Prolog

30.3K 574 152
                                    

Dla osób wchodzących tu po raz pierwszy. To jest ciężka książka. Naprawdę ciężka. Zaufaj mi na słowo. Przedstawione sceny są brutalne, dlatego też proszę o nie czytanie poza swoje siły. Jeżeli masz potem czuć się źle z tą treścią to lepiej jej nie czytać. Osoby wrażliwsze proszę o udanie się pod inne moje tytuły. A jeśli jesteś osobą mierzącą się z przemocą i potrzebujesz pomocy to nie zwlekaj, tylko zadzwoń pod numer alarmowy do osób, które ci pomogą.

Ostrzeżenie dotyczy książki, 18+
• Porwanie.
• Toksyczna miłość.
• Przemoc domowa.
• Syndrom sztokholmski.
• Myśli samobójcze.
• Drastyczne sceny znęcania się psychicznego i fizycznego.


Tamtego dnia Cassie wyszła ze szkoły dużo później niż miewała to w zwyczaju. Zapatrzona w telefon komórkowy, niemalże potykała się o własne nogi, zupełnie jakby sprawdzenie ocen z ostatniego sprawdzianu, nie mogło poczekać, aż wróciłaby do domu.

Bez potrzeby się tak tym przejmowała. Zdecydowanie bardziej powinna martwić się zapadającym dookoła mrokiem.

Z resztą obiecywała sobie wielokrotnie, że nie będzie zostawać na basenie dłużej niż pozostali, ale ilekroć przychodziło do wywiązania się z danej sobie obietnicy, tylekroć nie potrafiła wyjść z wody.

Minęła parking szkolny, a chłodny wiatr owiał kobiece uda, przyprawiając nastolatkę o gęsią skórkę, przez spódniczkę od mundurku szkolnego. Jedną dłonią złapała za poły bordowej marynarki i usiłowała ją przytrzymać, aby ochronić pierś przed kolejnym podmuchem wiatru.

Ledwo zdążyła unieść wzrok znad ekranu, a pisnęła z zaskoczenia, gdy mężczyzna wielkości dęba wyrósł przed nią, przyprawiając blondynkę o palpitacje. Złapała się za serce poświęcając mu sto procent swojej uwagi.

On poświęcał jej sto procent swojej uwagi, od jakiegoś czasu. Potrzebował prezentu, na niezwykłą okazję. Blondynka, wydawała mu się być wręcz idealna na to miejsce. Była taka jak Klaus lubił, a wszyscy chcieli go zadowolić.

- Ależ mnie pan wystraszył - przyznała, a on się roześmiał, nakładając na twarz maskę, która miała ja skusić i ukoić wszystkie jej obawy.

- Nie chciałem, przepraszam. - Poprawił swój golf, udając zakłopotanego, dyskretnie zlustrował ją spojrzeniem.

Cassie z jakiegoś powodu nie potrafiła zrobić kroku w przód, a gdy już się do tego zebrała, to zastawił jej drogę, bo przecież nie mogła mu uciec.

- Może mogłabyś mi pomóc? Kupiłem od jednego z mieszkańców szafkę i nie mogę wsadzić jej do auta, jest bardzo nieporęczna. - Podrapał tył swojej głowy. - Nie ma tu nikogo innego, spadłaś jak z nieba. - Przyłożył dłoń do serca.

Wydawał się onieśmielony. Uśmiechał się jak anioł, a nie jak diabeł, którym był. Dziewczyna rozejrzała się dookoła odszukując osób, które mogłyby ją zastąpić, albo dołączyć, ale zarówno dziedziniec jak i osiedle, były beznadziejnie puste. Słońce zaszło za horyzont zostawiając zaledwie odrobinę światła, która składała się na mrożący krew w żyłach, półmrok.

Cassie z trudem przełknęła ślinę, bo czuła, że powinna była odmówić. Zdecydowanie, właśnie to powinna była zrobić, bo młode kobiety nie powinny iść w kierunku aut obcych mężczyzn po zmroku. Młode kobiety powinny uciekać, póki miały jeszcze taką okazję. A ona swoją okazję zaprzepaściła wierząc oczom manipulatora, które pod blaskiem niewinności, kryły niepojęty mrok.

- Okej, ale muszę się pośpieszyć.

- Rodzice czekają na ciebie z obiadem, co? - zapytał, kierując się w kierunku przeciwległej strony chodnika.

Cassandra ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz