: ̗̀➛ 𝕠𝕟𝕖
niebieskooki blondyn dzierżąc w jednej ze swoich dłoni czerwoną smycz swojej suczki rozejrzał się dookoła. nie pamiętał kiedy ostatnio wyprowadzał petunię, jednak musiało to być bardzo, bardzo dawno. jego towarzyszka spojrzała na niego w zamyśleniu przechylając lekko swoją główkę w lewo, na co ten uśmiechnął się delikatnie.
on i jego mama mieszkali na przedmieściach już i tak niezbyt dużego miasteczka. obdarzył spojrzeniem rozpościerający się niedaleko widok kamienic, bloków mieszkalnych, i trzech na krzyż nieco nowocześniejszych budynków, którymi były kolejno bank, budynek bliżej nieznanej mu korporacji i konkurencyjny do poprzedniego bank.
ścisnął delikatnie uchwyt smyczy. w nieco wcześniejszych latach luke dużo czasu spędzał w centrum, w końcu to tam mieszkał chociażby ashton, u którego tak często przesiadywali. teraz unikał wszelkiego zgiełku i źródeł hałasu jak tylko mógł, ponieważ te powodowały u niego niebywałe nerwy, a w skrajnych przypadkach nawet ataki paniki.
— petunia, co powiesz na mały spacer na łączkę? — powiedział do zwierzaka.
ona, tak jakby rzeczywiście go rozumiała zaszczekała krótko. zaśmiał się cicho i już po chwili zaczął iść w stronę wydeptanej polnej dróżki za domem jego sąsiadów, która prowadziła do oddalonego o jakieś piętnaście minut drogi zagajnika.
✧・゚: *✧・゚:*✧・゚: *✧・゚:*
luke stawiał kroki na dość wysokiej, gdzieniegdzie podeschniętej trawie. otaczały go wysokie drzewa różnego rodzaju; od iglastych, aż po liściaste. niestety tylko tyle na ten temat mógł powiedzieć hemmings, gdyż wiedza o jakichkolwiek roślinach prócz tych znajdujących się w jego pokoju nigdy nie była jego mocną stroną.
petunia kroczyła niespiesznym krokiem tuż przed nim, co jakiś czas nadeptując na jakiś gałąź czy liść. wtedy zatrzymywała się i patrząc z zaciekawieniem wąchała napotkany przez siebie przedmiot, po czym szła dalej, by za jakieś pięć metrów zrobić to samo.
zaśmiał się cicho rozbawiony. od kiedy tylko pamiętał, jego suczka wprost przepadała za naturą w każdej postaci. uwielbiała lasy, parki, jeziora, czy nawet kałuże, w których tarzała się gdy tylko miała okazję. gdy tak przypominał sobie wszystkie momenty z minionych lat z nią w roli głównej, jak na przykład gdy wbiegała pod włączony spryskiwacz do podlewania na ogródku, próbowała wejść do kaczego gniazda nad wodą, czy smuciła się tym, jak wiewiórki w pobliskim parku od niej uciekają poczuł się naprawdę okropnie z tym, jak ją zaniedbał przez ostatni czas.
— przepraszam, że nie wychodziliśmy na spacerki, świnko. . .
petunia zatrzymała się i odwróciła całym swoim puszystym ciałem. skrzyżowała z nim spojrzenie, a ten nachylił się by ją pogłaskać.
— postaram się wychodzić z tobą częściej. . . — pogłaskał ją czule po główce, na co ta polizała go po dłoni.
uśmiechnął się delikatnie i tak bardzo skupił się na głaskaniu swojego niewielkiego czworonoga, że prawie nie zauważył innego, o wiele większego biegnącego w ich stronę. i gdyby nie to, że petunia nagle gwałtownie się obróciła pewnie wcale by tego faktu nie zarejestrował.
oto zdecydowanie sporych rozmiarów berneński pies pasterski, rzecz jasna o czarno-brązowo-białej sierści biegł w ich stronę z wystawionym językiem. luke podniósł się potężnie zdziwiony tym faktem, gdyż nie widział nikogo w ich pobliżu, zresztą stworzenie takich rozmiarów na pewno dałoby o sobie znać.
— maribelle! — rozległ się niedaleko przejęty, kobiecy głos.
CZYTASZ
𝙙𝙖𝙣𝙙𝙚𝙡𝙞𝙤𝙣𝙨 𝚕𝚞𝚔𝚎 𝚑𝚎𝚖𝚖𝚒𝚗𝚐𝚜
Fanfiction❝cause i'm in a field of dandelions wishing on every one that you'll be mine❞ albo ❀ ten, w którym on poznaje ją na zwykłym spacerze na łąkę 19 yo luke hemmings × female oc tw; w treści występują wspomnienia o traumie i problemy mentalne