IV

341 27 5
                                    

[...]

CARBO:
Starałem się jak mogłem tyle lat by ta przyjaźń wytrwała, pomagałem ci nawet kiedy sam tej pomocy potrzebowałem ale dziś? Pokazałeś ile jesteś warty.

CARBO :
Nie chcę cię znać, tak samo jak reszta.

David:
Ale Nico.. Ja naprawdę nie chciałem, proszę spotkajmy się, porozmawiajmy..

CARBO;
Umiesz czytać? Mam cię dość!

David nie mógł powstrzymać płaczu, wiedział że został sam.
Obwiniał cały czas siebie za to wszystko i dużo się nie mylił, powiedział o kilka słów za dużo ale nie wiedział że to wpłynie aż tak na ekipe.

Brunet usiadł już uspokojony lekko na krześle w kuchni, zaparzył sobie herbatę i powoli ją pił myśląc nad sobą i tym co robi a czego robić nie powinien.
Nie potrafił zrozumieć co w niego wstąpiło, wiedział że ma problemy z agresją ale nie wiedział że aż tak to innym przeszkadza, nie chciał już o tym więcej myśleć więc dopił herbatę i położył się na kanapie przy czym zasnął

[Następny dzień 9.45]

David wstał dość wcześnie, jak nigdy i pierwsze co usłyszał to dzwonek do drzwi, jeszcze lekko uśpiony wstał, podszedł do drzwi i je otworzył.
Był to listonosz który wręczył mu list, brunet tylko podziękował i zamkną drzwi spowrotem, usiadł na kanapie obok pogniecionego koca i otworzył koperte

Witaj Davidzie  Gilkenly.
Zgaduje iż nie spodziewałeś się takiej formy wiadomości lecz cóż, na razie nie chcemy zdradzać tożsamości, przechodząc do rzeczy.
Nie czujesz się zostawiony?
W co oni cię wpakowali?
Przychodzą do twojego domu i robią mętlik w twojej głowie, mam nadzieję że wiesz do czego zmierzam ;)
Przyjedź w dniu 03.06 o godzinie 17 pod Burger Shota, zgaduje iż to miejsce jest źle kojarzone dla ciebie jednakże prosiłbym o zjawienie się.
Inaczej, sami po ciebie przyjdziemy.

Brunet był dość zdziwiony treścią listu, skąd ktoś z osób trzecich miałby wiedzieć o tej sytuacji w pierwszej chwili pomyślał że to któryś ze starej ekipy chce sobie porobić z niego ale po przeanalizowaniu listu stwierdził że to nie może być żaden z nich.
Postanowił że pojedzie na umówione miejsce, nie miał aktualnie nic do stracenia, nim się obejrzał już była 16.30, poszedł na górę wsiąść świeze ubrania i się umyć, zajęło mu to 10 minut
Wolał nie zwlekać i od razu pojechać, szybko zbiegł na dół, nałożył buty i chwycił klucze do auta oraz do domu, po czym wyszedł, zamkną za sobą drzwi, otworzył auto i pojechał.
Gdy dojechał była już 16.58, zaparkował na parkingu przed restauracją, wyłączył silnik i wypatrywał jakiś aut bądź ludzi lecz burger świecił pustkami, przynajmniej z widoku auta, długo nie musiał patrzeć w ciągu pięciu sekund wokół auta zebrało się około 15 osób z kałachami i M4, nie musieli nic mówić brunet wyrzucił klucze za okno i wysiadł z rękami w górze - kurwa wiedziałem że to się tak skończy - szepnął do siebie pod nosem, nie rzucał się ani nic według niego taki miał być jego los, po chwili nic nie widział, miał pewnie worek albo chustę na oczach, wsadzili go do auta i urwał mu się film.

Obudził się w willi, przy stole w kuchni, był przywiązany do krzesła na którym siedział, pierwsze co usłyszał to znajomy głos - księżniczka wstała - powiedziane z lekkim śmiechem w głosie.
- wstała, wstała.. - zamruczał pod nosem David
- ah no już tak się nie oburzaj, chce porozmawiać a wiedziałem że w innych okolicznościach byś się wypierał. Jednak i tak zdziwiła mnie twoja reakcja na tyle osób z bronią długą - odpowiedział na mrukniecie bruneta
- także teraz możemy rozmawiać - kontynuował swoją wypowiedź znajomy głos po czym usiadł na przeciw chłopaka, mężczyzna z heterochromią podniósł głowę i nie wierzył kogo widział -s..spa...spadino - ledwo to powiedział
- Spadino, Spadino. Lecz ja nie o tym -
- to do rzeczy. - rzekł David
- Przyjaciele, niby tacy bliscy a zostawili cię na lodzie, potraktowali jak śmiecia i nie dali szansy wybaczenia, cóż za szmaty. - powiedział z ekscytacją w głosie Spadino, na co brunet tylko skrzywił twarz i obrócił w przeciwną od białowłosego, lecz mężczyzna wstał do niego i palcem wskazującym podniósł delikatnie brodę bruneta w jego stronę - nie oburzaj się tak, Gilkenly. Dobrze wiem że taka osoba jak ty nie da się traktować jak zwykły pomiot.. Mam rację? - odparł odchodząc od chłopaka, poprawiając rękaw w czarnym garniturze, lecz Davida nie przekonało gadanie właściciela restauracji co było widoczne po mimice twarzy -widze że tak z tobą nie mogę rozmawiać w takim układzie może ktoś inny to zrobi...MAŁY! Chodź na momencik, musisz z kimś porozmawiać - odparł z uśmieszkiem na twarzy i wyszedł do innego pomieszczenia.

Brunet usłyszał kroki, spojrzał się w stronę z której one dobiegały i nie mógł uwierzyć kogo zobaczył
- a no cześć misiu kolorowy, miłe spotkanie, myślałem że przyprowadzą tego złotookiego..Jak on tam miał? Mniejsza. -
Rzekł nisko rosły człowiek
- KUI! Ale przecież ty nie żyjesz! Vasquez cię zabił złotym rewolwerem.. Jak to jest możliwe? -
Powiedział z niedowierzaniem chłopak
- jakby to powiedzieć, mały teatrzyk.. - powiedział po czym podszedł do krzesła i rozwiązał Davida a on rzucił się na Chaka by go przytulić.
- no już już, rozumiem że tęskniłeś ale teraz musisz zrobić to samo co ja -
- czyli?
- Upozorować śmierć, twoje auto zostało pod Burger Shotem, jeden telefon i można stworzyć wypadek samochodowy w którym David Gilkenly trafia do szpitala w stanie krytycznym.
Brunet zastanawiał się chwilę.
- Skoro oni nie chcą mnie znać to.. Wchodzę w to.
- Pasuje mi taki układ, w takim układzie już dzwonię - karzeł odszedł na bok i wykonał telefon za to chłopak z heterochromią zaczął się rozglądać po willi próbując uwierzyć w to co się dzieje, po chwili usłyszał
- Załatwione, odpal telewizor bo zaraz będą ciekawe wiadomości, medycy przekupieni.. Podstawią kogoś
Mężczyzna usiadł na kanapie i odpalił telewizor na kanale z wiadomościami, długo nie czekał po 15 minutach zauważył na ekranie swoje auto, karetkę i w tle mówiąca dziennikarkę

Poważny wypadek w okolicach Burger Shota, auto zaliczyło zderzenie ze ścianą muru pod restauracją, kierowcą był nie jaki David Gilkenly, trafił on w ciężkim stanie do szpitala, nie wiadomo czy przeżyje.

David oglądając to uśmiechnął się, lecz jego zachwyt nie trwał długo, usłyszał dzwonienie telefonu, dzwonił Carbo, chińczyk to zauważył i odebrał za bruneta, zawyżył głos i powiedział pewnym tonem
- Gilkenly już nie wróci, nie dzwoń, nie pisz i najlepiej dla ciebie i twoich kolegów byście nie próbowali go szukać -
David poczekał aż karzeł się rozłączył i wybuchł śmiechem.

Tak zaczyna się rozdział, nowych znajomości.

Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? 🤫

chociaż tyle mogę zrobić..[CARVID]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz