go zbyt dobrze, żeby być tego świadomą. Spuściłam głowę i nabrałam głęboko powietrza. Potrzebowałam choć krótkiej chwili na ochłonięcie i pozbieranie myśli. Czułam się tak, jakby moja głowa była pustą halą, w której odbijały się dźwięki.

- Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłaś - powiedział Luke. Jeszcze nigdy nie bałam się niczego tak, jak rozmowy, którą miałam z nim przeprowadzić. Podniosłam głowę i przyjrzałam się jego twarzy, która poza gniewem wyrażała również smutek. - Wiesz, codziennie zadawałem sobie jedno pytanie.

Moje serce chciało wyskoczyć z piersi na dźwięk jego głosu. Zdawałam sobie sprawę, że pewnie nigdy mi nie wybaczy tego co zrobiłam, ale to nie oznaczało, że przestałam go kochać. Uczucie, którym go darzyłam było chyba najprawdziwszym w moim życiu.

- Tylko jedno krótkie pytanie.. dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? - powiedział cicho. Wyglądał jakby chciał dodać coś jeszcze, ale zacisnął usta i na krótką chwilę odwrócił wzrok. - Każdego dnia zadręczałem się tym pytaniem. Oszukiwałem wszystkich. - pokręcił kpiąco głową. - Oszukiwałem nawet samego siebie, starając się sobie wmówić, że już nic do ciebie nie czuję. I wiesz co? Prawie by mi się udało, gdybym przypadkiem nie trafił tutaj.

Miałam wrażenie, że moje serce przestało bić. Kiedy rok temu podejmowałam tą decyzję, patrzyłam tylko na pozytywne strony tego, co może się stać. Wiedziałam, że ja będę cierpieć, ale byłam pewna, że on się szybko z tego otrząśnie. Nigdy nie przypuszczałam, że mój wybór mógł go tak zranić. Próbowałam otworzyć usta, żeby powiedzieć cokolwiek, ale mój głos ugrzązł gdzieś głęboko w gardle.

- Wciąż nie masz mi nic do powiedzenia? - zaśmiał się sucho. Przeczesał swoje włosy dłonią i pokręcił głową. - Czego ja się w ogóle spodziewałem? Gdyby nie Kim, pewnie nadal byś mnie oszukiwała.

To nie prawda, chciałam powiedzieć. Chciałam mu wszystko wyjaśnić, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Przez moją głowę przewijało się wiele myśli, a każda kolejna raniła mnie bardziej. Okazuje się, że decyzja, która miała mu pomóc tylko mu zaszkodziła. Najbardziej jednak bolał mnie sposób w jaki na mnie patrzył. Jego spojrzenie poza gniewem wyrażało także pogardę dla mojej osoby. A ja nigdy nie chciałam źle.

Luke zerknął na mnie ostatni raz, a ja miałam wrażenie, że jego spojrzenie się zmieniło. Na jeden krótki moment dostrzegłam to samo uczucie z jakim przyglądał mi się kiedyś. Ale znikło równie szybko, co się pojawiło. Chłopak prychnął pod nosem i zaczął się wycofywać. On chciał kolejny raz odejść z mojego życia, a ja tylko mogłam na to patrzeć. Bo czy zasłużyłam na to, żeby mi wybaczył?

Chwilę później usłyszałam trzask drzwi. Ześlizgnęłam się ze ściany, o którą się opierałam, zalewając się łzami. Myślałam, że skrzywdziłam go zbyt boleśnie. Wiedziałam, że prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie mi spojrzeć w oczy. Całe mieszkanie pogrążone było w ciszy. Zostałam całkowicie sama. Wydawało mi się, że to tylko metafora zwiastująca moje przyszłe życie. Zawiodłam na całej linii i nawet nie miałam siły żeby się bronić. 

