Terytorium

25 2 2
                                    

Karczma pod Chyżą Rybką gościła w swych progach przeróżne osobowości. Za dnia, wabieni zapachem starego oleju studenci, z determinacją gospodyń domowych na promocji karpia, przekraczali próg przybytku, gotowi za pół ceny próbować swych sił w walce z matkami rozwrzeszczanych dzieci o dumę Zemborzyc. Szczupaka z nielegalnego połowu ze starymi frytkami. Sierpniowy upał zwiastował dzisiejszego wieczoru całonocne libacje na pobliskiej plaży. Gwar pełnej sali wylewał się potężną falą na sąsiadujący z nim skwerek z ławeczkami pod chmurką. Nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali zachodu słońca. Gdy ostatek krawędzi gwiazdy zniknął za horyzontem, przybytek wyludnił się w mgnieniu oka. Sfatygowana barmanka za ladą odetchnęła z ulgą na widok kilku stałych bywalców wiernie trzymających posterunek zza rosnącej liczby butelek chmielowej rozkoszy.
- Cóż za okrutny chichot losu sprawił, że widzimy się tu już drugi dzień z rzędu i nie dałaś mi jeszcze buziaka miła Pani?-
Nie była to dla niej pierwszyzna. Krzepka, dwudziestoletnia dziewczyna o imieniu Marysia, gardziła wstawionymi adoratorami i z zimną krwią sprowadzała ich na ziemię spojrzeniem, które mogłoby kruszyć skały. Na dźwięk znajomego barytonu uniosła głowę, uśmiechnęła się ciepło i prychnęla w stronę siadającego naprzeciw mężczyzny z nieprzekonującą urazą. Przychodził tu od wiosny i zawsze wiedział jak poprawić jej humor.
- Chichot ten zwie się "Koleżanka zachorowała na okres i nie możesz mieć wolnego" panie Siemko. -
Mężczyzna mruknął z niezadowoleniem drapiąc się po kilkudniowym zaroście. Lekko siwiejące i rozwichrzone włosy oraz dobrze jej znany przykurzony zielony garnitur sprawiły, że wielokrotnie próbowała wypytać go, skąd jest i czym dokładnie się zajmuje, jednak zapytany wprost rzekł tylko, iż przejął rolę gajowego w tutejszym lesie lub milkł całkowicie do końca wizyty. Zawsze jednak płacił. Uznawszy go za porządnego człowieka, postanowiła nie zadawać niewygodnych pytań.
- Mówiłem ci Pani przecie, że jesteśmy prawie rówieśnikami.- Powiedział Siemko z uśmiechem zawodowego kłamcy.
- Przecież Pan ma ze sto lat!-
Zawołała z udawanym zdziwieniem i obydwoje wybuchnęli serdecznym śmiechem.
- Nalejże mi piwa Marysiu, przede mną długa noc i chcę uszczknąć z tego dnia coś miłego.-
Dziewczyna skinęła z uśmiechem głową i z wyuczoną sprawnością sięgnęła po wiekowy drewniany kufel. Jego ulubiony. Stał tam w roli ozdoby, jednak już przy pierwszej wizycie Siemko odmówił picia ze szklanek tłumacząc iż brzydzi się smakiem trunków lanych do szkła. Uznawszy to za niewinne dziwactwo, sięgnęła w stronę syfonu by nalać mu jego ulubionego piwa. Ten jednak chrząknął znacząco unosząc dłoń.
- Dziś prosiłbym o ciemne i słodkie. Za Twój uśmiech nie śmiem dawać ceny.-
- Dziś mój uśmiech jest na koszt firmy. - zachichotała Marysia napełniając po brzegi solidne naczynie i z nieskrywaną satysfakcją stuknęła nim o ladę.
- Proszę bardzo. Siedem złotych.-
Na widok napitku mężczyzna pokiwał głową z zadowoleniem i wyciągnął z kieszeni skórzaną sakiewkę i delikatnym ruchem podał odliczoną kwotę wprost do jej ręki.
- A co takiego ma Pan dziś w nocy do roboty? - Spytała zaciekawiona.
- Las ulega zepsuciu. - Odrzekł Siemko ze smutkiem. - Sarny nie chcą do niego wchodzić, dziki nie chcą ryć i użyźniać gleby. Wilki nie mają czym napełnić żołądków i wykarmić swe młode. Wtedy idą do ludzi. Ludzie z kolei nie szanują lasu i zostawiają w nim śmieci, którymi głodne wilki się dławią. Trzeba raz na jakiś czas uładzić, umieścić znaki by tak nie czyniono i ukarać tych co nie słuchają mimo ostrzeżeń. -
- Jeszcze jak! - Fuknęła z rozdrażnieniem dziewczyna. - Ostatnio mój pies poranił sobie łapy o rozbitą butelkę. Cholerna gnojarnia. A wie Pan coś może o tych ostatnich zniknięciach? - Ciągnęła wskazując na plakaty przyczepione do drzwi wejściowych.
- Owszem, ale to tajemnica. - Odrzekł Siemko spokojnie opróżniając kufel.
Ledwo zdążył go odłożyć, a dziewczyna w mig napełniła go ponownie.
- Ten może być ode mnie i nikt się nie dowie. Tajemnica za tajemnicę? -
Mężczyzna parsknął śmiechem i z wdzięcznością upił łyk na znak zgody.
- Znalazłem jedną. Nie ujmując, nie miała nawet dwudziestu wiosen. Nie wiem co miała w głowie idąc w głąb lasu. To co z niej zostało, zwróciłem władzy. Nie szło im ustalić kto lub co ją zabiło. Stąd noc przede mną długa. Noc łowów. -
Dalszą rozmowę przerwał huk otwartych kopniakiem drzwi.

Lublin Cieniem PisanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz