Dzień wesela przyszedł szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Wszyscy od rana latali jak poparzeni, a krzyk to była jedyna dostępna forma rozmowy. Dlatego też wolałam siedzieć w swoim pokoju i nikomu nie wchodzić w drogę. Mieliśmy wyjechać około trzynastej, bo ceremonia rozpoczynała się o równej dziewiętnaście.
Zastanawiałam się, czemu wybrali tak późną godzinę, ale Chase postanowił mnie oświecić, wcześniej, niż zdążyłam pomyśleć. Zachód słońca nad morzem był naprawdę ładny, co przekładało się na klimatyczne zdjęcia i ciekawą atmosferę. To miało sens.
Stresowałam się bardziej, niż powinnam. Musiałam zanieść obrączki pod ołtarz, a to nie było byle jakie zadanie. Szczególnie, że jestem łamagą i gdzieś z tyłu głowy miałam, że się potknę i zaliczę bliskie spotkanie z piaskiem.
To chyba ostatnie, czego chcę.
— Sava, weź Noylana! — usłyszałam krzyk mamy z pokoju obok. Westchnęłam, wywracając oczami i wstałam z łóżka.
Jak na zawołanie, Noylan stał pod moimi drzwiami, trzymając w dłoni jakiegoś dinozaura, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Chłopiec również się uśmiechnął i wszedł do pomieszczenia, siadając na miękkim dywanie. Miał na sobie czarne spodenki i białą koszulę z krótkim rękawem, a żeby dopełnić stylizację, wokół jego szyi zawiązana była muszka w żółtym kolorze. Wyglądał przeuroczo i byłam pewna, że zanim zdążymy dojechać, będzie czymś upaprany.
Jak to dzieci w zwyczaju mają.
— Gdzie jest Chase albo Oliver? — zapytałam, mając nadzieję, że młody będzie wiedział, gdzie podziewają się bliźniacy. Chłopiec jedynie potrząsnął głową i wrócił do zabawy. — Idziemy ich poszukać?
— Tak! — ożywił się, wstając na nogi.
W zasadzie, ja już byłam gotowa, zostało mi się jedynie przebrać. Wybrałam ciemnozieloną, satynową sukienkę, która sięgała mi do kostek, a jej dekolt był prosty. To, co ją wyróżniało to, to, że miała wiązanie na plecach, które pięknie dopełniało kreację i dodawało elegancji. Ponadto, Blaise miał dopasowaną do jej koloru muszkę.
Wcale go do tego nie zmusiłam.
Wzięłam chłopca na barana i razem zeszliśmy na dół w poszukiwaniu naszego starszego rodzeństwa. Mama biegała jak poparzona po wszystkich pokojach, szukając nie wiadomo czego, co nieco mnie bawiło. Zachowywała się, jakbyśmy szli na ślub conajmniej pary prezydenckiej, a nie jej brata.
Dostrzegłam Chase'a, który siedział przy wyspie kuchennej i przeglądał coś na telefonie. Był równie znudzony, co my. Wcale mu się nie dziwiłam – jedyne, na co miałam ochotę, to żeby ta cała farsa się skończyła.
— Też masz dość? — zapytałam, sadzając Noylana na wyspie. Chłopiec nadal bawił się swoim dinozaurem, z którym nigdy się nie rozstawał.
— Ta, nie wiem, dlaczego się na to zgodziłem — westchnął, poprawiając swoje włosy.
Zastanawiałam się, dlaczego mój brat był sam. Fakt, był trochę zamknięty w sobie, ale dziwiło mnie to, że nawet żadna dziewczyna się wokół niego nie kręciła.
Chyba, że je tak sprawiał, że nikt nawet o nich nie wiedział.
Chase był naprawdę fajnym chłopakiem, a do tego nawet z wyglądu niczego mu nie brakowało. Nieco dłuższe, ciemne włosy, rozdzielone przedziałkiem na środku, lekko opadały mu na oczy, a czasami nawet delikatnie się kręciły. Zielone oczy świdrowały wszystkich wokół, uważnie zapamiętując każdy szczegół. Był zdecydowanie obserwatorem i poprzez samo spojrzenie, potrafił poznać się na człowieku.
CZYTASZ
Entwined Roads
Teen Fiction∘∙∘✩∘∙∘ Splątane ręce, Splątane dusze, Splątane drogi, I my, Zagubieni w świecie, Szukamy szczęścia. Szukamy siebie, nie mając serca. ∘∙∘✩∘∙∘ Devellax, 2021 okładka od kochanej @msciwosc