Urodziłem się w strasznej dzielnicy, w której zapach alkoholu to była codzienność. Nawet nasz człowiek nie stronił od piwa, ale za to miał dwójkę swoich cudownych szczeniąt ludzkich. Starszy samiec i młodsza samiczka, która uwielbiała się z nami bawić. Jego młode chętnie spędzały z nami czas z czego każde z nas było zachwycone. Nawet nas nazwali, mnie wołali "Krótki ogonek" przez moją niedoskonałość. Byłem wesołym psiakiem, zawsze starałem się zabiegać o względy ludzi, ponieważ czułem się gorszy od reszty. Ogólnie było nas sześcioro, znaczy mama urodziła siódemkę, ale jeden z naszych braci nie miał tyle szczęścia co my. Ja go nie pamiętam, ale mama długo go opłakiwała.
Mijały tygodnie, a ludzie przychodzili aby zabierać po kolei moje rodzeństwo, jedno po drugim znajdowało nowy dom, aż w końcu zostałem sam. Nie byłem wystarczająco piękny, ponieważ urodziłem się bez ogonka, w jego miejscu wystawał tylko niewielki kikucik. Przyszedłem na świat jako ostatni dlatego też byłem najmniejszy i najsłabszy ze wszystkich. Kulałem także na jedną łapkę, z powodu jej deformacji, nie miałem na niej pazurów i była delikatnie wykrzywiona. Podobno też miałem nie przeżyć tak jak nasz braciszek. Czułem się brzydki, nikt mnie nie chciał pokochać, a przecież miałem tak dobre serduszko, a moja wesołość na pewno umiliłaby czas nie jednemu człowiekowi.
Codziennie podbiegałem do furtki w nadziei, że może dzisiaj zjawi się ktoś kto da mi nowy dom i pokocha taką paskudę. Wiedziałem, iż taką jest kolej rzeczy i chciałem aby jakiś pan albo pani nie miało to większego znaczenia, pragnąłem tylko miłości. Ja miałem jej w sobie za dużo, potrzebowałem komuś ją dać, bo aż się że mnie wylewała.
Idzie, idzie! Szczeknąłem z radością biegnąc w stronę bramy i zacząłem na nią skakać przyjaźnie przy tym merdając kikutkiem. Jednak elegancko ubrana pani tylko spojrzała na mnie z politowaniem po czym szybko oddaliła się w milczeniu.
Mijały dni, tygodnie, miesiące, ją miałem już pół roku i nikt nie zjawił się przez ten czas po to aby dać mi nowy domek oraz miłość.
-Musimy go oddać do schroniska, nie jest nam potrzebny duży pies -usłyszałem głos właściciela, na które mniejsze ludzie wołali "tato".
-Ale wiesz jak traktują zwierzęta w schronisku -jęknęła zawiedziona dziewczyna.
-Wiem Su, ale nie może u nas dłużej zostać -tłumaczył jej starszy -Ja już podjąłem decyzje -dodał.
Leżałem przysłuchując się rozmowie moich ludzi i już wiedziałem co mnie czeka. Nie byłem nigdy w miejscu, o którym mówili, ale mama opowiadała jak tam jest, więzienie, kraty... Nikt nie będzie chciał tak dużego już szczeniaka, nikomu nie byłem potrzebny, nikomu się nie podobałem.
-Ale tato, możemy wstawić jeszcze ogłoszenie do internetu, Krótki ogonek jest taki uroczy, na pewno komuś się spodoba. -walczyła o mnie jak lwica, za co byłem jej dozgonnie wdzięczny, jednak nie miałem już nadziei, skoro do tej pory nikt mnie nie chciał to już nie zechce.
-Przemyślę to -obiecał po czym wsiadł do czegoś co ludzie nazywają " samochodem" i zniknął zaraz w oddali.
Mijały kolejne dni, a we mnie już nie było tej nadziei, a wesołość jaka towarzyszyła mi od maleńkiego prysła jak bańka mydlana. Miałem ochotę uciec daleko w świat aby nikomu już nie przeszkadzać. Jestem pokraką, której wszyscy boją się nawet dotknąć, a co dopiero pokochać? Już wolałbym śmierć niż ten ból gromadzący się we mnie przez miesiące. Ten ogon, a raczej jego brak, wykrzywiona przednia, prawa łapka, czegoś takiego nie da się po prostu pokochać. Mogłem ja umrzeć wtedy, a nie mój braciszek, on na pewno był śliczny i jako pierwszy znalazłby domek pełen ciepła i miłości. Już nawet nie wstałem spod furtki jak młody ludzki samiec przyniósł mi jedzenie.
-Tato, Krótki ogonek znowu nic nie zjadł -usłyszałem przez otwarte okno domu.
Jeszcze tego samego dnia samiec stojący na czele stada zabrał mnie do samochodu, nie protestowałem chociaż domyślałem się, iż znajdę się w tym całym schronisku. Leżałem na tylnym siedzeniu patrząc smutno za okno. Spodziewałem się najgorszego, na miejscu jednak okazało się, iż przyjechaliśmy do tego pana gdzie kilka razy już byłem, nie wspominam tego pozytywnie, bo zawsze mnie kłuli nazywając to "szczepionkami". W powietrzu unosił się dziwny zapach, pamiętam to miejsce doskonale. Zobaczyłem znajomego mężczyznę i pomyślałem, że znowu zada mi bólból, jednak nawet nie zareagowałem kiedy zostałem położony na stół.
-Co się dzieje? -zapytał ciepło.
-Od kilku dni nic nie je, pije tylko troszkę wody. Jest apatyczny, nie chce się bawić, nie cieszy się kiedy wracamy ze szkoły czy pracy. Leży tylko całymi dniami przy furtce i obserwuje ludzi. -wyjaśnił z jakim problemem się zgłosiliśmy. Pan zaczął mnie dotykać i oglądać.
-Czuć, że jest głodny, ma pusty brzuszek. Przeziębiony nie jest, nie ma powiększonych węzłów chłonnych. Muszę pobrać krew do badań, proszę przytrzymać pieska -poprosił i zaraz poczułem ból. Nawet się nie poruszyłem, łapa mi tylko lekko drgnęła, było mi już wszystko obojętne, nie zamierzałem się wyrywać. Zaraz zniknął za drzwiami gabinetu, wrócił dopiero po dłuższej chwili.
-Zostawiłbym go w szpitalu, nie widząc obecności żadnych pasożytów czy wirusów we krwi. Nadal jednak nie wiemy co się dzieje dlatego potrzebne są kolejne badania aby sprawdzić czy nie utknęło coś w przewodzie pokarmowym. Wtedy będzie potrzebna operacja, ale najpierw musimy wykonać USG i prześwietlenie. Poobserwujemy także jego zachowanie abym mógł powiedzieć co się dzieje. -zasugerował na co mój człowiek przystał.
Zostałem więc w szpitalu i przez kolejne dni zabierali mnie w jakieś dziwne miejsca, kompletnie nie miałem pojęcia o co chodzi, ale grzecznie poddawałem się wszystkim czynnościom jakie mi robili. Tęskniłem jednak za właścicielem, a szczególnie za jego szczeniętami. Chociaż i tak wszyscy chcieli mnie oddać, ale mimo wszystko kochałem ich, znam tych ludzi od urodzenia, przywiązałem się do bardzo. Nawet przeszło mi przez myśl, iż nigdy więcej go nie zobaczę, to idealna szansa na to aby się mnie pozbyć.
W końcu mnie gdzieś zabrali, rozejrzałem się po gabinecie i od razu poznałem to miejsce gdzie przyprowadził mnie mój człowiek, jeszcze nawet był tutaj jego zapach. Jaka była moja radość kiedy usłyszałem jego głos. Zacząłem merdać swoim kikutkiem i skoczyłem na niego.
-Zostaw, pobrudzisz mi spodnie -odepchnął mnie od siebie. Następnie przypiął smycz do mojej obroży, a ja położyłem się obok jego nogi, było mi smutno, tyle czasu się nie widzieliśmy, a on mnie tak traktuje, chyba na prawdę mnie nie kocha.
-Piesek jest zdrowy, nic nie znaleźliśmy w przewodzie pokarmowym. Ponowiłem także badania krwi, które na szczęście nic nie wykazały, ale wydaje mi się, iż piesek jest zwyczajnie nieszczęśliwy. To są objawy psiej depresji, musi za czymś tęsknić, nie potrzebuje leczenia farmakologicznego. Może pan umówić się do naszego behawiorysty na zajęcia, jest bardzo dobry, powinno wszystko wrócić do normy -poinformował, a następnie zaproponował leczenie.
-Nie, dziękuję. Do widzenia. -odparł mój człowiek po czym opuściliśmy pomieszczenie.
-O matko, jaki prześliczny piesek, uroczy jesteś wiesz? -zaczepił nas jakiś obcy mężczyzna.
Był miły był miły i miał przyjemny zapach, od razu zaczął mnie głaskać kucają przede mną. Zacząłem przyjaźnie merdać kikutkiem i lizałem go po rękach. Ktoś się mną wreszcie zainteresował, w dodatku nie zapytał o moje niedoskonałości, jest na prawdę dobry.
-Chce pan go może? Szukam właśnie dla niego nowego, dobrego właściciela. -zapytał mój człowiek. Słyszałem w jego głosie tą nadzieję, z resztą ja też ją odzyskałem. Młody, miły i nie pachniał alkoholem.
-Na prawdę pan go oddaje? -ożywił się nieznajomy wstając na równe nogi -Ile pan za niego chce? -zapytał od razu.
-A rzuć pan symbolicznie dychę i jest pana -odparł spokojnie mój człowiek.
Wróciliśmy jeszcze do gabinetu gdzie mężczyźni rozmawiali i zmianie właściciela, a potem odebrał mnie nieznajomy i zaprowadził do swojego samochodu. Posadził na przednim siedzeniu i usiadł na drugim za tym kółkiem, które kręci się podczas podróży.
-Od dzisiaj jesteś Lucky -powiedział radośnie z uśmiechem na twarzy po czym odjechaliśmy zacząć nowe życie we dwóch.
CZYTASZ
Bajka o Piesku
Historia CortaKrótka historia opowiadająca życie pieska, który od początku czuł się brzydki i niechciany. Pewnego dnia jednak znalazł kogoś kto pokochał go bez względu na jego wady. Zapraszam serdecznie do przeczytania mojej opowieści, zajrzyj także do komentarz...