Część 2

3 0 0
                                    

- Co ty do cholery robisz? - zapytałam wściekła odpychając chłopaka od siebie - na głowę upadłeś czy ktoś ci mózg uszkodził jak dostałeś po mordzie? - zakpiłam

Chłopak spojrzał na mnie jednak się nic nie odezwał. Nie czekałam na jego odpowiedź i weszłam do klubu. Chyba muszę polubić alkohol, najwidoczniej po nim żyję się lepiej. Podeszłam do baru i zamówiłam shota. Nie mogłam zrozumieć sytuacji sprzed chwili. Zadawałam sobie pytanie. Po co on to zrobił? Przecież nic nie osiągnie takimi czynami. Ja się nawet nie umawiam z takimi typami. Z zamyślenia wyrwała mnie wrzawa na parkiecie. Mad zwymiotowała na faceta z którym chwilę temu tańczyła. Ta dziewczyna nie zna umiaru niestety. Podeszłam do niej i razem z Connorem wyprowadziliśmy ją na zewnątrz. Zadzwoniłam po taksówkę. Mimo dwudziestu dwóch lat nie może wrócić w takim stanie do domu. Jej rodzice są bardzo konserwatywni i mogłaby mieć problemy. Wiedziałam, że powiedziała im o pomocy mi przy projekcie do pracy więc wzięłam jej telefon i napisałam za nią, że zostaje u mnie na noc bo nie wyrobimy się do poniedziałku z pracą. Od razu dostałam wiadomość zwrotną określającą zrozumienie i przyzwolenie, innymi słowy jej matka napisała OK. W podczas drogi powrotnej trzy razy musiałam prosić kierowcę o zatrzymanie się przez jej ciągłe wymioty wtórujące wymiotom Connora, który mimo, że nie wyglądał na mocno pijanego też się struł. Gdy dojechaliśmy było ledwie po dziesiątej. Była to najkrótsza impreza w ich wykonaniu i najbardziej popieprzona w moim. Cale szczęście, że mam pokój gościnny na dole, nie musiałam wnosić jej po schodach. Położyłam ją w łóżku a obok niej położył się Connor. Dzięki nim nabieram wprawę przed macierzyństwem. Weszłam na piętro i wyszłam na balkon, organizm domagał się nikotyny. W pokoju mojego "wybawiciela" już paliło się światło. Czy ten człowiek mnie śledzi? Nie, to byłoby zbyt popieprzone. Chociaż, może jest nienormalny. Usiadłam na krześle i odpaliłam papierosa. Nagle usłyszałam kłótnię. Dwa znajome głosy, które w swoim zestawieniu wydawały się wręcz niemożliwe. Kim i Marina. Kłóciły się. Chyba zobaczyły, że ktoś podsłuchuje i zniknęły za domem. Dlaczego nie słyszałam więcej... Czego Kim może chcieć od ten dziewczyny? Tego się teraz nie dowiem i możliwe, że nigdy. Zgasiłam końcówkę papierosa i poszłam do łazienki się wykąpać. Musiałam jutro wyglądać dobrze bo wracają rodzice. Chociaż znając ich wróci jedno z nich bo drugie będzie musiało zostać dłużej. Po wyjściu z łazienki napisałam jeszcze wiadomość do Ethana, że zamykam drzwi i jak wróci wcześniej niż wstanę, niech dzwoni. Położyłam się spać.

Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Poprzysięgłam, że jeżeli będzie to mój brat to go zabije. Jakież było moje zdziwienie jak zobaczyłam pół nagiego Ethana i dwóch policjantów z nim. 

- Witam, czy to pani brat? - zapytał mnie jeden z policjantów, którego znałam bo często przyjeżdżał do domu w którym teraz mieszka Alice. Mieszkało tam małżeństwo, które wiecznie się kłóciło. Na szczęście się wyprowadzili.

- Tak, to mój brat. Co się stało? - zapytałam z lekkim rozbawieniem. W takim wydaniu po imprezie go jeszcze nie widziałam.

- Szedł tak po chodniku a nie jest to normalny widok. Domyśliliśmy się, że jest pijany. - odpowiedział drugi policjant również lekko się śmiejąc z całej sytuacji.

- Poznałem dziewczynę w klubie, coś było a raczej miało być ale zabrała mi ubrania, telefon i portfel. Nawet nie miałem jak do ciebie zadzwonić - nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem a policjanci razem ze mną.

- Przyjmiemy zgłoszenie o kradzieży ale niech go pani następnym razem pilnuje - powiedział do mnie jeden z policjantów, pożegnali się i odeszli.

Patrzyłam na mojego brata. Miał minę jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Otworzyłam szerzej drzwi żeby wszedł do domu co zrobił posłusznie. Poszedł do siebie na górę a ja stwierdziłam, że wyśmieję go jak się chociaż trochę wyśpi. Teraz jak jest jeszcze pijany to nie ma sensu. Tak samo jak nie było już sensu żebym ponownie kładła się do łóżka. Była idealna pora żeby pobiegać i mało prawdopodobne żeby spotkać kogoś w parku. 

Projekt E.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz