„To tylko głupi koszmar..."

670 45 16
                                    

To była straszna, burzowa noc w Los Santos...

Noc, w którym wydarzył się okropny i śmiertelny wypadek...

Na miejscu zmarł Erwin Knuckles...

Cały Zakszot był w żałobie... Najpierw Kui, a teraz Erwin...

Nie wiedzieli, kto miał „rządzić" całym Zakszotem...

To miał być Carbo? Może Vasquez? Albo Albert?

... Nikt tego nie wiedział...

Przez 3 lata od tej tragedii, była straszna cisza w mieście...

Nic się nie działo...

Zakszot ucichł, już wszyscy zapomnieli o tym potężnym gangu...

Policja się cieszyła, że było już mniej napadów, porwań itp...

Ale jeden policjant nie był szczęśliwy...

Tęsknił za tymi czasami...

********************

Pewnej nocy... w krwistą noc... grób Erwina się otworzył...

Erwin zdezorientowany nie wiedział coś się stało i gdzie był, wstał jakby nigdy nic i wyszedł z trumny.

Gdy złotookiemu udało się wyjść, usiadł na pobliskiej ławce i zastanawiał się gdzie były jego rzeczy, dlaczego wszystko go boli i czemu jest ubrany w marynarkę.

Nagle Erwin zrobił się głodny, wstał i ruszył przed siebie. Gdy już był przy wyjeździe z Kościoła, zaczął obserwować całą okolice czy była jakaś żywa dusza.

Niestety nikogo nie zauważył, było cicho i to za bardzo cicho... Jak na miasto Los Santos.

Złotooki postanowił przejść się do Burger Shota, zobaczyć czy ktoś tam był.

Pokonał naprawdę długą trasę i to bez sensu, bo było zamknięte. Erwin nie podawał się i poszedł stronę komendy Mission Row.

Gdy dotarł na komendę, nie było widać żywej duszy, a budynek był zamknięty... Zaczął się niepokoić, coś tu nie grało mu...

Złotooki zmęczony był już chodzeniem po całym mieście, zasnął w nieopodal ciasnej uliczki.

********************

Nastał dzień, złotooki wstał nie wsypany, co się dziwić jak spał na ulicy.

Kiedy wyszedł z uliczki, zobaczył go policjant, który był przerażony. Bo widział osobę, która 3 lata temu zmarła, a teraz go widzi wychodzącego z uliczki.

Przerażony policjant uciekł do komendy. Erwin był zdziwiony reakcją policjanta, jak by widział ducha przed sobą.

Złotooki postanowił, podejść do radiowozu i zobaczyć czy czegoś nie zostawił.

Gdy przechodził przez drogę, został potrącony przez inny samochód.

BOŻE, Z PANEM WSZYSTKO DOBRZE? - Podszedł przerażony.

— Tak wszystko dobrze... - Wstałem i obróciłem się w stronę osoby, która mnie potrąciła... — Gregory? - Zaczął się na mnie dziwnie patrzyć.

My razem na wieczność // Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz