Stawiała stopę za stopą niczym męczennica. Wiedziała co jej zrobi i chciała przeciągać ten moment tak długo jak było jej to dane. On natomiast nigdy nie miał litości, nie ważne jak długo błagała i prosiła, to nigdy nie działało. Zawsze się naśmiewał i miał racje. Na co jej to było? Mogła siedzieć w pokoju, pójść zjeść obiad, gdy wrócił i i na nowo iść to pokoju.
- Cassie, przypomnij jakie zasady sobie ustaliliśmy? - Wzdrygnęła się na jego z pozoru zadowolony ton.
- Ustaliliśmy, że nie mogę robić niczego bez twojej zgody i wiedzy. Nie powinnam się odzywać nieproszona. - Powiedziała stłumionym głosem.
Czuła się źle z tym, że musiała to mówić, to było upokarzające, za każdym razem tak samo mocno.
- Widzisz, tylko trzy - mruknął zadowolony. - Jeśli zaczniesz je stosować będzie nam się lepiej wspólnie żyło, a ty złamałaś dziś dwie. - Pokręcił rozczarowany głową, spojrzał w piwne oczy i uśmiechnął się.- Jesteśmy na miejscu. - Stanęli przed brązowymi drzwiami, za którymi było jej prywatne piekło
Otworzył drzwi przepuszczając ją przodem.
Boleśnie napięte ciało Cassie chciało stamtąd uciekać.
Jasne wnętrze, z pozoru kolor łagodny i uspokajający. Nic bardziej mylnego, niestety. Był tam duży fotel na którym jej paznokcie zostawiły miliony śladów, był przesiąknięty słonymi łzami i pełen błagań o litość, które nigdy nie zostały wysłuchane.
Klaus stał za nią gładząc skórę u dołu kobiecych pleców, napawał się strachem, który sam stworzył. Dłonie go swędziały na samo wyobrażenie wszystkiego co miał jej zrobić. A jej wystarczył jego dotyk, aby się rozpłakać.
Zacisnęła powieki i odwróciła się przodem do niego. Przywarła całym ciałem do jego ciała, czując fakturę jego mięśni i kojące ciepło. Pragnęła cofnąć czas i naprawić błędy tamtego dnia. Pragnęła aby i on ją przytulił, jakby miał ją ochronić. Mógłby, ale nie chciał, lubił mieć nad nią władzę.
- Tak bardzo cię proszę, nie zrobię tego już nigdy więcej, przysięgam - łkała żałośnie, w pełni tego świadoma, ale liczyła, że błaganiem coś wskóra.
Głupia Cassie, głupia, głupia, głupia...
- Cassie, rozbierz się. - Zmroziło ją od jego tonu.
Ciarki przebiegły po jej plecach i wtuliła się jeszcze mocniej. Przy okazji popełniła jeden z grzechów głównych - zaprzeczyła ruchem głowy.
Niebywale go to rozbawiło, bo poza zasadami, które sobie ustalili, Klaus miał ich tysiąc. Był gotowy wymyślić kolejny, aby tylko mu się nie przestawała sprzeciwiać.
Z radością zapał za jej bluzkę i rozdarł ją na pół.
Już wtedy się nie śmiał, a zerwał ze niej dresy i bieliznę. Cassie stała bezruchu z głową spuszczoną w dół. Czuła wstyd przez to jak ją obnażył. Gdy została w samym staniku, wstrząsnęło nią zimno, łzy nieprzerwanie płynęły po policzkach. Tak bardzo się go bała.
Proszę, niech to się nie stanie.
- Sama położysz się brzuchem na fotelu czy mam ci pomóc? - szepnął prosto do jej ucha.
Chciała go błagać o przytulenie, o ciepło, ale on tego nie chciał. Więc prosiła dalej, o litość.
- Proszę, ten jeden raz nie rób mi tego, tylko raz. - Zawyła. - Klaus...
Nie miała siły patrzeć w jego oczy. Jej kolana się trzęsły, a wargi drżały. Padła u jego stóp ledwo łapiąc dech. Przytuliła się do jego kolana jakby miało ją ocalić.
- Nie, musisz ponieść konsekwencje - oznajmił tonem, którego nauczyła się nie lekceważyć uradowany widokiem jej ściągniętej do parteru.
Zawsze było jej wstyd, gdy go błagała. Wiedziała, że dla niego to tylko taka zabawa i, i tak to zrobi, ale przecież tonący chwyta się wszystkiego. Zwłaszcza wtedy, gdy tonie się we własnych łzach.
W oka mgnieniu boleśnie wbił swoje palce w jej drobny bark, pewne było, że zostaną ślady. W jej ciele była pustka, gdy poddała się wszystkiemu co robił. Jedynie mogła pogorszyć sytuacje. Złapał ją za włosy i zaczął ciągnąć w stronę fotela.
Łzy leciały jedna za drugą, mimo, że wypłakała tamtego dnia cały ocean słonych łez. Usłyszała jak rozpiął sprzączkę swojego pasa i jedyne czego chciała, to wyrwać się, ale nie było jej to dane.
- Błagam nie. Klaus proszę, Zlituj się... Klaus... - Wyła i szarpała się do póki nie poczuła pierwszego uderzenia, potem drugiego, trzeciego i czwartego.
Cassie mogła przysiąc, że nie był on człowiekiem tylko samym diabłem.
- Czy będziesz już grzeczna, Cassie?- zapytał po którymś z kolei uderzeniu, ale ona już nie rejestrowałam nic, to był ten moment, gdy chciałam umrzeć nawet gdybym miała trafić do piekła, przecież diabeł chodził po ziemi więc tam byłoby jej lepiej. - Przeproś za swoje zachowanie.
- Przepraszam - ledwo wydusiła.
Nienawidziła go wtedy całą sobą. Zaczynała tracić kontakt ze wszystkim co ją otaczało. Przestałam czuć przeraźliwe pieczenie, łzy przestały napływać.
Osunęła się powoli na podłogę i zobaczyła jego uśmiech zadowolenia.
- Klaus...
- Widzisz Cassie? Jesteś taka głupiutka.
Kocham, wasza Lukrecja.
Nienawidzę skurwysyna.
CZYTASZ
Cassandra ZOSTANIE WYDANE
Random- Klaus, ja się źle czuje, wiesz? - Źle? - Zmarszczył brwi, a dziewczyna wyciągnęła dłoń przed siebie jakby coś przed nią stało. - Chyba, tak mi się wydaje, a ty jak myślisz? - Jej głos przybierał na panice, bo biedna Cassie widziała rzeczy, które s...