Ciszę w domu zagłuszał tylko mój spazmatyczny szloch. W pewnym momencie zrozumiałam, że powinnam walczyć. Powinnam przynajmniej wyjaśnić mu dlaczego zdecydowałam się tak postąpić. Luke zasługiwał na wyjaśnienia, ale minęło sporo czasu odkąd opuścił moje mieszkanie. Nie wiedziałam gdzie mogę go szukać. Podniosłam się z miejsca i w tym samym czasie usłyszałam dźwięk stawianych kroków. Myślałam, że to wyobraźnia płata mi figle, ale wtem zobaczyłam jego. Stał w progu z zaczerwienionymi oczami, a z wierzchu jego dłoni spływała krew. Otarłam ręką swoje oczy i podeszłam do chłopaka. Delikatnie ujęłam jego nadgarstek, a chłopak wyraźnie wzdrygnął się na mój dotyk. Nie wiedziałam co mną kierowało. Może to chęć opieki nad nim, a może chciałam się zrehabilitować, ale bez słów zaprowadziłam go do kuchni i wyjęłam apteczkę. Polałam ranę wodą utlenioną i przyglądałam się jego twarzy, na której malował się wyraźny grymas bólu. 

- Przepraszam - powiedziałam i chodziło mi o wszelkie płaszczyzny na jakich go zraniłam. - Wiem, że głupie słowo niewiele ci pomoże, ale Luke wszystko co zrobiłam miało być dla twojego dobra.

- Dobrem nazwałaś życie bez ciebie? - zapytał. Gdyby moje serce mogło bić szybciej, to prawdopodobnie by się tak stało. Wciąż trzymałam jego ciepłą dłoń i nic poza nami wydawało mi się nie istnieć.

- Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz jak nikogo innego, ale uwierz mi, proszę, nigdy nie chciałam cię zranić. Byłeś najważniejszą osobą w moim życiu i chciałam dla ciebie jak najlepiej. Nie chciałam być przeszkodą, nie chciałam żebyś zostawał tylko ze względu na mnie. Bo co gdybyśmy się nagle rozstali? Straciłbyś największą szansę w -

Luke nie pozwolił mi dokończyć. W mgnieniu oka uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym. Nie pamiętałam, w którym momencie oplotłam go nogami w pasie, ale doskonale pamiętam, w którym jego wargi znalazły się na moich. Poczułam jego palący dotyk, kiedy odgarnął moje włosy na bok. Trzymał mnie tak, jakby bał się, że znowu mu ucieknę - jakby to wszystko co się stało było tylko głupim żartem, chorym złudzeniem, które zrodziło się w naszej wyobraźni. Na moment oderwał się od moich ust i spoglądaliśmy sobie w oczy. Nie byłam pewna czy to co widzę jest prawdziwe, ale wyglądał tak, jakby mi wybaczył. W jego spojrzeniu kryła się tęsknota, ból, niepewność, ale przede wszystkim miłość. 

- Nie potrafię bez ciebie żyć - powiedział bardzo cicho.


Dotykanie go było jak uświadomienie sobie, że wszystko 

Czego kiedykolwiek pragnęłaś, jest tuż przed tobą

Poznawanie go było tak proste jak spamiętanie

Wszystkich słów swojej starej ulubionej piosenki

Kłótnie z nim były jak próba rozwiązania krzyżówki i

Zdanie sobie sprawy, że nie istnieje prawidłowa odpowiedź

Żałowanie bycia z nim było jak pragnienie

By nigdy nie odkryć, że miłość może być tak silna


Kolejny raz okazało się, że nie potrafię dotrzymywać obietnic. Epilog miał pojawić się wczoraj, ale dostałam jakiegoś zastoju weny, więc jest dzisiaj. Nie chciałam was zawieść, ale wciąż nie podoba mi się do końca, chociaż poprawiałam go tak wiele razy, że nic lepszego na pewno by z niego nie powstało. A teraz pora na niespodziankę. Tak, to jest epilog,czyli koniec i tak dalej, ale nie myślcie, że pozbędziecie się mnie tak łatwo. Powstanie jeszcze kilka dodatkowych rozdziałów dotyczących ich przyszłości! I jak mogliście pomyśleć, że to opowiadanie skończy się źle? Przecież macie do czynienia z fanką szczęśliwych zakończeń!

Expect || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz