James Potter x OC

180 10 10
                                    

Jutro odbywał się wyczekiwany mecz Quidditcha. Nie był to, jednak taki zwykły mecz, bowiem był to mecz decydujący, o tym kto zdobędzie Puchar Quidditcha. Zmierzyć się miały dwa znienawidzone przez siebie domy Hogwartu - Slytherin i Gryffindor.

W związku z tym, że mój przyjaciel był szukającym drużyny Godryka, musiałam go wesprzeć. Pomimo tego, że chłopak był najlepszym z najlepszych, nadal się denerwował tym, że może coś zepsuć. Zaproponowałam mu, abyśmy poćwiczyli jazdę na miotle, na co się zgodził.

Szliśmy w stronę składzika na miotły, kiedy jacyś Ślizgoni zaczęli wyzywać go od zdrajców krwi. James był dość wybuchowym nastolatkiem, dlatego postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Szepnęłam do Jamesa, że po meczu odwdzięczymy się im psikusem, a na razie lepiej ich zignorować.

Moje słowa automatycznie poprawiły mu humor - okularnik nie kochał tak niczego, jak żartów. Osobiście sama je uwielbiałam, do czego nie przyznałabym się głośno. Mimo, że były śmieszne, nie mogłam ich popierać - nie chciałam, żeby James miał problemy, dlatego zawsze próbowałam go zniechęcić od ich robienia.

Brunet zapytał:

- Od kiedy pozwalasz mi na psikusy, Tonyu? Wszystko w porządku? - zapytał, śmiejąc się.

James przyłożył rękę do mojego czoła, sprawdzając w ten sposób temperaturę. Chłopak objął moją twarz w obie dłonie, przez co się zarumieniłam delikatnie. Nie wiedział o tym, że podobał mi się od jakiegoś czasu. Nie chciałam mu o tym mówić, dlatego że się bałam, że mogłoby zepsuć to naszą relację. Poza tym, wolałam udawać, że wszystko jest tak jak dawniej.

Po chwili rzekł:

- Niby wszystko w porządku, ale coś cieplejsza jesteś. Może masz temperaturę? A no tak, zapomniałem, że ty od zawsze jesteś taka gorąca. - puścił mi oczko.

Bałam się, że chłopak zauważy już moje dosyć widoczne rumieńce, dlatego mruknęłam, że zaraz będzie ciemno, dlatego powinniśmy iść na boisko, aby zdążyć jeszcze poćwiczyć.

Wzięliśmy miotły z wypożyczalni, po czym wzbiliśmy się w powietrze. Lubiłam latać na miotle - mogłam poczuć się wolna. Pomimo, że całkiem dobrze mi wychodziła ta dyscyplina, nie chciałam grać w reprezentacji mojego domu - Hufflepuff'u. Podczas meczów towarzyszył graczom ogromny stres, a ja nie chciałam wystawiać swoich nerwów na takie emocje.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jamesa:

- Nie zimno, Ci?

Rzeczywiście temperatura stawała się z upływem czasu coraz niższa, a ja byłam w krótkim, mugolskim topie. Okularnik założył na mnie swoją szatę, po czym stwierdził, na głos:

- Ślicznie Ci w żółtym, jednak w czerwonym jest ci zdecydowanie lepiej. - ponownie mnie skomplementował. Dobrze, że było ciemno, bo zauważyłby moje rumieńce, których tak nie lubiłam. Pomimo to, że mała była szansa, że chłopak spostrzeże moje zaróżowione policzki,  zakryłam je dłonią.

- Nie kryj ich. - powiedział.

- Co? - zapytałam skołowana. Nie wiedziałam, co miał na myśli.

- Nie kryj swoich rumieńców, lubię je.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Chłopak westchnął, po czym przejechał swoją dłonią, po moich ciemnych włosach. Po chwili pokazał spinkę, którą z nich wyciągnął.

- Hej, to nie należy do ciebie! - powiedziałam w jego kierunku, ta spinka była prezentem od młodszej siostry.

- Aby ją odzyskać będziesz musiała coś dla mnie zrobić.

Jęknęłam sfrustrowana i jednocześnie zmęczona. Co on znowu wymyślił?

- Co takiego?

- Pocałuj, o tutaj. - pokazał na swój policzek.

- James, nie mam ochoty na te twoje głupie gierki. Oddaj mi spinkę i zjedźmy na dół, późno się robi.

- W takim razie nie odzyskasz spinki, przykro mi. - mruknął, podziwiając koraliki biżuterii.

Pomyślałam sobie, że nic nie stracę, jeśli dokonam tego, czego oczekiwał. Tyle czasu ukrywałam uczucia do niego, że teraz mam szansę je wyznać. Pojutrze był koniec roku szkolnego, co znaczyło, że jeśli James nie odwzajemnia moich uczuć, to możemy się już nigdy nie spotkać. Jednak, jeśli nie wyznam mu ich teraz, to kiedy niby to zrobię? Co jeśli on czuje to samo? Postanowiłam zaryzykować - będę tego albo żałowała do końca swych dni lub będzie to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. To był bardzo spontaniczny ruch z mojej strony, tak naprawdę nie przemyślałam go.

Pocałowałam go, tak jak chciał. No prawie tak samo, dlatego, że zamiast skierować ust na policzek, położyłam je na jego miękkich ustach. Kiedy zaprzestałam swoje działania, chłopaka dosłownie wcięło. Nie wiedziałam co zrobić, dopóki Potter nie wpił się w moje usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Jego język przejechał po mojej dolnej wardze. Walczyliśmy o dominację, dopóki nie przerwały nam gwizdy Syriusza Blacka.

Przewróciłam oczami, dlatego że przerwał nam w takim momencie.

- No, no, chwilę mnie nie ma, a już pan Potter znajduje sobie dziewczynę.

- Nie musiałeś przeszkadzać, wiesz? - powiedział niemiłym tonem, najwidoczniej mój humor, także mu się udzielił.

- James, macie całe wakacje na wasze zabawy. - powiedział niczym nieprzejęty Black.

- A ty mała puchoneczko, nie wściekaj się, bo złość piękności szkodzi. - rzucił w moją stronę.

- Ta "puchoneczka" się jakoś nazywa. - odpowiedziałam.

- Pani Potter, tak? - spytał cicho James.

Po jego słowach, nie byłam w stanie już opanować uśmiechu, który chłopak wywołał.



Mam nadzieję, że one - shocik się spodobał.

Do następnego!













To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 25, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ONE - SHOTY || HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz