MIA
Odgarniam zagubione kosmyki ciemnych włosów, które niesfornie osunęły się na moją twarz. Promienie zachodzącego słońca sprawiają, że muszę mrużyć powieki, aby spojrzeć na piękny widok, który rozciąga się przed moimi oczyma. Nieskazitelna Włoska plaża i szum morza Tyrreńskiego, przypomina, że zaraz tegoroczne wakacje dobiegną końca. Ponownie zacznie się codzienne wstawanie wcześnie rano, nieprzespane noce czy spanie na lekcjach.
Ciepły piasek, który z każdym poruszeniem stopy, wdziera się pomiędzy palce, przypomina mi o najlepszych chwilach spędzonych na tej plaży. Włochy to najbardziej magiczne miejsce na ziemi. To definitywnie moje miejsce. Jednakże gdzieś z tyłu głowy wciąż przeplatają się myśli, że za kilkanaście dni muszę wrócić do Los Angeles. Do swojego domu, przepełnionego szarą, nudną rzeczywistością.
Włochy przewijały się w moim życiu już od najmłodszych lat. Na początku przylatywałam tutaj z mamą, lecz, kiedy już dorosłam, a moja rodzicielka zajęła się swoją firmą tym samym mając dla mnie mniej wolnego czasu, to ciocia i wujek odbierali mnie z lotniska w Rzymie. Plaża, na której właśnie się znajduję nosi za sobą same dobre wspomnienia. To właśnie tutaj poznałam niezwykłych ludzi, na których mogę liczyć o każdej porze dnia i nocy, mimo różniącej nas strefy czasowej. Jedną z tych niezwykłych osób jest Carter, co najmniej z nim nie poznałam się na tej plaży, bo znamy się od dziecka, to mimo wszystko na tej plaży spędziliśmy większość wolnego czasu.
Gdybym tylko mogła zostać tutaj na zawsze.
Jak tylko przypominam sobie, że od września zaczynam klasę maturalną i to ja będę najstarszym rocznikiem w szkole, moim ciałem wstrząsa dreszcz.
Spoglądam na klify, ktoś przed chwilą skoczył z nich do wody i można usłyszeć jedynie śmiechy innych. Wzdycham i przymykam powieki. To miejsce sprawia, że odczuwam jedynie wewnętrzny spokój. Zero stresu.
Do teraz pamiętam, kiedy w jeden z czerwcowych poranków mama niespodziewanie przyszła do mojego pokoju i zapytała czy nie chciałabym znów polecieć do Rzymu, bo dzwoniła ciocia. Bez owijania w bawełnę i dłuższych przemyśleń, odpowiedziałam stanowcze tak.
Odkąd tylko sięgam pamięcią, spędzam z ciotką i wujem prawie każde wakacje. Można by nawet rzec, że traktuję ich jak swoją drugą parę rodziców. Najwięcej, cennych słów na temat życia wypłynęło właśnie z ich ust. Moja mama starała się poświęcać mi dużo uwagi, lecz trzeba to było przyznać: nigdy nie była matką roku. Kiedy tylko skończyłam siedem lat, stawiała na pierwszym miejscu pracę, może to dlatego, że musiała wychować mnie sama, bo mój ojciec jednak nie miał jaj, żeby zaopiekować się swoją ciężarną dziewczyną i uciekł, gdzie pieprz rośnie. Stracony czas wynagradzała mi drogimi prezentami, co za dzieciaka mnie cieszyło, lecz, kiedy dorosłam i zrozumiałam dużo rzeczy, po prostu nimi gardziłam.
Nie mam jej tego za złe i chyba nigdy nie będę miała. W tak młodym wieku pokazała jaka jest silna i że da sobie radę wychowując mnie w pojedynkę. Podziwiam ją, bo czuję, że ja bym sobie nie poradziła w takiej sytuacji.
Wujek Thomas i ciocia Margarita traktują mnie jak księżniczkę. Co niejednokrotnie wprawiało mnie w złość, ale nie tylko mnie tak traktują. Clara, moja o dwa lata starsza kuzynka jest przez nich traktowana tak samo.
Niestety wujostwo nie otrzymało tego ,,daru" i nie mogą mieć dzieci, co jest bardzo przykre, bo mają niesamowitą rękę do dzieci.
Z zamyślenia wybudzają mnie silne ramiona, które spoczęły ciasno wokół mojej talii. Delikatne pocałunki na karku, sprawiają, że po moim krzyżu przechodzi niekontrolowany dreszcz. Chłopak przyciska moje ciało bliżej swojego, przez co nawet kartka papieru nie wcisnęłaby się pomiędzy nas. Spoglądam w dół i zauważam dłonie z kilkoma małymi, kolorowymi tatuażami. Carter.
CZYTASZ
Ostatnie Wspomnienie
RomanceWspomnienia, które krążą po naszych umysłach są piękne, lecz czasem okazują się niezwykle bolesne.