„Jak teraz moje życie będzie wyglądać?"

406 32 13
                                    

Dotarliśmy już do sklepu Gregory z pośpiechem wszedł do sklepu i rozglądał się za czosnkiem.

— O tu jest. - pode szedł do kartonu z czosnkiem. — Trzymaj. - wziął ze dwie i mi podał.

— No i co ma się teraz stać? - wywróciłem oczami

— Ale... jak to... przecież na wampiry to działa... - zdziwił się.

— Monthana to tylko w filmach tak jest! - odłożyłem czosnki na miejsce i wyszedłem ze sklepu.

— Erwin! Poczekaj! - podążał za mną

— Zostaw mnie! - przyspieszyłem krok.

Nagle zaczęły mnie piec ręce, skrzywiłem się na ten ból.

— Ała co jest kurwa? - zatrzymałem się i spojrzałem na swoje ręce. — Co? ... czemu mam całe ręce poparzone?! - energicznie obracałem ręce w każdą stronę.

Spanikowany podbiegłem do Grzegorza, po czym pokazałem mu moje dłonie.

— To źle wygląda, choć szybko do auta Erwin. - skierowałem się z nim jak najszybciej do samochodu, którym przyjechaliśmy.

— AAAGH JAK TO BOLI.. - skuliłem się przez ból, czułem się jak ktoś mi właśnie dziurawi dłonie.

— Dobra znalazłem jakaś apteczkę w bagaju. - brunet wsiadł na miejscu kierowcy.

Wysunąłem ręce do przodu, żeby Grzesiek mógł to jakoś opatrzyć.

— Co jest... zniknęło ale jakim cudem? - brunet zaczął przeglądać moje dłonie, czy napewno nie ma ani żadnego śladu. — Ale jak mogłeś się też poparzyć deszczem, jak mi nic nie jest... - popatrzył się na mnie zdziwiony.

— Co się tak na mnie gapisz? - speszyłem się trochę i zabrałem swe dłonie od bruneta.

— Erwin... ty jesteś wampirem, bo to nie możliwe, że cię poparzył malutki deszczyk i później te ślady jakimś cudem znikły. - oznajmił starszy.

Nie wiedziałem co powiedzieć, może Gregory miał racje...

że mogę być wampirem ale przecież nie istnieją to są fikcyjne postacie..

To jakim cudem jestem tym jebanym wampirem?

Czy ja mogę drugi raz umrzeć?

Czy ja będę musiał żywic się krwią?

... fuj ...

Co ja mam zrobić teraz, przecież całe miasto myśli, że nie żyje. Przecież nie mogę sobie o tak żyć normalnie jakby nigdy nic.

Muszę się ukrywać...

Tylko gdzie?

********************

— Emmm... Grzesiu? - odezwałem się po długim myśleniu. Właśnie się skapnąłem, że gdzieś jedziemy.

— Słucham. - odpowiedział

— Wiesz... pomyślałem trochę i będę musiał się ukrywać... - powiedziałem. — Bo całe Los Santos myśli, że nom... nie żyje.. - zasmuciłem się myślą o tym. — I czy będę mógł u ciebie się chować... jaaak czegoś nie wymyślimy? - dokończyłem mówić swój pomysł, który nie był jakiś genialny.

— Oj zapomniałem sobie o tym... - brunet przywalił się o kierownice, na szczęście staliśmy i czekaliśmy na zielone światło. — Dobra to cię zawiozę do mojego domu i poczekasz tam na mnie bo ja niestety nie mogę zejść ze służby bo jest bardzo mało osób. - rzekł Gregory.

— Dobrze nie ma problemu. - uśmiechnąłem się do niego pocieszająco.

********************

Gregory już mnie odwiózł do swojego domu i pojechał dalej na służbę. Ja tym czasem siedziałem i oglądałem telewizję. Rozmyślałem nad swoim życiem, jak będzie to teraz wyglądało.

Też rozmyślałem nad tym jak zginąłem, trochę mnie to bawiło ale dziwi mnie to, że się pokłóciłem z Carbo, nie widziałem co się wtedy stało, jakby te wspomnienia z wypadku gdzieś wyparowały.

Czemu akurat ja dostałem taką dziwną drugą szanse od życia?

Nie wiem co robić...

********************

500 słów :)

Przepraszam że taki krótki rozdział jest ale chciałem już wrzucić żebyście długo nie czekali heh...

Postaram się żeby kolejny rozdział był długi ale  NIE OBIECUJE TEGO bo nie wiem czy będę mieć czas.

Mam nadzieje że się trochę podoba rozdział :3

Jak są  jakieś błędy to najmocniej przepraszam.

*Taki mały spoiler dla was pisze OneShot o cavidzie ;))*

MIŁEGO DNIA/POPOŁUDNIA/WIECZORU ŻYCZĘ WAM KOCHANI <33

My razem na wieczność // Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz