MIA
Od ostatnich, bolących zdarzeń, które stały się w Rzymie oraz na dobre tam pozostały, minął równy tydzień. Z punktu widzenia innych osób, niby nic nieznaczące siedem dni. W końcu to tylko zwykłe dni, w których pełnimy te same obowiązki co zawsze. Tym razem było inaczej. Przynajmniej u mnie było inaczej, a inni cały czas tak samo funkcjonowali, lecz ja nie potrafiłam. Zdrada Cartera wyryła moim sercu dziurę, która będzie się długo goić. I nic tego nie zmieni.
Od tygodnia nie mam z nikim kontaktu. Nie czuję, że żyję. Po prostu egzystuję, nic więcej. Cera nie ma już kolorów, jest po prostu szara i nijaka. Tak samo jak moje życie. Nie ma już kolorów, jest tylko szara rzeczywistość, która powoli zaczyna mnie wyniszczać.
Ze swoich czterech ścian, które potocznie są zwane moim pokojem, wychodziłam tylko wtedy, kiedy bardzo musiałam skorzystać z toalety. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz mój żołądek dostał ,,normalne" jedzenie do strawienia.
Całe te sto sześćdziesiąt osiem godzin spędziłam na bezsensownym rozmyślaniu i przekładaniu wszystkiego na czynniki pierwsze. Opychałam się niezdrowymi przekąskami, tak, że boję się, że waga, kiedy na niej stanę pokaże mi coś w stylu: proszę wchodzić pojedynczo.
W tamtą noc, kiedy Chase odprowadził mnie do domu cioci i wujka, rozpadłam się. Doszczętnie. Łzy leciały ciurkiem po moich rozgrzanych policzkach, mocząc koszulę bruneta, który prawie cały czas mnie przytulał. Los ewidentnie chciał sprzedać mi bolącego kopa w dupę. Szkoda, że ten zabolał bardziej psychicznie, niż fizycznie. Kiedy po raz ostatni przytuliłam Chase'a i już miałam chwycić za klamkę drzwi. One gwałtownie się otworzyły, a w progu stanął wuj Thomas. Kiedy tylko zmierzył mnie wzrokiem, w ułamku kilku sekund przytulił mnie do swojego torsu. Nie pytał co się stało, zamienił jedynie kilka zdań z zielonookim, ale nie byłam w stanie przysłuchać się o czym rozmawiają. W uszach mi piszczało, a przed oczami stanęły czarne mroczki.
Kochałam Cartera, na pierdolony zabój.
Następnego poranka, od razu po tym jak się obudziłam, ignorując bolące i pulsujące skronie, zadzwoniłam do mamy. Nie owijałam w bawełnę i bez dłuższego przeciągania, powiedziałam, że pilnie muszę wrócić do Los Angeles. Ona również nie pytała o szczegóły, dlaczego chce wrócić wcześniej, za co w duchu dziękowałam. Po dobrych piętnastu minutach, na swojego maila dostałam zdjęcie zakupionego biletu, który miał mnie zabrać do domu z dala od Włoszech, z dala od Cartera i Clary. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pakowałam się i uciekałam z domu, aż tak szybko.
Świadomość, że wcześniej nawet nie podejrzewałam, że oni mogą zrobić takie coś i fakt, że przez ten cały czas okłamywali mnie i Chase'a boli o wiele mocniej niż chyba powinna. A jak pomyślę tylko o tym, że całowałam te same usta, co Clara, moim ciałem wstrząsa dreszcz. I to nieprzyjemny.
Na szczęście ciocia i wujek nie mieli nic przeciwko temu, że wracam do domu szybciej niż czysto teoretycznie powinnam. Przez ostatnie chwile, które z nimi spędziłam, prawie cały czas, czułam na sobie ciekawski wzrok Thomasa, lecz nic nie powiedziałam. Prawdę znała tylko ciocia i obiecała, że nikomu nie powie i mam nadzieję, że dotrzyma i tej obietnicy.
Nie chciałam mówić o tym wujkowi, bo bałam się, że zaraz wyskoczy z wiatrówką, którą ma po swoim ojcu i odstrzeli co nie, co Carterowi. I nie chciałam również rozdrapać, tej małej, ledwo zagojonej rany, która ulokowała się na mym sercu.
Kiedy odwozili mnie na lotnisko, nie przestawali posyłać mi pokrzepiających uśmiechów. Jak stałam już przed swoim gatem, ciocia mocno mnie przytuliła i cicho wyszeptała do ucha:
![](https://img.wattpad.com/cover/304031748-288-k327826.jpg)
CZYTASZ
Ostatnie Wspomnienie
RomanceWspomnienia, które krążą po naszych umysłach są piękne, lecz czasem okazują się niezwykle bolesne.