8.

820 21 6
                                    

-Wyglądasz okropnie, brachu.- pośród muzyki rozbrzmiewającej w pubie dotarł do ciebie ten znajomy głos, którego słuchałeś latami w spalskim lesie.

-Jak zawsze podnosisz na duchu, Jakubie.- mruknąłeś, przechylając kufel piwa i dopijając trunek do dna.

Blondyn obdarzył cię delikatnym uśmiechem i zajął miejsce obok ciebie na wysokim taborecie, prosząc o podanie tego samego alkoholu co tobie.  Poklepał cię pokrzepiająco po ramieniu i zmierzył pełnym troski wzrokiem. Obawiał się o ciebie.  Rzadko uciekałeś w alkohol, gdy miałeś problem, więc już sam ten fakt świadczył o tym, że nie jest u ciebie za kolorowo. Doskonale pamiętał jak w ukryciu przed trenerem zamknięty w łazience i wsparty o jej drzwi opijałeś pierwsze złamane serce przez jedną z siatkarek.  Przez dwa najbliższe tygodnie byłeś wówczas wrakiem człowieka na treningach, lecz trener wierzył, że wyjście w czołowej szóstce cię zmotywuje. Nic z tego. Zaledwie po kilku minutach od rozpoczęciu spotkania zjawiałeś się w kwadracie dla rezerwowych i już nie powracałeś na boisko. Myślałeś, że już wyrosłeś  z takiego Tomasza Fornala, lecz chyba odrobinę się myliłeś. Po prostu go uśpiłeś i nie pozwalałeś mu wypłynąć na brzeg, ale on wciąż w tobie był. Nadal zbyt mocno angażowałeś się w relacje z kobietami, a właściwie pozwoliłeś sobie na to tylko z jedną, ale los cię nie oszczędził i właśnie od niej oberwałeś. Byłeś przekonany, że po swojej pierwszej poważnej dziewczynie, która rzuciła cię, aby wrócić do byłego uodporniłeś się wystarczająco mocno. Nic bardziej mylnego. Tomasz Fornal, którym teraz byłeś był w kawałkach i to większych niż wtedy. Dotąd nawet nie spostrzegłeś, że się zakochałeś. Szedłeś w to, zagłębiałeś się w tą relacje nieświadomie, pozwalałeś się jej przyciągać, nie mając pojęcia, że wpadłeś w sidła miłości.  Machnąłeś dłonią na barmana i poprosiłeś o kieliszek czystej. Kochanowski spojrzał na ciebie z uniesioną brwią, ale nie odważył się odezwać.  Wlałeś zimną ciecz w swoje gardło jednym ruchem i skrzywiłeś się odrobinę. Ponowiłeś swoją prośbę do mężczyzny jeszcze kilka razy. 

-Fornal, dobrze wiemy jak kończy się twoje picie.- skwitował z dezaprobatą blondyn. 

-To już nie wolno mi zachlać dupy jak dziewczyna potraktowała mnie jak zabawkę? - prychnąłeś,  opróżniając kolejny kieliszek. - Ty jesteś szczęściarzem, bo Ola cię kocha. Nie wiesz jak to jest. 

-Mam ci przypomnieć, że mam też byłe? - odparł Kochanowski. - Ciebie też ktoś kocha. Tona nastolatek ma mokro na twój widok, uwielbiają cię, stary.

-Jesteś debilem, wiesz?- zaśmiałeś się mimowolnie. 

-Ty nim jesteś, zapijając smutki za jakąś szmatą co cię nie chce. Tomi, jesteś fantastycznym facetem i nie możesz zgubić swojej wartości tylko dlatego, że jakaś lalunia powiedziała ci wyjazd. 

-Ona nosiła moje dziecko. - powiedziałeś ledwo słyszalnie.- Zabiła je, a obiecała, że je wychowany, rozumiesz?! - chwyciłeś go za bluzę i potrząsnąłeś. 

Środkowy przełknął głośno ślinę, a jego oczy wypełniło przerażenie twoim stanem, a przede wszystkim zachowaniem z przed chwili. Twoje stalowo-błękitne tęczówki przeszył natomiast smutek i żal, a w kącikach twoich oczu nagromadziły się łzy. Przymknąłeś powieki i wypuściłeś głośno powietrze, pragnąc ochłonąć. Nie mogłeś pozwolić emocjom nad tobą zapanować. Otworzyłeś oczy i ujrzałeś przed sobą ramiona Kochanowskiego, w których po chwili cię zamknął. Przylgnąłeś do niego mocno, a przyjaciel wyszeptał ci, że nie miał pojęcia w jakiej sytuacji byłeś i  okazał współczucie. Skinąłeś jedynie głową i oderwałeś się od niego. Kapitan juniorskiej reprezentacji poprosił o rachunek i jako twój aniół stróż pomógł ci dotrzeć do twojego krakowskiego mieszkania, deklarując czuwanie nad tobą w nocy. Posłałeś mu jedynie pełen wdzięczności uśmiech i opadłeś na kanapę w salonie, tuląc twarz do poduszki. 

Tafla lodu || Tomek Fornal Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz